- No i powiedz mi, Mariusz, co ja mam z tymi gamoniami z Legnicy zrobić? – Prezes odłożył na biurko list od Artura Borodacza i kłaczki kociej sierści znów prowokacyjnie zawirowały w powietrzu.
- No chyba pan Prezes nie myśli jechać tam osobiście – zaniepokoił się Mariusz. – Prezydent czerwony, zimno, smog… Oni tam tą hutę mają. No i ziemia skażona przez Ruskich. Antoni mówił, że poukrywały się kacapy zdradzieckie i testują na miejscowych broń elektromagnetyczną. Jeszcze zrobią panu to samo co bratu. Włączy pan Trójkę, żeby sobie Wolskiego albo Pietrzaka posłuchać, a tu łup w głowę! Siedzieć w Warszawie! Ciepło,, bezpiecznie…
- Nie możemy, Mariusz, bo my jesteśmy władza, a tam jest społeczeństwo, które jak kania dżdżu tej władzy pragnie. Jak zignorujemy jego pragnienie, to społeczeństwo pomyśli, że żadnej władzy nie ma. A co gorsze, mogą tak pomyśleć nasi ludzie, o których ten Borodacz pisze.
- E, głupoty pisze – żachnął się Mariusz, zachichotał. – Sam wódz wie, że tych Żołnierzy Wyklętych tośmy na poczekaniu wymyślili. Dobra zmiana nastąpiła, wciągnęliśmy ich na sztandary, tyle… I po prawdzie wyklęci są już ci z LWP, którym emerytury za utrwalanie władzy ludowej całkiem słusznie przycięliśmy. No to jak? Ulice im dawać, jak dopiero co z IPN-em je zabieraliśmy?
Prezes poważnie pokręcił głową: – My tego, Mariusz, głośno powiedzieć nie możemy. Głośno musimy bronić „Inki” i Szendzielarza.
- „Łupaszko” mordercą był. W czerwcu 1944 jego ludzie zastrzelili 66 litewskich cywili w Glinciszkach. Wyborcza pisała – Mariusz zaszarżował. Widząc uniesioną pytająco brew Prezesa, dodał pospiesznie: – Tak tylko rzuciłem okiem. Żeby wiedzieć, co wróg knuje.
- Wróg jest wszędzie – westchnął ponuro Prezes, przez co Mariusz omal nie dostał zawału. Nerwowo sięgnął po karafkę z wodą. Prezes jakby tego nie zauważył. Kontynuował: – Wróg jest w Legnicy i każdym polskim mieście, w każdej wiosce. Niestety, gdybyśmy chcieli zatrzymać wszystkich, to by nam twoich Kulsonów nie starczyło. Ale ten wróg musi wiedzieć, że nawet gdy nas przy nim nie ma, to jesteśmy. Precyzyjne laserowe usunięcie guza w Legnicy nic nie da, bo cały kraj ma przerzuty. Dlatego, Mariusz, nie ma znaczenia skąd przeprowadzimy tę operację.
Mówiąc to, Prezes wstał z biurka i podszedł do globusa Polski. Zakręcił nim energicznie, podrywając też kocią sierść do wirowania, a potem gwałtownie opuścił palec, wstrzymując ziemię w miejscu. Zmrużył oczy i odczytał nazwę miejscowości, którą wskazał mu los. Łomianki.
Piotr Kanikowski
FOT. YOUTUBE.PL/ “UCHO PREZESA” SCREEN ODC. 3.