Jeśli książę Henryk Pobożny musi mieć gdzieś pomnik, trudno o sensowniejszą lokalizację niż Legnica. Nie podoba mi się tylko sposób, w jaki PiS i jego zwolennicy forsują swój pomysł. Obawiam się, że tracimy szansę na jednoczący legniczan hołd dla bohatera. Za to politycy postawią sobie po prostu kolejny totem.
Pomnik Braterstwa był totemem. Symbolem dominacji komunistów. Powszednim mementum o czekających u granic Sowietach, gotowych pospieszyć z braterską pomocą, gdyby komuś przyszło do głowy zrzucić go z cokołu.
Jeśli pomnik Henryka Pobożnego (jak tamten) zostanie postawiony siłą – nie w wyniku społecznej zgody ale poprzez nacisk polityczny, szantaż lub podstęp – dla części legniczan już na zawsze pozostanie obcy. Tym bardziej, że ze względu na PIS-owskich orędowników księcia trudno będzie zignorować ideologiczne konotacje, jakie budzi ta postać. Narodowo-chrześcijańskie plemię po obaleniu komunistycznego bożka umieści na świętym miejscu swój totem – ot i wszystko. Podobnie aroganckie gesty przyrodnicy obserwują u zwierząt, które obsikują swoje terytorium.
Inicjatorom postawienia pomnika Henryka Pobożnego będzie bardzo trudno uniknąć tej pułapki. Zamiast iść na udry z prezydentem Tadeuszem Krzakowskim powinni przede wszystkim obudzić w legniczanach podziw dla księcia, dumę z wplecionego w historię ich miasta wątku bitwy, szacunek dla wartości, które utożsamiano niegdyś z chrześcijańską Europą. Ich energia powinna zostać ukierunkowana w edukację historyczną, w społeczne projekty bazujące na chrześcijańskich wartościach, a nie w polityczną naparzankę na sesjach samorządu.
Nawet stawiane z najszlachetniejszych idei pomniki mogą dzielić, jeśli ich sens nie zostanie objaśniony tym, którzy będą obok nich przechodzić. Mam dla PiS-u i dla prezydenta Krzakowskiego propozycję, by zapomnieć o tym, co było na ostatniej sesji rady, i zacząć wszystko od początku.
Piotr Kanikowski
FOTOMONTAŻ PEKA