Znów cała Polska mówi o blogerze Matce Kurce, który w swoim stylu – czyli w efektownym salto mortale – rzucił się do gardła Pawłowi Kukizowi. Ani chybi po raz kolejny wyląduje z telemarkiem na ławie oskarżonych. Z perwersyjną radością będę śledził ten proces, a tymczasem przedkładam pobieżne dementi do objawionych przez niego prawd.
Artykuł Matki Kurki traktuje o Pawle Kukizie jako „bankrutującej gwiazdeczce rockowej, opłacanej z publicznej kasy, którą taczkami wywożą nepotyczne koterie” z Lubina. Według blogera, muzyk jest marionetką lokalnych bonzów samorządowych od lat pasących brzuchy po różnych urzędach i spółkach komunalnych. Wspólnie próbują zrobić jeszcze większy skok na kasę i władzę. „Zacznijcie się śmiać z „antysystemowego” Kukiza bo za chwilę będziecie płakać!” – radzi Matka Kurka swoim Czytelnikom.
Nim przejdę do rzeczy, zaznaczę, że nie mam zamiaru odnosić się do ocen czy opinii, bo w tym zakresie – jak wyjaśnia wyrok w zakończonym niedawno procesie Jerzego Owsiaka z Matką Kurką – blogerowi wolno pleść wszystko co mu ślina na język przyniesie. Sensowniej będzie skupić się na faktach, bo z nimi Piotr W. poczyna sobie dość frywolnie. Mimo zapewnień, że zawarł w artykule „informacje tylko i wyłącznie wyciągnięte z oficjalnych stron takich jak: BiP, PKW, samorządy, spółki komunalne, oświadczenia majątkowe.”, wcale nierzadko zdarza mu się naginać rzeczywistość, by odmalowany w tekście obraz nepotyzmu, korupcji i zepsucia robił większe wrażenie.
Chętnie poznałbym źródło informacji, że „lokalny działacz PO Jarosław Rabczenko” ma 90 procent udziałów w Agencji Rozwoju Regionalnego Arleg.”. Do tej pory wszyscy łącznie z prezesem Jarosławem Rabczenką sądzili, że ARR Arleg należy w niemal 90 procentach do samorządu województwa dolnośląskiego, a resztę dzierżą Agencja Rozwoju Przemysłu oraz Inkasso Reform. Nowa struktura właścicielska spółki urodziła się wyłącznie w głowie Matki Kurki, którego nawet proces z Jerzym Owsiakiem nie nauczył, że słowo: „prezes” nie jest synonimem słowa „właściciel”.
Bzdurne są też dywagacje blogera, że „Agencja Rozwoju Regionalnego Arleg (…) przytuliła Damiana Stawikowskiego i dała mu stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej, żeby nie biedował”, bo krótka, kilkumiesięczna kariera Stawikowskiego w agencji miała zupełnie inne podłoże, związane po części z koalicyjnymi przetasowaniami we władzach województwa, a po części z bratobójczą wojną w łonie dolnośląskiej PO. Poza tym personalne decyzje nie zapadały w Arlegu, ale w gabinecie marszałka Dolnego Śląska.
Damian Stawikowski to ciekawy przypadek. W tekście Matki Kurki robi za skórkę od banana: ilekroć bloger próbuje na niego nastąpić, wykłada się jak długi na pisaniu ewidentnej nieprawdy. Stwierdzenie, że Stawikowski jest „powiązany z PO” ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co teza, że Kaczyński jest powiązany z PO – wszak obydwaj od lat przeciwstawiają się Platformie Obywatelskiej. Mgławicowy arlegowski epizod Stawikowskiego to odpowiednik starych mrzonek o POPiS-ie. Było, minęło, a wyciąganie z tego wniosków o politycznych związkach obu panów jest po prostu głupie.
Matka Kurka pisze o Damianie Stawikowskim: „prezes RTBS, hali, w której prezydent Kukiz miał swoje show wyborcze i tam miała się odbyć debata”. Rozwinę więc skrót „RTBS”: Regionalne Towarzystwo Budownictwa Społecznego. To nie hala, ale miejska spółka budująca np. lubińskie osiedle Zalesie. Hala, o której wspomina Piotr W., należy do Regionalnego Centrum Sportowego w Lubinie – spółki, która z Damianem Stawikowskim nie ma nic wspólnego.
Matka Kurka niby to wie, bo przecież kawałek dalej stwierdza: „Damian robi w nieruchomościach, dokładnie jako prezes RTBS w Lubinie. Za jego prezesury z RTBS wyprowadzono miliony, ale przed sądem stanęła delegacja w osobie księgowej”. Ostatnie zdanie to popisowy, po wielokroć wypróbowany numer blogera: niby nie pisze wprost, że Damian Stawikowski brał udział w finansowych malwersacjach, ale mruga do Czytelników oczkiem: „wszyscy wiemy jak było”. Przypomnę więc prawomocne ustalenia sądu:Edyta B, kierowniczka ds. administracji i finansów RTBS jako jedyna osoba miała dostęp do konta RTBS, gdzie deponowano pieniądze firmy. Mogła bez zgód zwierzchników i dodatkowych upoważnień dysponować środkami pieniężnymi spółki. Między wrześniem 2009 roku a marcem 2012 roku okradła spółkę na kwotę 944 tysięcy złotych. Sama. Ma odbyć karę 4,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Ponadto RTBS, na wniosek prezesa, zamierza dochodzić zwrotu pieniędzy także od jej rodziny. Damian Stawikowski nigdy nie miał w tej sprawie postawionych zarzutów.
Nie piszę tego, żeby osłaniać towarzysko-biznesowy układ, który za prezydentury Roberta Raczyńskiego wyhodowano sobie w Lubinie i który – jak przed Matką Kurką wykazali inni publicyści – ukrywa się za plecami Pawła Kukiza. Stawikowski ani mi brat, ani swat, to samo inni, ale będę ich bronił przed ewidentnymi kłamstwami i cyniczną manipulacją, bo tak nakazuje przyzwoitość. Trzeba opisywać patologie demokracji samorządowej, ale bez koloryzowania, podkręcania, zmyśleń, naginania faktów. Matkę Kurkę niesie jednak zapał do robienia polityki, a w tym przypadku chodzi o ułatwienie wyborczego zwycięstwa formacji Jarosława Kaczyńskiego. Na Twitterze Piotr W. tłumaczył: “Kukiza trzeba zgnieść do 7 %, pół elektoratu zostawić w domach, jakieś 30 % przeciągnąć do PiS. Wtedy 3 wersje PO nie zrobią nic”. Bloger jest gotów do brudnej roboty. “Broń Boże, by PiS robił to co ja. Oni muszą założyć białe rękawiczki. Ja jestem “hejter”, to mogę sobie pozwolić na otwarty tekst.” – melduje z przekąsem pokrewnej duszy, redaktorowi Łukaszowi Warzesze.
Piotr W. lubi to zajęcie. Lubi przegryzać tętnice osobom ze świeczników. Już rzucał się do gardeł Bronisławowi Komorowskiego, Donaldowi Tuskowi, Jerzemu Owsiakowi, Kamilowi Durczokowi, Tomaszowi Lisowi, Januszowi Palikotowi, Adamowi Michnikowi i dziesiątkom innych ludzi. Nie wszyscy zaatakowani zdecydowali się na proces. Do składania pozwów nie zachęca doświadczenie szefa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jako ofiara pomówień ze strony Matki Kurki szukał obrony w sądzie, gdzie kazano mu dowodzić, że nie jest wielbłądem, nie podbiera z puchy i nie oszukuje Polaków.
Paweł Kukiz albo przypadku Owsiaka nie zna, albo nic sobie z jego złotoryjskiej przygody nie robi. Do Temidy chyba ma zaufanie, bo zamiast wdawać się w jałowe polemiki z blogerem, zapowiedział: “Od tego jest sąd Cierpliwości:)”.
No to czekam.
Piotr Kanikowski
ładnie zaorane
Do prawej strony nie bardzo jednak na razie dociera, że taki jest modus operandi matki kurki we wszystkich sprawach, więc Owsiaka również.
cóz, pajac musi zarobic na zycie a tematów i osób coraz mniej.Tym bardziej ze sam pajac tez przestaje byc interesujacy dla zainteresowanych.