Zapuszczone podwórze i ślepy dog z zaropiałymi oczyma, który ociera się nosem o moją dłoń. Ledwie gaśnie silnik samochodu, słyszę tubalny śmiech pana Michała.
- A któż to do nas przyjechał! – woła, zobaczywszy mnie przez uchylonena piętrze okno.
Gdy odskakują zasuwy w drzwiach, z wnętrza domu bucha zaduch wilgoci i pleśni, który jest jak wizytówka tego miejsca. Swojski zapach podmokłych fundamentów, łuszczącego się tynku, mokrej kredy ze ścian, przegniłych do cna podłóg i futryn; zapach rozpadającego się w niebyt świata. Pachną nim meble i ubrania gospodarzy, serwety, obrusy, firany, dywany. Nawet herbaciane fusy na dnie szklanek, które zbiera ze stołu pani Wanda.
Od wilgoci rozmazuje się druk książek z odziedziczonej po generale Dubyninie biblioteczki sztabu Północnej Grupy Wojsk. W karykatury wykoślawiają się wsunięte pod szkło zdjęcia pana Michała – z attache ambasady rosyjskiej, z generałem Jaruzelskim, z ministrem Szmajdzińskim, z Elżbietą Dzikowską i innymi, którzy zdążyli tu dotrzeć przed końcem świata. Gnije tropikalna palma na fototapecie, rozdartej w pół i sklejonej na nowo.
W sadzie plenią się samosiejki. Trawa po kolana. Chrzęszczą pod stopami odpadłe dachówki. Na parapetach pył, zacieki po deszczach. W heroicznym geście zaprzeczenia – nie przyjmując do wiadomości kasandrycznych proroctw – pan Michał dobudowuje do zmurszałych murów ganeczek z pustaków. Po nieotynkowanym betonie pnie się jednak typowa roślinność gruzowisk; jaskółcze ziele, żółta nawłoć, jeżyny i pokrzywy. Zarasta nawet przykryte strzępem folii worki z cementem.
Między radiostacjami, mapami, zardzewiałymi bagnetami a girlandami nieśmiertelników gnieżdżą się pająki.
Rzeczypospolita Polska boi się tego świata. Pisze uchwały, by szybciej zniknął. Nie ufa samoistnie rozpadającej się materii, bo przeczuwa, że to pozór; że pod tymi szczątkami duch krzepnie i tylko patrzeć jak Dubynin ze Świerczewskim, feniksy czerwone, z Uniejowic ruszą na Warszawę.
Piotr Kanikowski
nie mam talentu literackiego a napisałbym coś chętnie o starych, składanych z kawałków i wielokrotnie klepanych niemieckich samochodach z naklejkami Polski Walczącej, że takie naklejki powinny być tylko na pięknie odrestaurowanych syrenkach i warszawach itd.
- a w sumie takie tam lamusy i nostalgie to chyba spory luksus w dzisiejszym świecie gdy „Arab krzyczy” – zacytowałem tu Korę, bo ona talent literacki ma