Dla radnego, nic trudnego. Będę lansował to hasło przed wyborami samorządowymi. I zachęcał społeczników, by wyparli z rad gmin, powiatów pseudospołeczników na diecie.
Najpierw w zażenowanie, a potem w oburzenie wprawiła mnie sytuacja, jakiej byłem świadkiem podczas posiedzenia jednej z komisji Rady Miejskiej w Złotoryi. Radne obsztorcowały społeczników zaangażowanych w jedną z najatrakcyjniejszych imprez w okolicy za to, że korzystają wyłącznie z samorządowej dotacji zamiast poszukać sobie innych sponsorów. Z przebiegu dyskusji wynikało, że przez takich jak oni pasożytów w publicznej kasie trwale brakuje pieniędzy na zagospodarowanie pewnego podwórka, o które obie panie dobijają się u burmistrza od miesięcy.
Taki był przekaz radnych, pobierających rocznie po 15 tysięcy złotych diety za cykliczne nasiadówki w ratuszu, do pasjonatów, którzy non profit – bez grosza zysku – trawią czas i prywatne pieniądze pracując na rzecz miasta. Moim zdaniem, trudno o większą bezczelność. Korciło mnie, by zapytać, dlaczego do szukania sposorów zobowiązani są tylko zrugani na komisji społecznicy, a nie owe dwie panie z wygranym w wyborach mandatem społecznego zaufania. Czy ów mandat zwalnia je z działań innych niż gardłowanie ex cathedra podczs komisji lub sesji? Dlaczego na przykład to one nie przeszły się po Złotoryi w poszukiwaniu sponsorów ławeczek i sadzonek? Dlaczego nie zrzuciły się z diet na owe feralne podwórko, jeśli uważają sprawę za tak ważną dla swych wyborców?
Oburzył mnie też arogancki ton, jakim radne zwracały się do społeczników. W ich słowach pobrzmiewała pycha, gdy podkreślały, że to one wygrały wybory, reprezentują mieszkańców, dżwigają wielką odpowiedzialność za budżet, a jak ktoś chce, to niech sobie wystartuje w następnych i zobczy, co to za miód. Tak się dzieje wszędzie, gdzie władza z publicznego nadania, przestała być traktowana jako służba, zobowiązanie. W tym kontekście bardzo znamienny wydaje mi się źródłosłów słowa minister, używanego do określenia jednego z najważniejszych urzędników w państwie: „minister” to po łacinie sługa, pomocnik.
Mój ideał radnego? Radny społecznik. Radny, który poza utyskiwaniem na burmistrza, mały budżet i stowarzyszenia uczepione samorządowego cycka, potrafi zrobić coś pozytywnego, przejąć inicjatywę, zadziałać niekonwencjonalnie – z korzyścią dla swoich wyborców. Myślę, że zbyt łatwo zawęziliśmy tę funkcję do roli pseudourzędnika od głosowania uchwał i rozliczania z ich wykonania. Pora to zmienić. Wybory samorządowe coraz bliżej.
Oczywiście Panie Piotrze popieram. Z tym tylko jednym wyjątkiem, że ten przykład o którym pan pisze-zrzekania się swojego wynagrodzenia powinien przyjść z samej góry od Burmistrza. Pamięta Pan jaki był mój apel podczas poprzednich wyborów do wszystkich kandydatów na burmistrza i radnych,aby rzekli sie publicznie tej części swojego wynagrodzenia ponad średnią krajową i przeznaczyli je na cele społeczne? Dlatego z tego typu radami ja na Pana miejscu najpierw uderzyłbym w stronę Burmistrza przecież to on powinien świecić przykładem. A jest zupełnie odwrotnie nie dość, że wydaje bezsensownie publiczne pieniądze na wojnę ze mną i Grzegorzem to jeszcze w bezczelny sposób przywłaszczył sobie moje pieniądze w kwocie 7425,81 i “pali głupa” na zadaj pytanie…, że roszczenie mi się przedawniło. Pod grożbą odpowiedzialności karnej mogę stwierdzić że Burmistrz świadomie nie oddał mi należnych zgodnie z podpisaną przez uprzedniego Burmistrza umową kwoty 7425,81 zł. Czyli urząd okradł mnie w majestacie prawa. Może pan spróbuję zapytać o ta kwestię Pana Burmistrza jakie jest jego zdanie na ten temat. Z wyrazami szacunku.
Ma pan rację niech poszukają te dwie panie, sponsora na zrobienie owego podwórka,albo niech przeznaczą na to swoje diety,wtedy będzie można powiedzieć , że to radne z powołania i z sercem, i nie będą porównywane do grabi,które grabią tylko do siebie.
Proponuję żeby obydwie” radne”zaczęły pracować społecznie w RM,niech ich diety idą na cele np.charytatywne,ciekawe czy w przyszłych wyborach byłyby takie chętne do startowania.