POLMED
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  styl życia  >  Current Article

Moje trzy grosze. Powietrze z balonika

Przez   /   28/12/2016  /   No Comments

Magiczna Legnica? Oby tak. Oby jak najdłużej. Jednak z moich prywatnych obserwacji wynika, że z roku na rok magia Bożego Narodzenia uchodzi ze świata jak powietrze z przekłutego balonika.

1. Pyr pyr zajeżdżamy. Na nasz widok otwierają się drzwi wciśniętej dyskretnie między większe auta corsy. Z tylnego siedzenia gramoli się Święty Mikołaj.
– Sroka jestem – dekonspiruje się na dzień dobry. Naciąga przyczepioną na gumce brodę, by pokazać uśmiech.
Naciągamy uśmiechy:
- K. – przedstawia się K.
- K. – przedstawiam się ja.
Czas to pieniądz, więc święty pragmatycznie podsuwa pod bagażnik czerwony wór.
- No, dawajcie te prezenty…
2. Wolałbym, żeby zatupał i zahuczał: „Hu, hu, a co to za zima bez śniegu! Renifery musiałem zostawić w chmurach, bo saniami nie da rady jechać. I telepię się takim gówienkiem” (tu obowiązkowo kop w oponę corsy). „No i najgorsze: w bagażniku dziura, prezenty pogubiłem, nie macie tam czego, bo dzieci czekają…”
3. – Kuźwa – mruczy kierowca pekaesu. Nacisnął nie ten klawisz co trzeba i wydrukował zły bilet. – Pan siada blisko, jakby co będę się tłumaczył – wzdycha wciskając mi do ręki poszarpany karteluszek.
Za oknem chwyta mróz. Mimo późnej pory, jest jasno od porozwieszanych po stodołach gwiazd betlejemskich. Płoną oplecione w girlandy kolorowych światełek choinki w ogródkach i obrysowane neonową fastrygą kontury domów. Elektryczne mikołaje, dzwoneczki, renifery, chmurki, bzdurki…
- Pan patrzy, kuźwa, jaka ameryka – kręci głową kierowca. – Elektrownia nie wyrabia.
Przez większość trasy jestem jedynym pasażerem, więc co jakiś czas odwraca się do mnie i pomrukuje coś o świętach, Narodowym Funduszu Zdrowia i pogodzie. A potem dosiada się ten trzeci i wybawia mnie od obowiązku rozmowy z kierowcą. Z ulgą wtulam głowę w kołnierz kurtki i przytulam się do szyby. Prawie śpię, w ciepłej jak gniazdko kieszeni ściskam zły bilet, a ameryka błyska mi się gdzieś pod skórą. Obco, w mechanicznych konwulsjach.
4. – A Świętego Mikołaja nie ma – mówił mi Szymon. Mówi to tak, jakby chciał bym zaprzeczył. – Nie ma. Jakiś pan przebiera się…
Potem już nigdy nie dał się namówić do wysyłania listów na Biegun Północny. Co najwyżej zakreślał nam w broszurce z hipermarketu zabawki, o których marzył.

Piotr Kanikowski

    Drukuj       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

img_5342,mVqUwmKfa1OE6tCTiHtf

Koniec sporu zbiorowego w MOPS. Jest porozumienie

Read More →