Jestem zaskoczony poruszeniem, jakie po prawej stronie wywołał mój felieton na temat spektakularnego popisu ignorancji w wykonaniu wiceprzewodniczącej Rady Miejskiej Legnicy Joanny Śliwińskiej-Łokaj. Adam Kowalczyk – wiceprezes miejscowego Klubu Gazety Polskiej – odreagował mój króciutki, prosty jak cep tekst dwoma długimi i pokrętnymi w Gazecie Piastowskiej, więc plus dla niego. Aż dziw, że po tylu intelektualnych fikołkach był w stanie wylądować na baczność przed partyjnym aktywem.
Warto docenić z osobna każdy z jego tricków.
Na początek Adam Kowalczyk zademonstrował czytelnikom zgrabny switch. Deskorolkowcy nazywają tak ewolucję wykonywaną z użyciem nogi przeciwnej do tej, którą normalnie posługują się podczas jazdy. Publicysta Gazety Piastowskiej pisze, że wypunktowana przeze mnie wypowiedź pisowskiej radnej w dyskusji o żłobkach była “nie dość przemyślana”, “niefortunna”, “nieroztropna”, bo – jak tłumaczy – nie godzi się odbierać jednym, aby dać innym.
Przez parę akapitów jedzie, ostrożnie, na tej myśli, po czym zmienia nogę na właściwą (styl regular), tzn. stawia tezę, że Joannie Śliwińskiej-Łokaj obrywa się wcale nie za głupotę i niekompetencję, ale za naruszenie tabu – podniesienie ręki na paskudną peowską świętość, Teatr Modrzejewskiej. Nietrudno dostrzec, że po przeniesieniu nacisku na lewą nogę i uwolnieniu prawej do robienia dalszych ewolucji Kowalczyk odzyskuje pewność siebie.
Slide to ślizganie się drewnianą krawędzią deskorolki po przeszkodzie. Pozbawione kontaktu z powierzchnią kółka kręcą się wtedy bez sensu. W obu felietonach jest wiele miejsc, gdzie publicysta Gazety Piastowskiej popisuje się tą techniką. Np. utyskuje na użyte przeze mnie deprecjonujące słowo “stołek”, podczas gdy – jego zdaniem – to, co wiceprzewodnicząca Joanna Śliwińska-Łokaj ma pod pupą, to fotel. Szlachetny fotel, który – dla jasności dodam od siebie – kosztuje podatników miesięcznie 2 863 złote i 7 groszy. W drugim tekście pod trafnym tytułem “Piąte przez dziesiąte”, fantazyjny slide wyrzuca Adama Kowalczyka poza legnickie podwórko. Długo jedzie po wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego z kompletnie odczapową tezą, że tamtejsza scena sobie nie radzi, bo ma w mieście konkurencję w postaci Filharmoni Dolnośląskiej. Nie wytracając pędu przekonuje, w stylu regular, że gdyby Legnica posiadała tak prężnie działającą filharmonię, to ludność, szczególnie młodzież, przestałaby chodzić do teatru Głomba. Na slide wygląda mi też ten fragment, kiedy Adam Kowalczyk biadoli nad “notorycznym brakiem młodzieży na widowni” Teatru Modrzejewskiej, ignorując fakt, że kilka razy w miesiącu aktorzy grają przedpołudniowe spektakle z wyłącznie młodzieżową widownią.
Kompletnie od ziemi odrywa się polemizując z opinią, że biznes Joanny Śliwińskiej-Łokaj (sala weselna) kojarzy się z chałturą a nie ze sztuką. W uniesieniu pyta, czy miałbym tyle odwagi, aby między “Ona tańczy dla mnie” a zabawą w przepychanie jajeczek przez nogawki stanąć “na żywca” przed weselnikami imprezującymi u pani wiceprzewodniczącej i oznajmić im, że nie robią kultury. Kółeczka same kręcą się w powietrzu, prawda?
Z ewolucji zaprezentowanych na łamach Gazety Piastowskiej najefektowniejszy jest chyba crooked, czyli publicystyczny odpowiednik tricku, polegającego na odchyleniu tyłu deskorolki w stronę, z której skater brał przeszkodę. Autor zgłasza zastrzeżenia do zamieszczonej w moim felietonie listy styczniowych propozycji teatru adresowanych dla młodych widzów. Jego zdaniem tę listę nalezałoby skrócić do jednego “Roku na Ziemi”, bo dwa pozostałe (“Baśń o pięknej Parysadzie” oraz “Duży Książę i Czarny Pies”) “to widowiska dla mocno starszych niż żłobek odbiorców. Dla młodzieży”. Potem Adam Kowalczyk ocenia jednak, że “Duży Książę” nie jest dla młodzieży, bo tak pasuje mu do tezy, że dla młodzieży w ogóle nie ma nic w teatrze.
Innemu od tych fikołków dawno zakręciłoby się w głowie, ale wiceprezes legnickiego Klubu Gazety Polskiej ląduje zręcznie przez Joanną Śliwińską-Łokaj oraz partyjnym aktywem i od razu przyjmuje pozycję na baczność. No – stwierdza Adam Kowalczyk w “Piąte przez dziesiąte” – może i pani radna nie dość przemyślała swoją wypowiedź na temat teatru, ale za to “nienajgorzej radzi sobie na nieco innym rynku”, “robienie pieniędzy jest biznesem – niezależnie od tego czy urządza się wesela czy robi kulturę”, “pecunia non olet” i w ogóle o co ten rwetest.
“Polna myszka siedzi sobie/ I ząbkami serek skrobie.”
Piotr Kanikowski
PS: Zamieszczam trzy linki do materiałów źródłowych. Pierwszy do mojego felietonu “Czego nie wie radna Joanna”. Drugi i trzeci do felietonów Adama Kowalczyka z Gazety Piastowskiej. Życzę dobrej zabawy.
a tak generalnie panie kowalczyk dlugo i nudnie jak u ksiegowego.Tym pan nie zrobi furory.Co najwyzej mozna glowe okrecic tym tasiemcem i powiesic z rozpaczy.
przeczytalem. Musieli sie zmordowac strasznie takom pracom i musialo ich byc trzech.Mysle ze tez tyle liczy ten ich klub niemiecki.
jakby to zgrabnie ujeli na miescie….wacio z intelektem ciecia. Ale jak juz wiemy ze to klub gazety polskiej to i tak dobrze.