Szacuje się, że w Polsce szeroko rozumiane płatne usługi seksualne świadczy od 18 do 20 tysięcy osób. Czy prokuratorzy rutynowo prześwietlają każdą z nich pod kątem ewentualnego naruszenia artykułu 204 Kodeksu karnego, który zakazuje czerpania korzyści z cudzego nierządu? Nie sądzę – tak jak nie sądzę, by każdy urzędnik był sprawdzany na okoliczność ewentualnego przyjmowania korzyści majątkowych a na każdy skup złomu z gruntu padało podejrzenie, że pokątnie handluje uranem od Czeczenów.
Zatem co szczególnego jest w przypadku prostytutki, która uwiła sobie erotyczne gniazdko w mieszkaniu wynajmowanym od posła Roberta Kropiwnickiego, skoro od ponad dwóch miesięcy specjaliści z Prokuratury Okręgowej w Legnicy (sic!) węszą za jej – wciąż czysto hipotetycznym – alfonsem? Wyłącznie to, że do prywatnej działalności gospodarczej pani wykorzystywała lokal należący do polityka Platformy Obywatelskiej, bliskiego zaufanego Grzegorza Schetyny i sądowego adwersarza wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego.
Ten przypadek pokazuje, że po niespełna roku „dobrej zmiany” śledczy w Legnicy bezbłędnie wyczuwają skąd wieje wiatr i czego oczekuje od nich nowa władza. Nie potrzeba było żadnego bezpośredniego polecenia z góry. Z naszych ustaleń wynika, że nikt nie dzwonił z Warszawy, by w szafie prostytutki na gwałt szukać trupa stręczyciela a najlepiej gdyby przy okazji wyciągnąć z niej także posła PO w formie trupa politycznego (tzn. bez formy). Sprawę załatwił liścik z artykułem prasowym oraz niewinną, niewyrażoną wprost sugestią, jak prowincja mogła przegapić tak ewidentną okazję do uderzenia w opozycję.
To oczywiście nie pierwszy raz, gdy na prokuraturę pada cień podejrzeń o działanie na polityczne zamówienie (przypomnijmy chociażby odmowę wszczęcia postępowania w sprawie korumpowania schetynowców przez protasiewiczowców przed zjazdem PO w Karpaczu w 2013 roku czy umorzenie śledztwa w sprawie decyzji pełnomocnika ministra Aleksandra Grada na walnym zgromadzeniu w KGHM w 2011 roku). Po raz pierwszy mam jednak wrażenie, że legniccy śledczy utracili charakteryzującą ich dotychczas finezję ruchów i zachowują się trochę jak słoń w składzie porcelany. Zgaduję, że ma to związek z presją czasową, tzn. pilną potrzebą dostarczenia wiceministrowi Jakiemu amunicji, która mógłby wykorzystać w sądowym sporze z posłem Kropiwnickim. Nie potrafię wyobrazić sobie innego powodu, dla którego tuż przed warszawską wokandą prokuratura rezygnując z dyskrecji zrobiła przeciek do mediów ukazujący, jak liche podstawy do prowadzenia śledztwa rekompensuje wielką gorliwością do wspomożenia wiceministra w jego kłopotach.
Piotr Kanikowski
Jakos dziwnie to idzie w parze z rewolucyjna aktywnoscia policji z legnicy jesli dotyczy to KODu a zarazem niskimi notowaniami jesli chodzi o wykrywalnosc.Tak to jest jak kurduple z dolu zapatrza sie na kurdupla u gory.