Taplary znacie? Znacie, bo nawet jeśli ktoś nie czytał „Konopielki” Redlińskiego, to przynajmniej film w telewizji widział. Tam na górce pod głazem leży zakopany złoty koń. Kopyta tylko ma żelazne i podkowy ze srebra, poza tym cały złoty. Za takiego konia można by nakupić tyle cukru, marmolady, chleba, kiełbas, że cała wieś i w sto lat by tego nie przejadła. Dlaczego taplarscy górki szpadlami nie przekopią? Też wiecie: bo boją się, że żadnego złotego konia tam nie ma i bajanie, które tak bardzo lubią, skończy się.
A legnickie podwórko na rogu Żwirki i Wigury oraz Działkowej znacie? Tam nie było złotego konia. Tam nic nie było: odrapane garaże, śmietnik, kałuże, wertepy, skołtuniona trawa, jakieś chaszcze, trzepak, psie kupy, szarość, pustka i beznadzieja. I tak jak taplarscy bajali o złotym koniu, tak mieszkańcy kamienic przy Wigury, Działkowej, Senatorskiej narzekali, że dookoła brzydko jest i bez sensu.
Aż rok temu mój kolega Piotr Krzyżanowski, fotoreporter Gazety Wrocławskiej, wymyślił, żeby zbudować tu siłownię zewnętrzną. Złożył wniosek do Legnickiego Budżetu Obywatelskiego, zmobilizował okolicę do głosowania i wspólnie przekuli beznadzieję w coś co ma sens. Powstał fajny, obsadzony zielenią kącik, w którym można spotkać się, poćwiczyć, wypocząć.
Brawo dla Piotra. Brawo dla wszystkich, którzy – tak jak on – piszą projekty do LBO, zbierają podpisy, szukają sojuszników, głosują, próbują na swój gust kawałek po kawałku zmieniać niekoniecznie przyjazną okolicę w fajne, dobre do mieszkania miejsce. Warto korzystać z możliwości stworzonych przez władze Legnicy zamiast liczyć, że złoty koń sam do nas spod ziemi na żelaznych kopytach przycwałuje.
Piotr Kanikowski
FOT. LEGNICA.EU