PiS planuje zachować się jak apodyktyczna macocha, która wpada do pokoju przybranej córki i wyrzuca do kosza jej ulubione lalki Ever After High w nadziei, że bez nich dziecko zainteresuje się leżącym w kącie pocerowanym misiem po babci i ołowianymi żołnierzykami wyklętymi.
Dla apodyktycznej macochy nie mają znaczenia uczucia dziecka. A dla PiS-u nie liczy się zaufanie, jakim legniczanie od kilkunastu lat darzą Tadeusza Krzakowskiego. Jeśli prezes Jarosław Kaczyński spełni swą zapowiedź o wprowadzeniu kadencyjności w samorządach, podczas najbliższych wyborów w 2018 r. (może już w 2017?) prezydentowi Legnicy nie będzie wolno ubiegać się o piątą kadencję. Wzmocni to politycznych rywali Krzakowskiego, którzy póki obowiązywały czyste reguły gry, nie dawali mu rady w demokratycznych zawodach.
Droga do reelekcji zostanie zamknięta także innym włodarzom, którzy co najmniej od roku 2010 utrzymują się na urzędach: prezydentowi Lubina Robertowi Raczyńskiemu oraz burmistrzom Janowi Serkiesowi z Chojnowa, Alicji Sielickiej z Prochowic, Wiesławowi Wabikowi z Polkowic, Józefowi Kołczowi ze Świerzawy, Jarosławowi Wrońskiemu z Bolkowa, Sławomirowi Maciejczykowi z Wojcieszowa. Podobny los czeka wielu wójtów: Władysława Bigusa z Rudnej, Zdzisława Tersę z Kunic, Beatę Castanedę-Trujillo z Krotoszyc, Marię Leśną ze Złotoryi, Tomasza Sybisa z Pielgrzymki, Mariusza Forysia z Mściwojowa, Sebastiana Oszczędę z Paszowic.
Jedna ustawa zmiecie ich wszystkich do kosza – tak dobrych, jak złych gospodarzy, bez wyjątku. Pozostanie im co najwyżej rola mentorów. Będą mogli przed końcem kadencji wskazać kontynuatorów swojego dzieła, namaścić ich na czas kampanii wyborczej i zaapelować do mieszkańców, aby dokonali odpowiedniego wyboru.
Znam argumenty za kadencyjnością. Wiem, że to sposób na rozbicie towarzyskich koterii i klik, które opanowały część samorządów, okopały się na stołkach i korzystając z uprzywilejowanej pozycji manipulują wyborcami. Ale wiem też, że państwo ma inne mechanizmy do walki z lokalnymi patologiami. Jeśli miasto opanowały szczury, to zrzucanie bomby atomowej wydaje się najgorszym pomysłem na deratyzację.
Piotr Kanikowski