Ustawowy obowiązek opieki nad bezdomnymi zwierzętami samorządy w dużej mierze przerzuciły na społeczników. Słusznie uznały, że złotówkę zaoszczędzoną w magistracie na fikuśne fontanny lub promocyjny gadżet, wyłoży z własnego portfela emerytka, bo będzie jej żal patrzeć na gromadę głodnych kotów pochowanych po krzakach.
Policzmy to. Dorosły kot w domu zjada dziennie 120 ml suchej i 320 g mokrej karmy. Dla właściciela liczącego się z pieniędzmi – wybierającego tańsze z dostępnych na rynku produktów – to oznacza codzienny wydatek około 4 zł. Na wszystkie koty wolno żyjące w mieście Legnica przeznaczyła w budżecie na 2021 rok 15 tysięcy złotych. Załóżmy, że wolno żyjący kot zjada jedną czwartą tego, co kot domowy, a resztę jego pożywienia stanowi to, co sam upoluje (ptaki, myszy) lub wyszpera po śmietnikach. To oznacza, że przy oszczędnym gospodarowaniu środki zabezpieczone w budżecie Legnicy wystarczą na roczne utrzymanie zaledwie 41 kotów. Stop! Wystarczyłyby na utrzymanie 41 kotów, gdyby z tej samej puli – przypomnijmy, 15 tys. zł – nie były finansowane zabiegi kastracji kocurów (jeden to około 100 – 150 zł) i sterylizacji kotek (150 – 300 zł), leczenie, zakupy domków i inne wydatki związane z kotami wolno żyjącymi. Robię te wyliczenia, żeby pokazać, jaką fikcją, obłudą, mydleniem oczu są przedkładane co roku przez prezydenta i zatwierdzane przez radę miejską programy opieki nad zwierzętami bezdomnymi. Opieka nad kotami wolno żyjącymi w Legnicy od lat bazuje na bezinteresownym, prometejskim zaangażowaniu empatycznych osób, które nie potrafią przejść obojętnie obok cierpiącego zwierzęcia i z własnej pensji, renty, emerytury dokładają do tego, na co skąpi samorząd. To oni – często niedojadając, niedosypiając, żyjąc skromniej niż mogliby – uzupełniają deficyt humanitaryzmu urzędników z mocy ustawy odpowiedzialnych za los bezpańskich kotów.
Miasto liczy na nich w tym roku bardziej niż kiedykolwiek. Mogę tak napisać dlatego, że w 2017 i 2018 roku na wolno żyjące koty Legnica rezerwowała w budżecie po 3o tys. zł, w 2019 i 2020 r. po 20 tys. zł, a w 2021 r. tylko 15 tys. zł. To paradoks: w miarę wzrostu inflacji wydatki na ten cel, zamiast rosnąć, spadają, a ciężar troski o wegetujące po ruinach, piwnicach, parkach zwierzęta w coraz większym stopniu legnicki samorząd przerzuca na wrażliwców. W odróżnieniu od urzędników z magistratu oni na widok kotki, która okociła się w krzakach, nie powiedzą: To nie moja sprawa. Dla nich to zawsze będzie ich sprawa, choćby mieszkali na drugim końcu Legnicy.
Gdy kilka dni temu w podwórku przy ul. Hutników 21 w rurze kanalizacyjnej utknęły na kilka dni dwa wolno żyjące kocięta to oni, nie urzędnicy, desperacko szukali ratunku. A gdy próbowali zaangażować do pomocy miejskie służby, usłyszeli m.in. że taka akcja dużo kosztuje. Pieniądze są ważne, ale w końcu nie tylko o nie chodzi. W Legnicy jest wielu ludzi, którzy bez żalu wyłożą swoje, by zwierzęta nie cierpiały. Czasem jednak, jak w tej sytuacji z kotami w rurze, przydałby się ktoś, kto za nich będzie szukał rozwiązania problemu, dzwonił gdzie trzeba, ściągał służby, organizował pomoc. Kilka lat temu miasto pomyślało, że warto mieć oficera rowerowego i koordynatora wolontariatu. Dlaczego do tej pory nie dostrzegło potrzeby powołania koordynatora opieki nad bezdomnymi, wolno i dziko żyjącymi zwierzętami, choć jest ich w Legnicy znacznie więcej niż rowerzystów i wolontariuszy razem wziętych?
W Radzie Miejskiej Legnicy zasiada co najmniej kilka osób, które – sądząc po składanych interpelacjach – nie są obojętne na krzywdę zwierząt. Pisząc ten felieton liczę też na wrażliwość prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, który ma kota i traktuje go jak członka rodziny. Schronisko na Ceglanej, budki dla ptaków, domki dla kotów – super. Ale spójrzcie na tzw. karmicielki – społeczne opiekunki kotów – albo na Amandę Mizerę, czuwającą nocą przy rurze na Hutników 21, wydzwaniającą na ślepo do różnych instytucji, i odpowiedzcie sobie sami na pytanie, czy to wystarczy.
Piotr Kanikowski
casus fortúitus na swoj sposob jezdes biedaku ale swoja droga jezdes jak ta trzecia noga od stolu.
z grubsza mozna strescic to tak..ze czlowiek czlowiekowi wilkiem a kszaczkowski koty glodzi.
nie rozumie argumentów i opluje w zacietrzewieniu!>>>biedactwo ty moje to dopiero teraz na to wpadles.Tyle sie namordowales a mogles kotom pomagac.W tym czasie.
Trzeba mieć kota a debili zamykać w szpitalach!
Tyle o lustratorze…i koniec tematu, bo dyskusja z idiotą nie ma sensu – nie rozumie argumentów i opluje w zacietrzewieniu!
myśl zasady homo homini lupus est!>>>>>>>>>człowiek człowiekowi wilkiem (jest).Dosc znane i oklepane.Ten wybraniec elyty legnickiej stara sie przebic mateuszka wiec staje na palcach zeby go widzieli jaki swiatly łacinnik jest.. Tak wiec czlowiek czlowiekowi wilkiem jest a wiec nie lubi kota.Czeba miec kota !!!!!!!
ystarczającym przykładem są komentarze persony określającej się nickiem “lustrato>>>dobre… jak przecietny kmiotek wie kto niszczy koty.Kmiotek juz nie ma jak, to zostaje mu tylko morderca kotow. I to jest fascynujace jak glupota ludzka wznosi sie na poziomy.Ale w koncu dlatego tu jestem zeby badac, mierzyc i obserwowac te glupote. Dodajmy jako wlasciciel dwoch kotow.Mysle ze gdyby bylo wiecej zydow i czarnych to im by sie oberwalo.Zyd polujacy na koty na mace.Moze byc ?????
Szanowna Redakcjo,
Fałsz i obłuda wybrańców społeczeństwa jest ugruntowana w tymże społeczeństwie.
Trudno oczekiwać właściwego traktowania zwierząt przez stworzenia mieniące się za człowieka a zachowujące się w myśl zasady homo homini lupus est! Wystarczającym przykładem są komentarze persony określającej się nickiem “lustrator”!
Nienawiść do siebie przekłada się na nienawiść do ludzi a potęguje nienawiścią do bezbronnych zwierząt…. Tacy to już jesteśmy nowocześni obywatele….