Legniccy radni Prawa i Sprawiedliwości znaleźli się w sytuacji narzeczonej siłą wiedzionej do ślubu. Pannica buntuje się i wyrywa, bo nie było jej źle u boku Jarosława Rabczenki, a być może – o zgrozo! – trochę się w nim nawet zabujała. Jeśli chcę pociągnąć tę metaforę (a chcę), to muszę napisać nie tylko o apodyktycznym ojcu, który ma twarz posła Krzysztofa Kubowa, i o Tadeuszu Krzakowskim czekającym drugi miesiąc przy ołtarzu, ale też o owocach trwającego już pół roku mezaliansu.
Ze związku PiS-u z Koalicją Obywatelską urodziło się kilka uchwał, które bez tego romansu nie miałyby szans. Najważniejszą jest tzw. „ uchwała biletowa”, dzięki której od dwóch miesięcy wszyscy uczniowie legnickich szkół i osoby po 65. roku życia nieodpłatnie korzystają z miejskiej komunikacji.
To ciekawa historia. Zaczęła się od pomysłu Jarosława Rabczenki i Macieja Kupaja z Platformy Obywatelskiej, by wzorem innych samorządów wprowadzić w Legnicy darmowe autobusy. Na początek radni chcieli zwolnić z kupowania biletów przynajmniej uczące się dzieci oraz młodzież. Tadeusz Krzakowski odnosił się do ich inicjatywy z niechęcią. W poprzedniej kadencji PO przegrało głosowanie w tej sprawie przez zblatowanych z prezydentem „starych” radnych PiS-u, którzy w decydującym momencie asekurancko wstrzymali się od głosu. Gdy po wyborach układ sił się zmienił, pomysł Kupaja i Rabczenki rozwinęli nowi, „młodzi”, radni PiS-u Łukasz Laszczyński i Arkadiusz Baranowski. To oni zaproponowali poszerzenie grupy uprawnionych do darmowych przejazdów o seniorów. Na sesji Tadeusz Krzakowski nie miał nic do gadania. Nie pamiętam okresu, w którym podmiotowość Prawa i Sprawiedliwości byłaby równie niepodważalna jak w tamtym momencie.
Jestem bardzo ciekaw, co będzie dalej. Ile autonomii będą w stanie sobie wywalczyć „młodzi” z PiS-u u boku prezydenta, którego wyswatały im partyjne góry.
Piotr Kanikowski