Złotoryjanka Natalia Gap nie wygrała finału “You Can Dance”. Wiem dlaczego.
Wcale nie dlatego, że jest mniej utalentowana od Mateusza Sobecko, mniej sprawna, mniej muzykalna albo mniej pracowita – bo nie jest. Nie oszukujmy się: w programach typu talent show nie zwyciężają najlepsi, ale najsympatyczniejsi. W gruncie rzeczy nie jest ważne co i jak robisz: śpiewasz jak Maria Callas, tańczysz metr nad ziemią, jesteś geniuszem gitary, pływasz niczym ryba, budujesz katedry z zapałek albo puszczasz mydlane bańki uszami. Jedynym talentem, o jaki telewizyjnym demiurgom chodzi, jest talent do rozkochiwania w sobie telewidzów. W telewizji tylko ta sztuka się liczy, bo ma wymierne, bezpośrednie przełożenie na pieniądze zarabiane przez stację. Gdyby twórcom “You Can Dance” naprawdę zależałoby na odkrywaniu i promowaniu tanecznych talentów – jak obłudnie deklarują – nigdy nie oddali by ich losu w ręce masowej widowni, której trzon z definicji stanowią ignoranci. Nigdy nie zgodziliby się na mierzenie talentów ilością SMS-ów od fanów.
Natalia jest sympatyczna, urocza jak jej ksywka: Gapsi. Ale nie na tyle, aby wygrać z atletycznym przystojniakiem o wrażliwej duszy i czarującym uśmiechu w programie oglądanym głównie przez płeć piękną. Zwłaszcza, że internetowi zawistnicy szybko doprawili jej w internecie gębę zarozumiałej panny ze skłonnością do ckliwego aktorstwa. Do każdego występu była perfekcyjnie przygotowana. Ale w ostatecznym rozrachunku jej kunszt i pasja nie miały znaczenia. Mateusz mógł zatańczyć gorszą solówkę, ale wystarczyło, że dotknął ręką serca, podniósł oczy ku górze i śląską gwarą wspominał zmarłego ojca – już wszyscy byli jego.
Producenci „You Can Dance” zadbali, aby finałowy odcinek zamienił się w swoisty turniej miast: Złotoryja kontra Ruda Śląska. Główna konkurencja, przegrana niestety przez Złotoryję, polegała na wysyłaniu SMS-ów w cenie 2,47 zł plus VAT. Warto w tym miejscu uświadomić sobie proporcje: Złotoryja ma 16 tysięcy mieszkańców, Ruda Śląska ponad 140 tysięcy. Rodzina i przyjaciele Natalii zrobili wszystko co mogli, by zmobilizować lokalną społeczność. Ze swojego miasta Gapsi dostała ogromne wsparcie – może to ono dodawało jej skrzydeł, bo z programu na program była coraz lepsza, coraz bardziej zachwycająca. Ale w ostatecznej rozgrywce nawet entuzjazm złotoryjan nie był w stanie zrównoważyć przewagi, jaką miał w pojedynku na SMS-y 140-tysięczny Goliat, Ruda Śląska.
Wygrał TVN. Wyzwolił emocje, rozbudził nadzieje, ściągnął kasę, pomachał nam śliczną rączką Patrycji Kazadi i zrobił sobie przerwę w promowaniu tanecznych talentów do następnej edycji „You Van Dance”. Czuję niesmak, że dałem się wciągnąć w jego grę. Że kiedy już wysłałem SMS-a na Gapsi i odsłoniłem miękkie podbrzusze, walił w nie przysyłanymi na telefon wiadomościami bez zażenowania. Podszywając się pod Natalię pisał z numeru 7222: „hejka! Potrzebuję dziś wieeeeeeelu SMSow! Czy chciałbyś żebym wygrała?”, „mam info, że idziemy 50/50, ale z każdym Twoim SMSem moje szanse rosną”. Podpuszczał: „Jeszcze możesz uratować swojego faworyta, ale musisz szybko głosować”. Kasa misiu, kasa.
Niezależnie od alergii na szelest liczonych przez TVN banknotów i obrzydzenia do tzw. talent show, gratuluje Natalii. Zasłużyła na Nowy Jork. Życzyłem jej Nowego Jorku i tego bajecznego stypendium od producenta zegarków. Żałuję, że się nie udało. Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to jak nagroda pocieszenia, ale zapewniam: kiedy na Facebooku złotoryjanie piszą, że dla nich wygrała, to jest to najszczersza prawda. Wygrała.
Piotr Kanikowski