“Damski t-shirt Jezus Książę Pokoju rozmiar XL” kosztuje na Allegro 35 złotych plus koszty wysyłki. W opisie przedmiotu sprzedający precyzuje, że na koszulce umieszczono “rzeczywistą twarz Jezusa Chrystusa z przodu w rozmiarze A4.”, a z tyłu napis “Mój Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną” w rozmiarze A3″. Na pewno będzie pasował do popcornu, gdybyśmy chcieli spędzić święta w kinie albo puścić sobie coś świątecznego z DVD.
W filmie “Northpole” (made in Hollywood) amerykański zuch trafia do magicznego miasteczka, gdzie mieszka Święty Mikołaj wraz ze swoimi elfami. “Miejsce to istnieje tylko dzięki ludziom wierzącym w magię Bożego Narodzenia. Jednakże w obecnych czasach każdy jest zbyt zajęty i pochłonięty własnymi sprawami, by odczuwać świąteczną atmosferę, przez co wioska Mikołaja zaczyna obumierać.” -anonsuje dystrybutor filmu na opakowaniu DVD. Dalej, jak można się domyślić, zuch ratuje święta, a cały świat oddycha z ulgą, bo znów w paśmie reklamowym przez nasze plazmowe telewizory przejedzie niekończący się konwój świątecznych ciężarówek Coca-Coli.
Popkultura, która specjalizuje się w mieleniu wszystkiego łącznie z religią na lekkostrawną papkę, także święto narodzin Jezusa Chrystusa przerobiła w “magiczne Boże Narodzenie” – infantylne, słodkie do wyrzygania, obrzydliwie zakłamane i przesiąknięte komercją. Gdyby ktoś chciał zajrzeć pod podszewkę tej “magii” znalazłby tam to samo, co w listopadzie i grudniu oferują hipermarkety: śnieg ze styropianu, pozłotko, plastik made in China, “Jingle Bells” i “White Christmas” z przecenionych świątecznych składanek na CD. Reniferki, elfy, mikołaje, aniołki, owieczki, gwiazdeczki, dzwoneczki, wstążeczki, choineczki, bombeczki, cuda niewidy. Pod podszewką „magicznego Bożego Narodzenia” jest wszystko poza powodem całej hecy: Jezusem Chrystusem – Synem Bożym, Mesjaszem i Zbawicielem, który nieco ponad dwa tysiące lat temu narodził się z Maryi Dziewicy w stajence na obrzeżach Betlejem, aby odkupić ludzkie grzechy. Nie ma w dziejach świata nikogo, kto wywołałby większy ferment niż pojawienie się tego dziecka. To nie przypadek, że w opisie dziejów Ziemi wciąż odwołujemy się do tej samej cezury: coś wydarzyło się przed narodzinami Chrystusa, coś po narodzinah Chrystusa.
Radykalizm Chrystusa – przede wszystkim wezwanie by rozdać majątek ubogim, zostawić wszystko i pójść za nim, zatroszczyć się o życie wieczne – kompletnie nie współgra z ideą zarabiania na „magicznym Bożym Narodzeniu”. Dlatego popkultura realizuje dwie strategie. Zgodnie z pierwszą stara się zupełnie przemilczeć narodzenie Jezusa Chrystusa zastępując prawdziwe wydarzenie bajeczkami o fabrykach Świętego Mikołaja i reniferach ciągnących wyładowane prezentami sanie nad dachami domów. Realizując drugą strategię, upupia Boże Narodzenie sprowadzając je do sielskiego obrazka, na którym piękna pani i siwy starzec pospołu z wołem i osiołkiem pochylają się nad żłóbkiem, w którym na sianie leży nagi bobasek. Tam, gdzie powinna być opowieść o tym, kim jest dla świata to dziecię – jest cisza.
Życzę wszystkim Nam, aby kiedy siądziemy do wigilijnych stołów, silniej niż magia Bożego Narodzenia przemawiał do nas sens narodzin Jezusa Chrystusa. Niech będą to święta pięknie, mądrze i dobrze przeżyte.
Piotr Kanikowski