Już trzy miesiące legnicka Policja ciągnie swój primaaprilisowy żart. Nawet najlepszy żart przeciągany w nieskończoność przestaje w końcu śmieszyć. Ten akurat może budzić grozę, bo wynika z niego, że polityczna aktywność w państwie PiS-u kończy się co najmniej przesłuchaniami na komendzie.
Miejska Komenda Policji w Legnicy prowadzi postępowanie o udział w nielegalnym zgromadzeniu wobec sześciu kodziarzy, którzy 1 kwietnia 2016 roku zostali spisani na ulicy Najświętszej Marii Panny. W ich przypadku zgromadzenie przybrało formę złośliwego rozproszenia. Zamiast trzymać się w grupie, co znacznie ułatwiłoby pracę organom Policji, cwaniaki z KOD-u rozdzieliły się i w pojedynkę spacerowały po kilkusetmetrowym odcinku od kościoła Mariackiego do Katedry. Ale i funkcjonariusze wysłani, by przeciwdziałać łamaniu prawa, okazali się nie w ciemię bici. Po znaczkach, ulotkach oraz flagach KOD-u zdołali wyselekcjonować przestępczy element z neutralnego tłumu przechodniów, wylegitymować wywrotowców, spisać ich i wprowadzić do policyjnych kartotek. Od trzech miesięcy rozpracowują ich specjaliści od przesłuchań.
Próbuję oszacować, ile (przepraszam za wyrażenie) osobogodzin poświęcono już na postępowanie w sprawie nielegalnego rozproszenia. Był jakiś oficer dyżurny, który zdecydował o interwencji. Było co najmniej dwóch funkcjonariuszy wysłanych na pierwszą linię frontu do wyszukiwania kodziarzy, ich legitymowania i spisywania. Podobno byli też wywiadowcy w cywilnych ciuszkach, obserwujący zajście z ukrycia. Może tak. Na pewno był ktoś, kto odebrał od policjantów raport i zdecydował, by kontynuować sprawę. Ktoś musiał powypełniać te wszystkie papiery, jakie wypełnia się kiedy rusza postępowanie. Ktoś sprawdził, czy miasto wydawało pozwolenie na publiczne zgromadzenie. Ktoś powysyłał do sześciorga wywrotowców wezwania na komendę. Ktoś zmitrężył co najmniej kilka godzin na ich przesłuchanie. Ktoś siedzi teraz i głowi się, jak z tego (przepraszam za wyrażenie) gówna ukręcić sensowny wniosek o ukaranie do sądu.
Jakby nie liczyć, fantomowe nielegalne zgromadzenie publiczne w Legnicy zajęło funkcjonariuszom już co najmniej kilkanaście godzin pracy. Zastanawiam się, czy Policję, uskarżającą się na niedoinwestowanie oraz chroniczny brak etatów, stać na takie marnotrawstwo sił i środków. No, chyba że potraktujemy tę sprawę jako ćwiczenia.
Piotr Kanikowski
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Nie myślałem, że doczekam takiego idiotyzmu, głupoty i braku elementarnego szacunku do obywatela, któremu nie odpowiada zawłaszczanie jego swobód przez służby policyjne, które powołane zostały do jego ochrony. Gratuluję Komendantowi i tym szeregowym policjantom za podjęcie tych nikczemnych działań. Dawniej ZOMO też pomagało władzy ludowej a dziś okryte jest wstydem i hańbą.
jak widac dowodztwo ma inne pilniejsze, nie cierpiace zwloki sprawy.
rozwijajac powyzsza mysl mozemy dalej zastanawiac sie nad kondycja policji w legnicy majac tyle powaznych spraw na glowie i taka historia kiedy to policjanci z legnicy dosolili panu ciezki mandat i duzo punktow za przekroczenie predkosci.
Sąd przyznał rację panu Kazimierzowi, a na legnickiej policji nie pozostawił suchej nitki. Z opinii biegłego możemy się dowiedzieć, że nie ma w ogóle pewności, czy radar był sprawny. Czytamy m.in. “Można z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać, że WRD KPP w Legnicy nie ma w zwyczaju weryfikacji sprawności przyrządów” albo, że “doświadczenie biegłego wskazuje, że takie zaniechanie jest dość powszechną praktyką w jednostkach policji”.
patrzac na tę widoczna twarz policmajstra Redaktorze nie oczekiwałbym jakiegos pomyslnego (od myslenia) rezultatu.Widac tam dozgonną bezmyslnosc.