Dzięki „złotemu pociągowi” Dolny Śląsk ma swoje pięć minut w mediach w kraju i za granicą. Nie potrafię pojąć, dlaczego ludzie odpowiedzialni za promocję regionu nie spróbowali podkręcić tego zainteresowania zanim świat się nami znudzi.
W latach 2012-2013 urząd marszałkowski zrealizował dwie kampanie promocyjne, ukazujące Dolny Śląsk jako miejsce pełne tajemnic. W pierwszej serii telewizyjnych spotów przemykający po bajkowo sfotografowanych komnatach Książa czy korytarzach krzeszowskiego opactwa ludzie kładli palec na ustach, dając do zrozumienia, że w tych pomieszczeniach kryje się jakaś magia trudna do wyrażenia słowami, jakaś zagadka. Druga seria reklam, jeszcze bardziej udana, powtarzała motyw dłoni przesuwanej po murze zamku Czocha, dotykającej ścian jaworskiego kościoła Pokoju albo nadstawionej po krople wody skapujące ze stropu Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. „Dolny Śląsk. Dotknij tajemnicy” – zachęcali autorzy tej promocyjnej kampanii.
Od kilku tygodni trwa szaleństwo wokół niemieckiego pociągu pancernego, który dwóch eksploratorów namierzyło w Wałbrzychu. Nie ma dnia, by krajowe i zagraniczne media nie spekulowały o wrocławskim złocie, które rzekomo znajduje się w zasypanych wagonach. Inni poszukiwacze ogłosili odkrycie trzech nieznanych dotąd korytarzy w rejonie kompleksu Riese w Górach Sowich. Równolegle archeolodzy prowadzący badania na terenie, przez który ma przebiegać droga ekspresowa S3 w pobliżu Legnicy, pochwalili się odsłonięciem fragmentu gigantycznego cmentarzyska Łużyczan sprzed 3-4 tysięcy lat. Potem do wałbrzyskiego starostwa wpłynęło zawiadomienie o dwóch nowych odkryciach z czasów II wojny światowej pod Mieroszowem. Wszyscy przekonujemy się, że na Dolnym Śląsku, gdzie się nie tknąć tkwi tajemnica.
Próżno oczekiwałem, że nakręcone trzy-cztery lata temu filmiki reklamowe z cyklu „Tajemniczy Dolny Śląsk” jeszcze mocniej podkręcą zainteresowanie naszym regionem. Ale nie ma ich w telewizji. A być może przy odrobinie wysiłku udałoby się przełożyć zbiorową fascynację ‘złotym pociągiem”, którego nikt nie widział, na zainteresowanie prawdziwym złotem ze Złotoryi, gdzie każdy może sobie wypłukać samorodka z Kaczawy. Być może turyści waliliby ławą nie tylko na zamek Książ, ale też do Bolkowa, Grodźca, Kliczkowa, Wolanowa, Czochy, Świn. Między doniesieniami o kolejnych etapach odkrywania „złotego pociągu” tak łatwo przemycić piękne ujęcia z Kościołami Pokoju w Świdnicy i Jaworze, Krzywą Wieżą w Ząbkowicach Śląskich, Świątynią Wang w Karpaczu, klasztorem w Lubiążu czy magicznym kościółkiem w Żelichowie.
Uważam, że póki pociąg z Wałbrzycha rozpala wyobraźnię ludzi na całym świecie, te spoty powinny chodzić po kilkanaście razy dziennie na każdym telewizyjnym kanale w Polsce i w stacjach niemieckich, francuskich, angielskich, austriackich… Pieniądze wydane na promocję zwróciłby się w dwójnasób, gdyby wśród turystów udało się wykreować modę na odkrywanie tajemnic Dolnego Śląska. To było, i chyba ciągle jest, w zasięgu możliwości.
Piotr Kanikowski
FILm/ FOT. YOUTUBE.PL/ UMWD