Kampania europarlamentarna jest smętna, nijaka, nudna jak flaki z olejem. Kilka zadziornych spotów Europy+ Twojego Ruchu, PiS-u i PO, które plączą się po internecie, nie rozruszało i już raczej nie rozrusza Polaków. Frekwencja 25 maja będzie niska. Ludzie nie angażują się, bo nie wiedzą, na ki czort im ten eurodeputowany potrzebny. No właśnie: po ki czort iść na wybory?
Wydaje się, że z tą całą Unią Europejską jest jak z Panem Bogiem: gdy trwoga, to do niej.
W regionie legnickim przerabialiśmy to, kiedy polski rząd nie chciał respektować wyników referendum w sprawie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego. W imieniu mieszkańców wójt Irena Rogowska poprosiła wówczas Brukselę o interwencję. Prośba została potraktowana poważnie – w dużej mierze dzięki zaangażowaniu dolnośląskiej eurodeputowanej Lidii Geringer de Oedenberg, która od początku wspierała obywatelski protest. Bruksela zbadała sprawę. Potwierdziła zarzuty. Zażądała od polskich władz, by na przyszłość solidnie konsultowały swoje decyzje z mieszkańcami wsi zagrożonych odkrywką. Od tego czasu rząd zaprzestał swych podchodów. Kosmiczny pomysł wycięcia lasów pomiędzy Legnicą a Lubinem, wysiedlenia kilkunastu wiosek, zburzenia kilku tysięcy domów, przesunięcia rzeki i osuszenia jezior przestał być zagrożeniem.
A kiedy pod koniec ubiegłego roku rząd wykreślił ze swych planów końcowy odcinek drogi ekspresowej S3 z Legnicy do Lubawki i powszechnie zaczęto wątpić, że kiedykolwiek będą na nią pieniądze, też szukano ratunku w Brukseli. To wtedy eurodeputowani Piotr Borys i Artur Zasada najpierw zaproponowali, a potem przeforsowali w europarlamencie poprawkę do instrumentu finansowego Łącząc Europę (CEF Connecting Europe Facility). Dzięki temu, brakujący fragment drogi ekspresowej z Nowej Soli do Hradca Kralove znalazł się na liście projektów, które mogą otrzymać 40-procentowe dofinansowanie do budowy. Europejskie pieniądze już ułatwiły polskiemu rządowi decyzję, o rozpisaniu jeszcze w tym roku przetargu na budowę odcinka z Legnicy do Bolkowa wraz z obwodnicami dla obu miast.
Te dwa przykłady wskazują, że czekające nas 25 maja wybory do Parlamentu Europejskiego mogą mieć przełożenie na to, co będzie albo nie będzie budowane na Dolnym Śląsku. Wszystkim – od władz samorządowych na różnych szczeblach i przedsiębiorców po zwykłych obywateli – powinno zależeć, aby nasz region miał w Brukseli jak najsilniejszą reprezentację. Ten cel jest do osiągnięcia pod warunkiem, że zmobilizujemy się i pójdziemy do wyborczych urn liczniej niż inne regiony Polski. Tylko tak można zwiększyć szansę, że nasze dolnośląskie sprawy znajdą w Unii Europejskiej solidne grono popleczników, bo – nie wdając się w szczegóły ordynacji – ilość mandatów w konkretnym okręgu jest uzależniona od frekwencji.. Te wybory są po to, by kiedy nastanie trwoga, mieć jeszcze jakiegoś Boga, choćby świeckiego, na podorędziu.
Piotr Kanikowski
PS: Felieton jest zapowiedzią pojawienia się nowego numeru bezpłatnego 24 Tygodnika Legnica-Lubin, z którego pochodzi. Zapraszamy do poszukiwań i życzymy miłej lektury.