To nie jest felieton dla dżentelmenów, więc jeśli czytają nas jacyś dżentelmeni, to sorry, Państwa zapraszamy za tydzień.
Będzie o pieniądzach. O mniej więcej dwóch milionach złotych – jednym milionie wydanym dobrze i drugim wydanym źle. Zacznijmy od tego drugiego.
Gazeta Wyborcza sporo uwagi poświęca niedawnej przygodzie pewnego „dyrektora polskiej spółki z branży metalurgicznej”, który w towarzystwie kolegów zaszalał w klubie go go o wdzięcznej nazwie Cocomo w Poznaniu. Za atrakcje płacił służbową kartą bez limitu. Kiedy odzyskał przytomność i przejrzał listę transakcji, okazało się, że jednej nocy wydał na alkohol 970 tys. zł. Teraz rachunek wnikliwie przegląda prokuratura.
Doniesienia o aferze brzmią intrygująco. Gazeta Wyborcza nie precyzuje, o jaką „polską spółkę z branży metalurgicznej” chodzi, ale nie od dziś w Zagłębiu Miedziowym wystarczy choćby lekko uderzyć w stół, by zabrzęczało KGHM-em. Z miejsca zatem odezwały się głosy obywateli, zaniepokojonych, czy aby Skarb Państwa nie dorzucił się do rachunku za szampana oraz towarzystwo pięknych pań.
Spieszymy uspokoić opinię publiczną, że w Polskiej Miedzi takie rzeczy są absolutnie wykluczone, bo zarządzają nią ludzie odpowiedzialni, rozsądni, oszczędni i zapobiegliwi, a nie utracjusze i lekkoduchy. Dobitnie dowodzi tego transakcja, jaką na początku kwietnia przeprowadziło na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych pięciu prezesów KGHM. Herbert Wirth, Jarosław Romanowski, Marcin Chmielewski, Jacek Kardela i Wojciech Kędzia kupili po 1900 akcji Polskiej Miedzi. Każdy przeznaczył na to po ćwierć miliona złotych ze swoich prezesowskich pensji. Razem wydali na akcje plus minus 1,3 mln zł.
W ten sposób upiekli kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze, transakcja ma szansę zwrócić się z nawiązką, gdy w połowie roku kopalnia Sierra Gorda uruchomi wydobycie miedzi, co z pewnością pozytywnie wpłynie na kurs KGHM. Po drugie, jako menadżerowie wysłali do giełdowych inwestorów sygnał, że z zarządzaną przez nich spółką jest wszystko w porządku; skoro dla szewca nie ma lepszej rekomendacji niż noszenie własnoręcznie zrobionych butów, to i menadżera giełdowej spółki powinien uwiarygadniać podobny pakiet udziałów. Aż dziw, że nikt wcześniej nie próbował takiego posunięcia. Po trzecie, panowie prezesi zapewnili sobie możliwość udziału w decyzjach, które niebawem będą zapadać na Zwyczajnym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy KGHM. Po czwarte, będą też mieli udział w dywidendzie, którą ZWZA wkrótce podzieli.
To niepodważalne dowody na zdrowy rozsądek we władzach Polskiej Miedzi. Nawet jeśli reszta menadżerów polskiej branży metalurgicznej ma zwyczaj szaleć w Cocomo, kąpać się w najdroższym szampanie i szastać złotymi kartami wśród nagich panienek, to nie ma wśród nich prezesów KGHM. Oni preferują zabawę na parkiecie Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.
Piotr Kanikowski