W tym tygodniu część mieszkańców regionu legnickiego spotkała niespodzianka z grubsza podobna do tej, jaką 13 grudnia 1981 roku zafundował społeczeństwu generał Wojciech Jaruzelski, gdy włączyli telewizor i nie było ?Teleranka?.
Tak objawiła się społeczeństwu cyfryzacja. To tajemniczy termin, z którym od kilkunastu miesięcy próbowały nas oswajać spoty w telewizji. Mniej więcej pojęliśmy, że cyfryzacja oznacza radykalną zmianę sposobu nadawania telewizji: tradycyjne naziemne nadajniki analogowe zostały wyłączone a zastąpiły je nadajniki do przesyłania sygnału cyfrowego. Odtąd obraz ma być high definition, a dźwięk dolby surround, przez co znacznie poprawi się nam komfort życia w czasie wolnym, a fajne polskie seriale okażą się jeszcze fajniejsze. Czyli cool.
Lojalne ostrzegano nas, że są, niestety, niedogodności. Możliwe, że będziemy musieli zmienić telewizor lub w wersji oszczędnościowej dokupić do niego sprytne pudełeczko zwane tunerem DVB-T, zdolne zmienić przedpotopowego rupiecia w bez mała odbiornik nowej generacji. Pudełeczko kosztuje około sto złotych.
Poszedłem zakupić to cudo. Zapłaciłem sto złotych bez jednego grosza, ale okazało się, że nijak nie da się pudełeczka podłączyć do telewizora. Nie da się, bo w komplecie, owszem, jest pilot i kabel zasilający, ale nie ma przewodu SCART służącego do połączenia z moim kineskopowym rzęchem. Pobiegłem do sklepu ów SKARB. Najtańszy made in China kosztował około 10 złotych.
Z wypiekami na twarzy obserwowałem, jak mój odmieniony cudownie telewizor wyszukuje kanały cyfrowej telewizji naziemnej. Wyszukuje, wyszukuje i…. nic nie znajduje. Ups. Metodą dedukcji doszedłem do wniosku, że winna jest antena. Dotychczas wystarczała, by złapać trzy śnieżące kanały, ale z cyfrowym sygnałem nie daje rady. Skoro zainwestowałem 110 złotych w tuner i przewód SCART, nie będę żałował trzech dych na antenę.
I oto jestem szczęśliwym odbiorcą 15 kanałów w jakości o jakiej dotąd nawet nie śniłem. Żeby jednak wzmóc mój komfort, będę musiał zainwestować jeszcze w uniwersalnego pilota, bo manewrowanie dwoma (jednym do tunera, drugim do telewizora) przewyższa moje manualne uzdolnienia. Chcąc w pełni korzystać z udogodnień, jakie stwarza mi zakupiona za 99,99 zł przystawka, powinienem także zaopatrzyć się w jakiś odpowiednio pojemny pendrive (50-150 zł) lub twardy dysk (300 zł wzwyż). Wówczas będę mógł przez port USB nagrywać programy i odtwarzać je jak w magnetowidzie. Ekran telewizora zastąpi mi przeglądarkę zdjęć i odtwarzacz multimedialny. Muszę też pomyśleć o kablu, którym połączę gniazdo LOOP z odtwarzaczem DVD, bo perspektywa przekładania obecnego okablowania ilekroć zechcę puścić film z płyty niespecjalnie mnie pociąga. Nawet nie wiem, jak taki kabel wygląda i ile kosztuje. Czy aby cała ta cyfryzacja to nie spisek (caramba!) sklepów z elektroniką i producentów sprzętu RTV?
Z pilotem w każdej dłoni zastanawiam się czasem, o ile byłbym bez tego wszystkiego szczęśliwszy. Czego Państwu też serdecznie życzę.
Piotr Kanikowski