Prezydent Tadeusz Krzakowski w lutym wydał własną gazetę. Odtąd będzie się ukazywała co miesiąc. Jak cały dziennikarski światek w Legnicy przejąłem się tym faktem bardzo. Może nawet za bardzo, bo przyśnił mi się koszmar. W moim śnie znowu jako uczniak siedziałem w szkolnej ławie, a surowy wuefista w zastępstwie chorej polonistki kredą na tablicy gryzmolił temat pracy klasowej. Zadanie brzmiało: “Napisz, jak wyobrażasz sobie Prezydenta na łamach”.
Westchnąłem, bo w pierwszej chwili nie miałem pojęcia, co można napisać na taki głupi temat. A jednak jak już wziąłem długopis, to pisałem i pisałem, jak we śnie. Rano obok łóżka znalazłem kartkę, z takim oto wypracowaniem.
“Prezydenta na łamach wyobrażam sobie tak, że łamy uginają się, a Prezydent w prostej lnianej sukmanie (by podkreślić więź z ludem pracującym) leży na łamach i duma o Legnicy.
Łamy uginają się, broń Boże, nie ze względu na ciężar zwyczajny Prezydenta, ale z uwagi na metafizyczny, absolutnie niemierzalny w kilogramach i odporny na diety-cud ciężar odpowiedzialności za miasto. Jestże to zaiste to same brzemię, pod którym z czasem gięli się jego poprzednicy: Kurek, Badoń, Jaroszewicz? A on, patrz wyborco, trwa czwartą już kadencję. Zda się, że piątą wytrzymać zdolny, mocarz.
Przyjrzyjmy się zatem łamom, na których spoczął, bo warto. Co kłos to ziarno tłuste, co snop to wypasiony, co sążeń to jakby ze złota szczerego nie ze słów. Sukces przy sukcesie poupychane gęsto niczym trzoda w chlewni lub wróble po kieszeniach. A jak człowiek po lekturze całość za jednym razem na podsumowanie rozumem objąć spróbuje, to nie obejmie. Nie da rady. Zasapie się, zacuka, zamyśli – i nie obejmie. Ino strach go jakiś głupi dopadnie, by się to całe eksperckie biadolenie o klęsce urodzaju w Legnicy przypadkiem nie sprawdziło.
Ho, ho, nie na ludzką miarę takie złote pasma po horyzont. Próżno cud taki pojąć zwykłemu człowiekowi, co na przemian to górka, to dołek. Chciałoby się jak Prezydent midasową rączką tego owego podotykać, ale poza łamami “Legnica.eu” czar nie działa.
Takie oto są łamy, na których po dwunastu latach znojnej pracy spocząć raczył Prezydent Legnicy. A w dalekim tle zupełnie inne, bo nieugięte łamy szumią. “Szumowiny” – myśli Prezydent (choć może wcale tak nie myśl, bo któżby znał prawdziwe myśli Prezydenta – na dobre teraz popuszczam wodze fantazji, bo przecież nie za biografię się wziąłem, ale za szkolne wypracowanie).
Co myśli Prezydent, to myśli. Ważne, że nieugięte łamy wydają mu się mocno podejrzane. Niby nieugięte, a Prezydentowi zda się mimo wszystko, jakby ktoś nimi kierował. Ani chybi jakiś dyrygent wrogi z tylnego siedzenia macha tam batutą. Bo choć w ojczystym języku szumią – jak wierzby Szopenowi – to ich muzyka nie układa się wcale w wesołe mazurki i kojące nokturny, które tak ukochał nasz Prezydent, ale raczej w coś wywrotowego na wzór chociażby “Etiudy Rewolucyjnej”.
Szumią więc te niedobre wywrotowe, że to za nasze pieniądze Prezydent na swoich łamach spoczywa. Wytykają mu, że rozpostarty jak car. Napominają, że mógłby się posunąć trochę, po dżentelmeńsku, by i pani Szymańska, strudzona po sesji, się położyła. Proszą, by zgiął kolano, to i pan Frost na skraweczku przynajmniej przycupnąć da radę.
O, i już za tymi podnoszącymi szum łamami czai się reszta opozycji z Platformy Obywatelskiej i PiS-u. Gotowa przy pierwszej okazji wskoczyć na pachnące świeżym drukiem prezydencie łamy. Już niezależnie od reszty radni niezależni główki wyściubili, czy nie dałoby się dla siebie jakiegoś kącika upatrzyć. “Zbóje, zbóje” – myśli Prezydent (choć może wcale tak nie myśli, tylko mi udręczona Mickiewiczem wyobraźnia podsuwa obraz czekających na kupca zbójców z ballady “Powrót taty”. Pamiętacie: “Brody ich długie, kręcone wąsiska, wzrok dziki, suknia plugawa”).
Radzi by wszyscy jeśli się nie da położyć wspólnie jak do wyborczej fotografii, złośliwie wyszarpnąć łamy spod Prezydenta. Radzi by go upokorzyć. W jakieś błoto go z tych kredowych łamów zrzucić, dla drwin wyborców i własnej hajterskiej chwały.
Ale on niezwyczajnie leży. Wcale nie po próżniaczemu, z pilotem w dłoni i wzrokiem utkwionym w kanał, gdzie Dami nadaje swe serwisy informacyjne. Wystarczy jeden rzut oka, by pojąć mowę tego samorządowego ciała. Nie zwykła to poza, ale postawa Rejtana – sukmana na piersi rozdarta, mięśnie napięte, wzrok gniewny, czoło zmarszczone. Ech, na wojnę Prezydent się tu się położył, nie aby nieść pokój.”
Takie mi we śnie wyszło wypracowanie. Bez zakończenia i niezbyt dobre. Chyba ani Prezydent, ani radni, ani koledzy dziennikarze piątki mi za nie nie przybiją. Skąd się wzięło? Może podświadomie chciałem przekłuć balonik, który od 12 lutego pompują na spółkę. Z jednej strony unoszą go patetycznye wyjaśnienia ratusza, że lud cierpiał na niedostatek informacji z miasta, z drugiej nieadekwatne do faktów, histeryczne reakcje części mediów i opozycji. Tymczasem warto, żebyśmy się po prostu trochę z tego wszystkiego pośmiali. I wrócili do prawdziwego życia.
Piotr Kanikowski
PS: Felieton jest zapowiedzią nowego numeru bezpłatnego 24Tygodnika Legnica-Lubin, który właśnie dzisiaj trafia do stałych punktów kolportażu w Legnicy i Lubinie. Polecamy gorąco jego lekturę.
Więc jednak…
Drogi Piotrze…
Przybijam piątkę.