Sukces w rządowych negocjacjach na Śląsku sponsorują literki: K, G, H, M.
Aż do czasu wygaszenia Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy, Brzeszcze i Pokój – nierentowne kopalnie Kompanii Węglowej – będą fedrować węgiel pod nowym optymistycznym szyldem: Spółka Restrukturyzacji Kopalń. Rząd zamierza pokrywać ich straty, co eufemistycznie określa się mianem restrukturyzacji. Koszt operacji oszacowano na 2,3 mld zł, ale znając bezkompromisowość naszych polityków wobec branży górniczej ekonomiści sugerują, że Spółka Restrukturyzacji Kopalń to worek bez dna.
Skąd rząd ma na to pieniądze? Z podatków, które płacimy wszyscy. Między innymi z wprowadzonego w 2012 roku podatku od wydobycia niektórych kopalin, przez który straciły sens plany budowy nowej kopalni miedzi pod Bolesławcem a działalność kopalni Lubin stała się – jak przyznaje prezes Herbert Wirth – trwale nierentowna. Z tytułu podatku od niektórych kopalin KGHM płaci fiskusowi rocznie1,6 – 1,8 mld zł. Nie licząc dywidend wypłaconych Skarbowi Państwa, w ciągu trzech lat lubiński koncern wpompował do polskiego budżetu grubo ponad 5 miliardów złotych, między innymi po to, by rząd mógł dla świętego spokoju na Górnym Śląsku dopłacać po 60 zł do każdej tony węgla. Chcą czy nie górnicy z KGHM w ramach zawodowej solidarności wspomagali górników z Kompanii Węglowej. Teraz będą wspomagać górników ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Uważam, że spółka miała dużo lepsze pomysły na wykorzystanie zysków wypracowanych w Legnicko-Głogowskim Okręgu Miedziowym. Dopóki Sejm nie wprowadził horrendalnie wysokiego podatku od wydobycia kopalin, w Lubinie snuto przecież plany powrotu z wydobyciem w rejon tzw. starego zagłębia miedziowego, w okolice Bolesławca, które od zamknięcia kopalni Konrad w Iwinach pogrążają się w biedzie i bezrobociu. Wyniki odwiertów tchnęły optymizmem – potwierdziły, że porzucone pod koniec lat dziewięćdziesiątych złoże w Synklinie Grodzieckiej zawiera wystarczająco dużo miedzi, by przy obecnych cenach na rynku metali jej wydobycie opłaciło się KGHM-owi. Ale po opodatkowaniu wydobycia miedzi rachunek ekonomiczny bolesławieckiej inwestycji przestał wyglądać dobrze. Plany trzeba było zarzucić. Z tego samego powodu Zakładom Górniczym Lubin zaczęło zagrażać przedwczesne zamknięcie. Z tego samego powodu KGHM będzie musiał rezygnować z eksploatacji słabiej okruszcowanych fragmentów złoża w tej i innych kopalniach. Z tego samego powodu zarabiająca miliardy złotych rocznie spółka musi się zadłużać, aby inwestować i przetrwać.
W wadze, kiedy jedna szalka idzie w górę, druga opada w dół. Przez politykę fiskalną rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz nie będzie pracy dla górników pod Bolesławcem i – być może już niebawem – nie będzie jej także w Lubinie. Będzie natomiast praca dla górników w kopalniach Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy, Brzeszcze i Pokój. Miliardy złotych, które mogły wspierać rozwój Dolnego Śląska, rząd woli topić w górnośląskim węglu. Bardzo jestem ciekaw opinii górników z Lubina. Czy podzielają dumę kolegów ze Śląska, którzy zwyciężyli z premier Ewą Kopacz. Czy to zwycięstwo ma sens.
Piotr Kanikowski
PS: Felieton zapowiada pojawienie się nowego numeru bezpłatnego 24 Tygodnika Legnica-Lubin. Nasi Czytelnicy są nie tylko dobrze poinformowani o tym, co dzieje się w regionie, ale też mają możliwość wygrania biletów do kina Helios oraz Teatru Modrzejewskiej. Warto nas poszukać.
Dziękuję. Poprawiłem błąd. Pozdrawiam
“dopłacać po 60 tys. zł do każdej tony węgla” – po ile ten węgiel?
Poza tym zgadam się, że rząd zarzyna dosłownie dojną krowę, dzięki której ludzie w naszym regionie mają pracę, a miasta górnicze kwitną… Wybitnie to niemoralne i nieetyczne… Lepiej dać ludziom odprawy i zasiłki, niech jak się pieniądze skończą zejdą jak najszybciej z tego świata, a nie pracują i generują zyski. Uważam też, że śląskie kopalnie też z pełnym rozmysłem zostały doprowadzone do tego stanu przez właśnie rządzących – wydoili, sprzedadzą i zysk ktoś będzie miał, niekoniecznie Państwo ogółem, raczej jednostki.