Dr Beata Skwarek – nauczyciel akademicki na Wydziale Nauk Społecznych i Humanistycznych PWSZ im. Witelona w Legnicy – zrelacjonowała dla nas wyprawę legnickich studentów, gimnazjalistów, wolontariuszy z Goślinowa i Chojnowa na Ukrainę. Grupa porządkowała i katalogowała groby Polaków. Zawiozła też dary dla mieszkańców Snitkowa.
3 lipca 2018 roku już po raz drugi z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Witelona w Legnicy, w ramach IX akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”, wyjechała na Ukrainę grupa wolontariuszy, aby pracować na cmentarzach, gdzie pochowani są Polacy. Skład grupy kształtował się do ostatniej chwili i ostatecznie 14 osób w różnym wieku wspólnie odbyło długą podróż do Snitkowa. Byli wśród nich studenci naszej Uczelni, gimnazjaliści z Gimnazjum Gminnego w Lubinie, wolontariusze z Goślinowa i Chojnowa.
Początkowe plany obejmowały wyjazd również na cmentarz w Drohobyczu, jednak w ostatniej chwili nastąpiła zmiana i pojechaliśmy do Snitkowa, w obrębie którego mieliśmy trzy cmentarze: w Snitkowie jako głównym miejscu naszego pobytu, w Murowanych Kuryłowcach i Nowej Uszynie, gdzie mieliśmy skatalogować polskie groby.
Wyjechaliśmy z Legnicy o godz. 16.00 do Wrocławia, gdzie odbyła się uroczysta odprawa z udziałem przedstawicieli Ministerstwa, Urzędu Marszałkowskiego i organizatorów wyjazdu – Fundacji Studio Wschód. Z Wrocławia o godz. 20.00 kordon pojazdów wyruszył w stronę granicy, którą przekroczyliśmy 4 lipca około godz. 6.00 rano.
Podróż była długa i męcząca. W drodze do Snitkowa pierwszym punktem naszej wyprawy stał się cmentarz Orląt Lwowskich i Łyczakowski we Lwowie. Z okazji 100-lecia niepodległości Polski uznaliśmy za istotne zapalenie zniczy na grobach żołnierzy i oddanie czci tym, którzy polegli w walkach o wolność naszego kraju. Groby m.in. Marii Konopnickiej i Gabrieli Zapolskiej to kolejne nieodzowne punkty naszego pobytu na cmentarzu, po którym zwiedziliśmy lwowski Rynek.
Dalsza podróż do Snitkowa przebiegała w dobrych nastrojach, które zweryfikował nieco stan bocznych dróg prowadzących do celu. Na miejsce dotarliśmy o godz. 20.00. Zostaliśmy bardzo ciepło powitani przez sołtysa wsi – Wiktora Olszewskiego i zaprzyjaźnionych mieszkańców. Rozlokowani w dwóch punktach (mieszkaliśmy w prywatnych domach) i bardzo zmęczeni, udaliśmy się na pierwszy nocleg.
Poranna pobudka na wsi, to niezwykłe przeżycie – za oknem śpiew ptaków, gęgot kaczek, gdakanie kur, do tego piękna, słoneczna pogoda. W czwartek (5.07.), po śniadaniu, odbyliśmy krótką naradę z sołtysem i udaliśmy się na cmentarz. Po dotarciu na miejsce zastaliśmy porośniętą wysokimi chaszczami łąkę, z której nieśmiało wynurzały się krzyże grobów naszych przodków. Cmentarz był tak zarośnięty, że aż trudno było uwierzyć, iż w ubiegłym roku wolontariusze równie ciężko tu pracowali i oczyścili dużą część terenu.
Nie zwlekając ochoczo zabraliśmy się do pracy. Wysoka temperatura powietrza utrudniała nam wykonywanie przydzielonych zadań, lecz cel naszej akcji motywował nas do zwiększonego wysiłku. W pierwszej kolejności należało wyrwać i wyciąć krzaki, wykosić trawę, powój i inne chwasty – niektóre z nich osiągały wysokość jednego metra lub były jeszcze wyższe. To zadanie należało do męskiej części naszej ekipy. W tym czasie część wolontariuszek zajmowała się usuwaniem na bieżąco ściętych zarośli, natomiast pozostałe zaangażowały się w przygotowywanie paczek ze słodyczami i przyborami szkolnymi przywiezionymi z Polski dla najmniejszych mieszkańców Snitkowa i szkoły w Kotużanach.
Warto w tym miejscu dodać, że dary zbierano na terenie PWSZ im. Witelona w Legnicy – w zbiórkę zaangażowali się studenci oraz pracownicy Uczelni i Stowarzyszenia „Wspólnota Akademicka”. Gmina Lubin również zakupiła wiele artykułów przekazując je dla dzieci. W ramach prowadzonej akcji Prezes Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej – Witold Idczak przekazał na ten cel 2 000 zł.
Późnym popołudniem można było zobaczyć pierwsze efekty prac na cmentarzu – część odsłoniętych pomników i napisów na mogiłach. Poczucie dobrze spełnionego obowiązku pozwoliło na udanie się na zasłużony odpoczynek. Jednak relaks po upalnym dniu i zregenerowanie sił nie było dane wszystkim. Nasza młodzież została poproszona przez gospodynię, u której mieli przyjemność gościć, o pomoc w sezonowych pracach. W tym celu udali się na pobliskie pole. Zapach siana, widoki i ostatnie promienie słońca tego wieczora stworzyły niesamowitą atmosferę. Młodzi ochotnicy mieli okazję przekonać się, jak bardzo ciężka jest praca na ukraińskiej wsi. Pomimo starań, nie byli w stanie dorównać umiejętnościom młodych rolników. Prace w polu przedłużyły się do późnych godzin nocnych, na co również nie byli przygotowani. Wycieńczeni, brudni i mokrzy, wrócili na nocleg po północy i po raz kolejny zostali mile zaskoczeni – gospodyni przygotowała dla nich suto zastawiony stół, co stworzyło niepowtarzalną okazję, by skosztować tradycyjnych ukraińskich potraw.
W piątkowy poranek (6.07.) o wysiłku z poprzedniego dnia przypominały obolałe mięśnie i siniaki oraz zadrapania. Pomimo tego wspaniała atmosfera między uczestnikami wyjazdu pozwoliła na szybką mobilizację do dalszej pracy. Przez kilka godzin, z przerwą na obiad, trwały prace porządkowe – wycinanie zarośli, grabienie, oczyszczanie pomników z mchu, którym były porośnięte. Ciężka i żmudna praca opłacała się – z zarośli wyłaniały się kolejne pomniki związane z polską historią i rodzinami m.in. Stadnickich (Piotr Stadnicki – zm. 1852 r., Ignacego z książąt Woronieckich; Wincenty Stadnicki dr filozofii – zm. 1869 r.), Czuryło (Marcin Czuryło z rodu herbu Korczak był początkowo dworzaninem królewskim, ale poświęcił się karierze wojskowej i został znanym rycerzem – niejednokrotnie odznaczył się w bitwach, szczególnie pod Połockiem, za co w roku 1587 na sejmie konwokacyjnym był awansowany do stopnia rotmistrza), Dzieduszyckich (Tadeusz Dzieduszycki (1724 – 1777) znany działacz wojskowy i polityczny pochodził z polonizowanego dawnego rodu Rusi Czerwonej herbu Sas)1 oraz zwykłych obywateli Snitkowa.
Sołtys Snitkowa, po obserwacji naszych zmagań z niesprzyjającymi warunkami pogodowymi (panował ogromny upał), chcąc pokazać nam rzeczywistość mieszkańców, zabrał nas na plantację malin i borówek. Mogliśmy po raz kolejny na własne oczy przekonać się, jak ciężka i mało dochodowa jest praca wśród owocowych krzewów. Dotychczasowe obserwacje życia naszych wschodnich sąsiadów skłoniły nas do wielu rozmów z miejscową społecznością i refleksji. Po raz kolejny doświadczyliśmy też gościnności mieszkańców tej niewielkiej wsi. Uczestniczyliśmy w tradycyjnym święcie Kupały, które jest bardzo ważnym wydarzeniem dla lokalnej społeczności. Festyn organizowany z tej okazji, rozpoczęło uroczyste otwarcie wraz z przemową sołtysa, następnie swoje umiejętności wokalne i taneczne zaprezentowały zespoły, w tym dzieci z tutejszej szkoły ubrane w tradycyjne ukraińskie stroje. Po części artystycznej najmłodsi otrzymali od nas przywiezione z Polski upominki. Widok uśmiechniętych twarzy dzieci był najlepszą rekompensatą za poniesiony wysiłek i trudy podróży.
Kolejny, sobotni poranek (7.07.) powitał nas słonecznymi promieniami. Zapowiedź burzy i opadów deszczu spowodowała, iż postanowiliśmy udać się do Murowanych Kuryłowic. Odwiedziliśmy księdza Walerego Dobrowolskiego, z którym udaliśmy się na polski cmentarz, choć trudno nazwać to, co tam ujrzeliśmy, cmentarzem. Na miejscu zastał nas las krzewów i drzew rosnących na stromej skarpie, na końcu której rozpościerała się wielka polana. Od drogi dojazdowej udało nam się w tym gąszczu dojrzeć dwa drewniane krzyże. Zapuszczając się w gęstwinę zielonych krzewów i drzew, z trudem można było odszukać groby Polaków, lub to, co po nich zostało. Pomimo burzy i deszczu próbowaliśmy dotrzeć do pojawiających się w dużych odległościach nagrobków, aby móc je sfotografować. Nie do każdego pomnika był bezpośredni dostęp, dlatego zdjęcia robiliśmy z oddali. Pomniki, które widzieliśmy z bliska, miały albo fragmentaryczne napisy, lub były one całkowicie nieczytelne. Były wśród nich pomniki bez żadnych danych umożliwiających identyfikację pochowanej osoby.
Pomimo zmiany pogody, pełni entuzjazmu wróciliśmy po południu na cmentarz w Snitkowie. Oczyszczona po deszczu atmosfera sprzyjała kontynuowaniu prac. Do wieczora kosiliśmy i grabiliśmy gęstwiny zarośli, oczyszczaliśmy pomniki z mchu i owijającego się wokół kolumn powoju.
Po kilku dniach ciężkiej pracy z radością powitaliśmy niedzielny poranek (8.07.). Dzień wolny zapowiadał się ciekawie: wspólne śniadanie, które upłynęło w dobrych nastrojach, Msza Święta w kościelnej kaplicy na cmentarzu. Popołudnie spędziliśmy w pobliskiej wsi Doliniany, gdzie odbywała się uroczystość z okazji odsłonięcia pomnika Szewczenki. Wzięli w niej udział miejscowi włodarze oraz przedstawiciele okręgu z samym gubernatorem tego obwodu. Imprezę ubarwiły występy zespołów folklorystycznych oraz solistów znanych społeczności ukraińskiej. Podczas festynu można było obejrzeć stoiska z wyrobami miejscowych gospodyń: prezentowano chleby, ciasta, naleśniki, pierogi i wiele innych wyrobów, którymi również nas częstowano.
Jednodniowy odpoczynek sprawił, że w poniedziałek (9.07.) ochoczo zabraliśmy się do dalszej pracy. Panował niesamowity upał, więc robiliśmy częściej przerwy i schładzaliśmy się w kościelnej kaplicy. W tym dniu pomagał nam również sołtys oraz jeden z mieszkańców wioski. Choć zaplanowaliśmy sobie zakończenie oczyszczania cmentarza – nie udało nam się zrealizować tego założenia. Upał, powój, który rozpościerał się niemal po całym terenie
i okalał wiele pomników, a tym samym był trudny do usunięcia, do tego wielki i nierówny teren (cmentarz w Snitkowie ma około 2 hektarów) z wystającymi korzeniami, które również trzeba było usuwać – to główne czynniki spowalniające prace. Zostało jednak niewiele, abyśmy byli w pełni zadowoleni z wykonanego zadania.
Prace końcowe przenieśliśmy na środę, ponieważ we wtorek (10.07.) sołtys Snitkowa zaplanował umówione wcześniej spotkanie z przedstawicielami Międzynarodowego Stowarzyszenia „Ukraina – Polska – Niemcy” oraz Euroregionu „Dniestr”. O powołaniu stowarzyszenia, dotychczasowych osiągnięciach oraz planach rozwojowych opowiadał jego prezes Sergij Tatusiak. Było to dla nas kolejne, ciekawe doświadczenie, przy okazji którego mieliśmy możliwość pobytu w Winnicy – mieście położonym w regionie i obwodzie winnickim ok. 100 km. od Snitkowa. Po spotkaniu udaliśmy się na spacer jego główną ulicą kierując się do centrum, oglądaliśmy przepiękne zabytki, wśród których wyrastają nowoczesne budowle, zaburzając przepiękną infrastrukturę starych kamienic.
Ostatni dzień (11.07.) prac w Snitkowie powitał nas pochmurną pogodą i niewielkim deszczem. Pomimo tego dokończyliśmy wycinanie zarośli. Hałdy zgrabionych gałęzi i zielska zostały wywiezione przyczepą poza teren cmentarza z pomocą miejscowych pracowników oraz ich sprzętu. Wreszcie groby naszych przodków widoczne były z drogi przebiegającej przy cmentarzu. W tym dniu naszym wolontariuszom udało się również naprawić powalony na ziemię pomnik, choć początkowo wydawało się to niemożliwe. Po obiedzie udaliśmy się do księdza w Murowanych Kuryłowcach. Pożegnanie przebiegało przy herbacie i pysznym torcie zamówionym specjalnie dla nas w podziękowaniu za ciężką pracę.
Na dzień przed wyjazdem z Ukrainy (czwartek 12.07.) zaplanowaliśmy pobyt na cmentarzu w Nowej Uszycy. Mieliśmy tam skatalogować polskie groby, co okazało się bardzo trudne. Część terenu była co prawda oczyszczona przez poprzednią ekipę i do pierwszych grobów można było dotrzeć bez trudu, ponieważ były one przy głównej ścieżce. Znajdowały się tu Pomnik Żołnierzy Wojska Polskiego poległych w 1920 roku oraz Dąb Pamięci poświęcony mieszkańcowi Nowej Uszycy – Janowi Malczewskiemu, który został zamordowany w 1940 roku w Katyniu. Do kolejnych pomników trzeba było przedzierać się przez zarośla, co utrudniał panujący upał, kłujące akacje, pokrzywy i wysokie krzewy. Na wielu nagrobkach trudno było odczytać napisy, choć były i takie, z których można wywnioskować, że pochowane są tam całe rodziny np. Wolskich, Szczepkowskich, Zdanowskich. Na tym cmentarzu, podobnie jak na innych, trzeba jeszcze wiele prac, aby odsłonić skryte w gąszczach i zapomniane mogiły oraz poznać ich tajemnice.
Prosto z cmentarza w Nowej Uszycy udaliśmy się w kierunku Kamieńca Podolskiego – przejeżdżając mogliśmy choć przez chwilę podziwiać mury wspaniałej twierdzy związanej z polską historią. W Trembowli zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek i zakupy, po czym pojechaliśmy do Tarnopola na nocleg. Wieczorny spacer po rynku ukazał nam widok na Teatr im. Szewczenki, ratusz, kościół Dominikanów, zamek i promenadę nad Seretem.
Droga powrotna do Polski (piątek 13.07.), pomimo zmęczenia i zmiennej pogody (najpierw upał, później ulewne, choć przelotne deszcze i burze), minęła w pogodnych nastrojach. Na granicę przybyliśmy dokładnie o 15.06 i przekroczyliśmy ją o godz. 17.10. Podróż naszą autostradą należała już do przyjemności i przed północą byliśmy w Legnicy.
Kolejna wyprawa na Ukrainę za mani. Pomimo ciężkiej pracy mamy poczucie zadowolenia z wykonanego zadania i cieszymy się, że mogliśmy uczestniczyć w tej cennej lekcji historii. Ci, którzy byli tu pierwszy raz, mogli zobaczyć miejsca związane z historią naszego kraju i przekonać się o gościnności ukraińskich gospodarzy. Wszędzie gdzie byliśmy, zapalaliśmy znicze i poprzez modlitwę oddawaliśmy hołd tym, którzy zostali pochowani na Kresach.dr Beata Skwarek – nauczyciel akademicki na Wydziale Nauk Społecznych i Humanistycznych PWSZ im. Witelona w Legnicy
FOT. PWSZ im. WITELONA W LEGNICY