Policja szuka haka na Jacka Głomba – lidera legnickiego Komitetu Obrony Demokracji. Tak uważają działacze KOD-u po przesłuchaniach na komendzie przy ul. Asnyka.
1 kwietnia – na dzień przed 19. rocznicą uchwalenia polskiej Konstytucji – kilka osób z flagami Komitetu Obrony Demokracji oraz znaczkami KOD-u w pojedynkę przechadzało się wzdłuż całej ulicy Najświętszej Marii Panny w Legnicy i rozdawało ulotki z zaproszeniem na antyrządową manifestację we Wrocławiu. Był tam m.in. Henryk Szydłowski.
- Podeszło do mnie dwoje policjantów i zadało pytanie, które zabrzmiało wówczas anegdotycznie: czy mam świadomość, że biorę udział w nielegalnym zgromadzeniu – relacjonuje pan Henryk. – Zdziwiłem się, ponieważ byłem sam.
Do policjantów absurd sytuacji nie docierał. Wyznali szczerze: “Oni kazali nam was spisać”, poprosili dowody i przekaligrafowali dane pana Henryka do swoich notatników.
Tak samo zrobili z jeszcze pięcioma kodziarzami, w tym z Jackiem Głombem, który stał sam jeden naprzeciwko wejścia do Galerii Piastów i przez tubę zapraszał przechodniów na manifestację we Wrocławiu.
- Myślałem, że jest to żart, bo był akurat Prima Aprilis. Ale nie. Policja konsekwentnie prowadzi przesłuchania w sprawie rzekomego nielegalnego zgromadzenia – mówi Jacek Głomb. On i cztery inne osoby z KOD-u są już po spowiedzi na komendzie .- Miałem przekonanie, że pan policjant Mazur ma na mnie zlecenie – dodaje Głomb.
- Moją osobą funkcjonariusz prowadzący przesłuchanie zupełnie nie był zainteresowany. Padały za pytania, czy pan Jacek nami dyrygował, czy dawał polecenia, czy kazał chodzić – wylicza Henryk Szydłowski.
- Koniecznie próbowano ustalić, czy przyszliśmy razem i czy odeszliśmy razem albo czy choć przez chwilę staliśmy w grupie – relacjonuje przebieg przesłuchania Radosława Janowska-Lascar. Jej zdaniem funkcjonariuszom chodzi o to, by na siłę udowodnić, że doszło do nielegalnego zgromadzenia, choć żadnego zgromadzenia w istocie nie było. Codziennie po ulicy Najświętszej Marii Panny po kilka osób rozdaje ulotki szkół językowych, firm oferujących chwilówki, banków, ale nikt ich nie spisuje, aby potem ciągać po komisariatach. Taka przygoda spotkała tylko kodziarzy. Jacek Głomb jest zdziwiony, bo myślał, że ostatecznie wyjaśnił sytuację z oficerami, którzy 1 kwietnia również pojawili się na ulicy NMP. Faktycznie na ten dzień zapowiadał pikietę, ale gdy Urząd Miasta w Legnicy odrzucił nie zgodził się na jej przeprowadzenie, odpuścił. Zamiast pikietować, kilku działaczy KOD-u przyszło rozdawać ulotki. Nie tworzyli zgromadzenia, ale w rozproszeniu chodzili wzdłuż całej ulicy, zapraszając przechodniów do Wroclawia,
- Jestem przekonany, że niebawem czeka nas bardzo spektakularny proces, jak Jacek Głomb zorganizował w Legnicy nielegalne zgromadzenie – mówi lider legnickiego KOD-u. – Bardzo nam się podoba praca Policji przy naszych manifestacjach. Jest profesjonalna, zawodowa. Teraz jednak ktoś ewidentnie szuka haka. To wpisuje się w atmosferę, w której się znaleźliśmy. Sądy, Policja, prokuratura na zlecenie organów politycznych angażują się w sprawy, którymi w ogóle nie powinny się zajmować.
Robert Lemański, oficer prasowy legnickiej Policji, zaprzecza, że postępowanie przeciwko kodziarzom wynika z sytuacji politycznej w kraju. Jak wyjaśnia, dowody zbierane są w ten sam sposób, co przy innych sprawach. O winie lub niewinności ostatecznie zdecyduje sąd, do którego kierowane są wszystkie wnioski dotyczące wykroczeń.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
- Na przesłuchaniu
Drukuj
Email
no cóz panow policmajstrow powinien zainteresowac fakt ze jak poplecznicy odejda to zainteresowanie obejmie ..poilicmajstrow.