Po 7 latach sporu, przymuszony przez sąd prezes Urzędu Zamówień Publicznych przeprosił firmę ochroniarską YAX-Wleklik za bezprawne umieszczenie jej na “czarnej liście” przedsiębiorców. Przez feralny wykaz YAX-Wleklik tracił kontrakty i miliony złotych. Był zmuszony zwolnić stu pracowników. – Mam niedosyt, bo nikt z urzędników, którzy nas skrzywdzili, nie poniesie kary -mówi Arkadiusz Wleklik, pełnomocnik firmy.
W 2005 roku firma YAX-Wleklik zawarła umowę, na całodobową ochronę obiektu Urzędu Skarbowego w Żaganiu. Współpraca przebiegała wzorcowo. Ale gdy w 2008 roku rząd podniósł płacę minimalną, firma uznała, że interes przestał jej się kalkulować i wystąpiła do naczelnika skarbówki o aneks uwzględniający podwyżkę wynagrodzeń. Zapowiedziała, że w przypadku niepodpisania aneksu będzie musiała odejść i – żeby nie brnąć w koszty – wyznaczyła miesięczny termin wypowiedzenia. Z końcem grudnia 2008 roku jednostronnie rozwiązała umowę. Ale Urząd Skarbowy w Żaganiu nie pogodził się z tą decyzją i wystąpił z pozwem o 7 tys. zł odszkodowania. W kwietniu 2009 roku sąd ostatecznie przyznał skarbówce pieniądze, choć o wiele mniejsze (2 tys. zł). YAX-Wleklik nazajutrz po wyroku wpłacił całą należność. W Legnicy uznano sprawę za zamkniętą.
Tymczasem zerwaną umową zainteresował się Urząd Zamówień Publicznych, który zgodnie z nową Ustawą o zamówieniach publicznych od października 2008 roku był zobowiązany stworzyć wykaz nierzetelnych przedsiębiorców. Na ”czarną listę” miały być wpisywane podmioty, które wyrządziły szkodę nienależycie wykonując (lub nie wykonując wcale) zamówienia. Wpis wykluczał je z udziału w przetargach.
Urząd Zamówień Publicznych jako jedną z pierwszych na “czarnej liście” umieścił firmę YAX-Wleklik z Legnicy. Zrobił to, choć zakwestionowana umowa na ochronę żagańskiej skarbówki została zawarta na trzy lata przed wejściem w życie nowych przepisów, a prawo nie powinno działać wstecz. Legnicka firma została publicznie napiętnowana jako niesolidny partner. Firma YAX-Wleklik bezskutecznie próbowała wykazać prezesowi Urzędu Zamówień Publicznych bezprawność takich działań. Słała pisma do premiera i do Rzecznika Praw Obywatelskich. W końcu z pomocą kancelarii prawnej Mazurkiewicz Wesołowski Mazuro ze Szczecina skierowała do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych. Wygrała w pierwszej instancji. Urząd Zamówień Publicznych się odwołał. W sierpniu sąd apelacyjny podtrzymał korzystny dla legnickiego przedsiębiorcy wyrok a prezesowi Urzędu Zamówień Publicznych nakazał opublikowanie przeprosin.
Przeprosiny ukazały się na stronie internetowej UZP. Ale to musztarda po obiedzie. Jak podliczył Arkadiusz Wleklik, od umieszczenia na “czarnej liście” YAX-Wleklik został wykluczony z 20 przetargów, które powinien wygrać, bo złożył najlepszą ofertę. W ten sposób stracił ok. 4 miliony złotych. Ze względu na feralny wykaz, wielu przedsiębiorców, którzy do tej pory korzystali z legnickiej ochrony – m.in. Sąd Okręgowy w Legnicy oraz Urząd Skarbowy w Środzie Śląskiej – nie zaprosiły YAX-Wleklik do składania ofert na kontynuowanie usług. Z zamieszania korzystała konkurencja, podsyłając donosy. Przedstawiciele firmy musieli tłumaczyć się w prokuraturach rejonowych, które w trakcie sporu z UZP wszczynały postępowania o składanie fałszywych oświadczeń. Spadły obroty i żeby utrzymać się na rynku, trzeba było w końcu zwolnić sto osób. Rozstawano się z nimi z żalem, bo wielu lojalnie przepracowało w YAX-Wleklik po 10 lub więcej lat.
- Straciliśmy renomę. Zaczęto nas postrzegać jako nieuczciwego, nierzetelnego partnera – mówi Arkadiusz Wleklik.
Zła, które wyrządziło bezprawne wpisanie na “czarną listę”, nie da się naprawić przeprosinami, które za chwilę znikną ze strony UZP. YAX-Wleklik wystąpił do sądu o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Do czasu rozstrzygnięcia sprawy o ochronę dóbr osobistych, postępowanie przeciwko Urzędowi Zamówień Publicznych zostało zawieszone. Teraz nie ma już żadnych przeszkód, aby je wznowić. Legnicka firma domaga się 10 milionów złotych.
Arkadusz Wleklik podkreśla, że nie było łatwo znaleźć prawników, gotowych pójść na bój z Urzędem Zamówień Publicznych. – Tym bardziej jesteśmy wdzięczni kancelarii prawnej pana Piotra Mazuro, która uwierzyła w sukces i podjęła się bronić dobrego imienia naszej firmy – mówi Wleklik.
Lustrator to jest martwy przepis.Ja osobiście nie znam w Polsce urzędnika który poniósłby odpowiedzialność z tej ustawy. Mimo, że obowiązuje ona od stycznia 2011 roku.Aby urzędnik mógł być pociągnięty do odpowiedzialności majątkowej za swój błąd, najpierw musi za ten błąd zapłacić Skarb Państwa,lub jednostka samorządu terytorialnego. Póżniej dopiero Skarbowi państwa lub jednostce terytorialnej przysługuje tzw. roszczenie regresowe w stosunku do takiego delikwenta.Jednak w ustawie jest jeden haczyk.Jaki? Ano taki, ze naruszenie prawa musi być rażące.A to niestety jest pojęcie uznaniowe i jak to mówią tajemnicą poliszynela jest to, że kruk krukowi oka nie wy kole. A wystarczyło by w ustawie zawrzeć przepis że każde naruszenie prawa automatycznie skutkuje odpowiedzialnością za popełnione błędy.No tak ale wtedy ustawy powinni pisać tacy ludzie jak ja czy ty,a nie urzędnicy w osobach polityków.
a co z ustawa ze urzednik odpowiada własnymi pieniedzmi do wysokosci itd itd za szkody wyrzadzone na urzedzie……przez idiote.