Urząd Miasta w Legnicy grozi mandatami dwóm kobietom, które od 2-3 lat przynoszą na cmentarny lasek wodę i karmę dla żyjących tu zwierząt: wiewiórek, lisów, jeży, ptaków i zdziczałych kotów. Robią to z dobrego serca, za własne pieniądze, i starają się, by pojemniki były czyste, estetyczne. Bożena Czerwińska, dyrektor wydziału infrastruktury w ratuszu, widzi w tym wyłącznie “zaśmiecanie miejsc publicznych”.
- Nasza mama nauczyła nas troski o każde zwierzę – mówią Krystyna i Maria. – Co by robił człowiek na świecie, gdyby nie było ptaków, jeży, lisów, jaszczurek? – pytają.
Codziennie są na cmentarzu. 365 dni w roku. Skwarnym latem, mroźną zimą. Doglądają rozstawionych w dwóch miejscach pojemników. Zmieniają wodę na świeżą. Myją miseczki na karmę i wykładają nową porcję. Cieszę się, gdy widzą wyjedzone do czysta pojemniki. Z rzadka zdarza im się zaobserwować zwierzęta zachodzące tu po wodę czy pożywienie, bo one raczej stronią od ludzi. Ale i bez tego wiedzą, że z ich stołówki korzysta co najmniej pięć lisów, liczne jeże, wiewiórki.
Krystyna i Maria wydają na swą działalność własne pieniądze. Nikt im nie pomaga w zakupie karmy. Nigdy nie myślały, by prosić o taką pomoc.
Przestraszyło je pismo podpisane przez Bożenę Czerwińską, dyrektor Wydziału Infrastruktury Komunalnej Urzędu Miasta w Legnicy, w którym urzędniczka stwierdza, że to co robią jest wykroczeniem, za które grozi kara grzywny w wysokości 500 zł. “Zgodnie z obowiązującym stanem prawnym, tj. Uchwałą Rady Miejskiej nr XXV/245/12 z dnia 29 października 2017 r. w sprawie Regulaminu Cmentarzy Komunalnych Gminy Legnica oraz Ustawą o utrzymaniu porządku i czystości w gminach, pojemniki służące jako wodpój ustawiane na terenie cmentarza komunalnego bez zgody administratora cmentarza stanowią odpad komunalny. Wobec powyższego czynność rozstawiania przedmiotowych pojemników na terenie lasku stanowi zaśmiecanie miejsc publicznych i jest wykroczniem”.
Zaraz po wyszczególnieniu, jakie kary przewiduje Kodeks wykroczeń dla pani Krystyny i pani Marii, dyrektor Bożena Czerwińska odmawia im zgody na postawienia w cmentarnym lasku pojemnika na wodę dla zwierząt.
- Do prezydenta nas w tej sprawie nie wpuścili – żalą się Krystyna i Maria.
Magdalena Neumann, kierowniczka Cmentarza Komunalnego w Legnicy, mówi, że sprawa jest trudna. Dostaje zgłoszenia od mieszkanców, którzy znajdują na grobach swych bliskich odchody lub porzucone przez zwierzęta resztki pokarmów. Ludzie skarżą się na koty podsikujące pomniki. Winią za to osoby dokarmiające dzikie zwierzęta i mają pretenje, że administracja cmentarza toleruje taką działalność.
- Jesteśmy między młotem a kowadłem – mówi Magdalena Neumann. – Nie wiem, czy jest możliwy jakiś kompromis pomiędzy troską o dobro zwierząt, a szacunkiem dla grobów zmarłych.
Interwencję u władz miasta obiecała radna Aleksandra Krzeszewska, na którą legniccy miłośnicy zwierząt zawsze mogą liczyć.
- Chyba czym innym jest zaśmiecanie terenu dziesiątkami opakowań po jogurtach, a czym innym ustawienie dwóch czy trzech pojemników i dbanie, by były czyste – uważa Krzysztof Strynkowski, przyrodnik. Mówi jednak, że w kwestii dokarmiania dzikich zwierząt jego środowisko jest podzielone. Część przyrodników reprezentuje pogląd, że zwierzęta żyjące w naturze w zasadzie potrafią sobie poradzić bez takiej pomocy. Niekiedy ludzie, działając z dobrych pobudek, robią im krzywdę – tak jest na przykład z łabędziami z legnickiego Koziego Stawu, które są dokarmiane szkodliwym dla nich chlebem. Ale zdarzają się sytuacje – ekstremalne mrozy, upały – gdy zwierzęta giną z wycieńczenia, bo trudno im znaleźć pożywienie lub wodę. W dokarmianiu, jak w każdej sferze życia, przydają się umiar i rozsądek.
- Podejmując jakąkolwiek aktywność w tym zakresie, powinniśmy być odpowiedzialni za swoje działanie – podkreśla Krzysztof Strynkowski. – Jeżeli zaczynam koło domu sypać ziarno dla sikorek, to muszę to robić konsekwentnie przez następne miesiące. Ptaki, które oduczyły się dzikiego życia, bo w pażdzierniku, listopadzie, grudniu mogły korzystać z mojej stołówki, znajdą się w trudnej sytuacji, gdy nagle w styczniu przy mrozie -15 stopni nie znajdą w niej pożywienia. Sikorki potrafią przelatywać po kilka kilometrów, jeśli nauczyły się, że gdzieś jest karmnik. W sytuacji, kiedy przelecą taki dystans przy niskiej temperaturze, w silnym wietrze, i nie znajdą wysypanego ziarna tam, gdzie zawsze coś było, to taki wysiłek energetyczny może je zabić. Zginą z głodu i przemarznięcia.
FOT. PIXABAY.COM
tylko jeden fragment reportazu po jednym swiecie milujacych marmurek>>>>>izyta na grobach kilka czy kilkanaście dni po Wszystkich Świętych jest smutna. Znicze się już nie palą, za to przy śmietnikach piętrzą się stosy odpadów. Czy nie mamy innego sposobu na uczczenie naszych zmarłych niż zdobienie grobów tonami plastiku?
powaznie pierdolo a gdzie ten szczyt?
Czy zamieszczony przez lustratora wpis nie powinien zostać zdjęty przez Redakcję?To przecież szczyt chamstwa….
Gdzie jest moderator tego portalu???!
napiszcie obywatele i obywatelki ze zakaz wstepu dotyczy jezy wilkow i pajakow.I zawiescie to na tych wypolerowanych marmurkach, krzyzykach,lampeczkach ktore odwiedzacie raz w roku zostawiajac po sobie gore smieci .Tak na marginesie drodzy uzytkownicy cmentarzy to ta zwierzyna ma takie same prawa do tych terenow jak wy a nawet wieksze nie mowiac o tym ze niewatpliwie zmarli maja z niej wieksza radoche codzienna niz z waszego corocznego pieprzenia.