Ks. Włodzimierz G., były proboszcz parafii w Legnickim Polu, został skazany na dwa lata więzienia (bez zawieszenia) za utopienie na giełdzie kryptowalut milionowej dotacji przeznaczonej na remonty kościołów. Wyrok jest nieprawomocny.
Kara wymierzona przez Sąd Okręgowy w Legnicy jest o jedenaście miesięcy surowsza od tej, której domagał się w mowie końcowej prokurator.
Ponadto sąd wymierzył księdzu karę grzywny w wysokości 15 tysięcy złotych i orzekł obowiązek naprawienia szkody w całości, tzn. zwrócenia Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego kwoty 1 miliona 64 tys. zł oraz gminie Legnickie Pole 150 tysięcy złotych.
Ksiądz musi też pokryć koszty zastępstwa procesowego (3 321 zł) oraz opłaty i koszty sądowe (3 300 zł).
- Wina i sprawstwo oskarżonego nie ulega wątpliwościom – uzasadniał wyrok sędzia Bartłomiej Treter.
W pierwszej połowie 2022 r na konto parafii Jadwigi Śląskiej i Podwyższenia Krzyża Świętego w Legnickim Polu, gdzie ks. Włodzimierz G. był proboszczem, wpłynęły dwie dotacje z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, łącznie ponad milion złotych. Potem doszło do tego jeszcze 200 tys. zł dotacji z gminy Legnickie Pole. Pieniądze były przeznaczone na konkretny cel: remonty zabytkowych świątyń należących do parafii. To nie podlega dyskusji, tak samo jak fakt, że ksiądz zużył przyznane dotacje niezgodnie z przeznaczeniem, na zakup krytowaluty (bitcoinów).
Dzięki dowodom informatycznym sąd odtworzył, jak to się odbywało. 7 lipca 2022 roku na polecenie nieznajomego mężczyzny mówiącego ze wschodnim akcentem ksiądz zainstalował na swoim laptopie program Anydesk, To oprogramowanie umożliwiło przestępcom przejęcie kontroli nad komputerem .
-Od 7 lipca następuje czyszczenie rachunku bankowego z pieniędzy – mówił sędzia Bartłomiej Treter. – Odbywa się to dwutorowo. Oskarżony poprzez dyspozycje przelewa część sumy z konta parafii na prywatny rachunek, a potem dalej na rachunek giełdy kryptowalut. Część idzie bezpośrednio z konta parafii na rachunek giełdy kryptowalut.
Widząc podejrzane transakcje, bank konsultował się z proboszczem, ale ks. Włodzimierz G. zdecydowanie zlecił dokończenie przelewów. 20 lipca doszło do całkowitego wyczerpania środków parafii.
Sąd kwestionuje wyjaśnienia oskarżonego, że uległ szantażowi, tzn. groźbom, że jeśli nie przeleje całej sumy, pieniądze nie wrócą na konto. Według sędziego Bartłomieja Tretera, zamiast ulegać oszustowi, ksiądz powinien zgłosić sprawę organom ścigania.
- Oskarżony działał z rozmysłem. Być może kierowały nim szlachetne pobudki, tzn. chęć pozyskania obiecanej przez nieznajomego darowizny na rzecz parafii – mówił sędzia. Ale nie wykluczał, że motywem była chęć zysku, na przykład pozyskanie środków na remont swojego domu w Lubawce.
Ze względu na wysoki stopień szkodliwości czynu (oskarżony roztrwonił przeznaczone na szlachetny cel środki z budżetu państwa i sprawił, że parafia będzie musiała je zwrócić pokrzywdzonym) wnioskowaną przez prokuratora karę 13 miesięcy pozbawienia wolności sąd uznał za niewystarczająco dotkliwą. Kodeks karny za tego rodzaju przestępstwo przewiduje od roku do 10 lat więzienia.
Sąd orzekł konieczność naprawienia szkody w całości, choć zdaje sobie sprawę, że możliwości ks. Włodzimierza G. w tym zakresie są ograniczone.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
swoja droga taki ksiondz durny jest jak przecietny wierny z jego parafii jak widac.Odroznia go tylko kiecka. A jak widac to wystarcza zeby przed nim klekac.
Sprostowanie. Podobno ksiądz Mateusz N. nie jest synem biskupa Napierały i nie zgwałcił ministranta tylko mu zrobił dobrze, ręką czy językiem nie wiem, bo nie chciałam być wścibska. Tak mi mówiła Jadzia z Róży Różańcowej po kościele w mięsnym u nas.