Prezydent Tadeusz Krzakowski kluczy z przekazaniem Teatrowi Modrzejewskiej w Legnicy 200 tys. zł dotacji na wystawienie spektaklu według “Wyzwolenia” Wyspiańskiego. Dyrektor Jacek Głomb był zmuszony “pożyczyć” pieniądze od marszałka Dolnego Śląska, by 16 marca doszło do premiery. Złośliwość prezydenta wywołała godzinną dyskusję na sesji. Krzakowski się obruszył: – Dyrektor eskaluje problem, którego nie ma.
27 grudnia 2018 roku po raz pierwszy od lat w ratuszu zapadła decyzja o przekazaniu Teatrowi Modrzejewskiej pieniędzy na przygotowanie premiery. Uchwała w tej sprawie została podjęta przez radnych wbrew woli prezydenta Tadeusza Krzakowskiego. Stary konflikt z dyrektorem Jackiem Głombem sprawia, że prezydent jest niechętny wspieraniu legnickiego teatru. Tym razem niewiele miał do gadania. Ale odgrywa się na radnych zwlekając dwa miesiące z wykonaniem ich woli. Tłumaczy, że w treści uchwały nie zapisano tytułu spektaklu, na który ma trafić 200 tys. zł dotacji. Nie zakreślono też daty przekazania pieniędzy teatrowi.
Radni rzeczywiście nie zrobili takich zapisów, bo nie podejrzewali prezydenta o złośliwość ani obstrukcję. Ale tuż przed przystąpieniem do głosowania, przewodniczący Jarosław Rabczenko – wnioskodawca uchwały – zaznaczył, że chodzi o dotację na premierę “Wyzwolenia” Stanisława Wyspiańskiego. Na archiwalnym nagraniu z sesji słuchać wyraźnie jego słowa, w odpowiedzi na pytanie Ignacego Bochenka, który chciał wiedzieć, jaką sztukę wesprze miasto (3 godzina 49 minuta 52 sekunda nagrania z posiedzenia Rady Miejskiej Legnica z 27.12.2018).
Nawet jeśli w grudniu umknęło to Tadeuszowi Krzakowskiemu, był czas się zreflektować. 17 stycznia Jacek Głomb informował prezydenta na piśmie, że chce sfinansować z dotacji marcową premierę sztuki “Wyzwolenia” Magdy Drab według Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Piotra Cieplaka. Prezydent tygodniami ignorował jego prośbę, aż sytuacja stała się nagląca. Do premiery zostało kilkanaście dni. Trwają intensywne próby. Najwyższy czas drukować plakaty, programy i zaproszenia, a teatr wciąż nie wie, czy ma umieścić na nich logo Urzędu Miasta w Legnicy jako sponsora. Prezydent unika deklaracji, kiedy w końcu przekaże 200 tys. zł teatrowi.
- Pan dyrektor nie przedstawił preliminarza, co będzie chciał sfinansować z tej dotacji – tłumaczy się Tadeusz Krzakowski.
Ale Jacek Głomb twierdzi, że to kolejny wykręt prezydenta. List uzależniający przekazanie dotacji od przedstawienia preliminarza trafił do teatru dzisiaj, na pół godziny przed sesją.
- Ten kosztorys i tak byłby częścią umowy o dotację celową – mówi dyrektor teatru.
Nie mogąc dogadać się z prezydentem, Jacek Głomb “pożyczył” pieniądze od marszałka Dolnego Śląska, tzn. poprosił marszałka o przekazanie teatrowi kwoty większej niż 1/12 rocznej dotacji. W ten sposób “skredytuje” premierę, na którą – jak wierzy – w końcu prezydent przeleje 200 tys. zł zgodnie z dyspozycją rady miasta.
- Po co całe to przewlekanie? – nie potrafi zrozumieć Jacek Głomb.
Rozgoryczenie pobrzmiewało mocno w wystąpieniu Roberta Gulaczyka, aktora Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Spór o dotację na “Wyzwolenia” jest bowiem częścią głębszego problemu. Gulaczyk wskazywał, że podczas gdy marszałek systematycznie zwiększa wydatki na utrzymanie legnickiego teatru (do 4-5 mln zł), prezydent Legnicy od lat trwa przy minimum (1,5 mln zł rocznie), do którego zobowiązuje go umowa z 2012 roku. Kierowane w poprzedniej kadencji wnioski teatru o zabezpieczenie w budżecie środków na podwyżki dla załogi były odrzucane. Gdy po raz pierwszy od lat zdarzyło się, że samorząd postanowił wesprzeć teatralną premierę, przekazywaniu dotacji towarzyszy zgrzyt za zgrzytem. Źródło tej postawy aktor upatrywał w osobistej niechęci Tadeusza Krzakowskiego do Jacka Głomba.
- Ale Teatr Modrzejewskiej, panie prezydencie, to nie tylko osoba dyrektora. To także pracownicy i 20 tysięcy widzów, którzy co roku przychodzą na nasze spektakle – mówił Robert Gulaczyk.
Tadeusz Krzakowski nie ma sobie nic do zarzucenia. Podczas sesji przekonywał, że zgodnie z umową z 2012 roku główny ciężar utrzymania teatru spoczywa na marszałku. Podkreślał, że miasto w pełni wywiązuje się ze swoich zobowiązań.
Łukasz Laszczyński, radny PiS-u, prosił prezydenta o refleksję, czym jest dla Legnicy Teatr Modrzejewskiej. – On nie jest ani prezydencki ani marszałkowski. Jest dobrem Legnicy. A mając na względzie markę, jaką wyrobił sobie w Polsce, jest dobrem ogólnonarodowym, To jedna z nielicznych legnickich marek znanych poza Legnicą – mówił Łukasz Laszczyński.
znaczy ze ty tylko kury macasz skoro nie wiesz co to za teatr.I na tym sie skup.
A co ten Łaszczyński z PiS to jakiś guru czy wyrocznia? Ty weź kup bilet na PKS i wyjedź z tej Legnicy bo Ci się wydaje że Legnica jest stolicą Europy. Teatr owszem najlepszy. Co prawda w powiecie ale najlepszy.
kasz Laszczyński, radny PiS-u, prosił prezydenta o refleksję, czym jest dla Legnicy Teatr Modrzejewskiej. – On nie jest ani prezydencki ani marszałkowski. Jest dobrem Legnicy. A mając na względzie markę, jaką wyrobił sobie w Polsce, jest dobrem ogólnonarodowym, To jedna z nielicznych legnickich marek znanych poza Legnicą – mówił Łukasz Laszczyński.>>>a ty czytal czy mu czytali a ty dlubal w nosie
Pan Jacek wraz ze stałą ekipą emerytowanych “wielbicieli tego co było” zamiast skupić się na teatrze stacjonarnym poszedł w teatry uliczne. Na te występy mają hojnych sponsorów w kraju i za granicą, więc niech próbuje u nich.
pieniacz. Niech inni mu POmogą!>>>Prosze nie robic z siebie idiotki POpierajac cwaniaczka.
a ty czapke na glowe bo mrozy moga ci ja zdeformowac.
Proszę się nie poddawać Panie Prezydencie. To pieniacz. Niech inni mu POmogą!
Powinien założyć KOT – Komitet Obrony Teatru.