Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Król kasyn z Wrocławia na ławie oskarżonych

Przez   /   02/02/2017  /   1 Comment

Jak po grudzie idzie proces trzech wrocławian oskarżonych o porwanie i pobicie mieszkańca Złotoryi oraz szereg innych przestępstw. Po  kilkunastu miesiącach od rozpoczęcia sprawy Sąd Rejonowy w Legnicy jest dopiero po wyjaśnieniach oskarżonych, w trakcie słuchania poszkodowanych. Sędzia Jacek Seweryn zarzucił dziś obronie, że ewidentnie chce storpedować postępowanie.

To odprysk głośnej sprawy piekarza Grzegorza B. i jego syna Dawida B., którzy 13 maja 2015 roku w centrum ogrodniczym na obrzeżach Złotoryi siekierami obronili się przed ludźmi prześladującymi ich od wielu miesięcy. Ciężko ranny został wówczas najagresywniejszy z napastników, były zawodnik i trener mieszanych sztuk walki (MMA) z Wrocławia, Krzysztof G.. Sąd Rejonowy w Złotoryi proces karny przeciwko panom B. umorzył, uznając, że działali w warunkach obrony koniecznej, przekroczyli jej granice, ale w chwili popełnienia czynów mieli mocno ograniczoną zdolność pokierowania swym zachowaniem ze względu na uzasadnione wzburzenie i strach. Wyrok jest nieprawomocny.

W tym samym czasie, kiedy w Złotoryi ruszał proces przeciwko Grzegorzowi i Dawidowi B, Sąd Rejonowy w Legnicy rozpoczynał rozpatrywanie zarzutów postawionych ich prześladowcom. Czyli wrocławskiemu biznesmenowi Wojciechowi S., który nieoficjalnie kierował firmą instalującą na Dolnym Śląsku automaty do gier losowych, oraz jego znajomemu Łukaszowi Cz. Kilka miesięcy później prokuratura uzupełniła jeszcze skład ławy oskarżonych o Krzysztofa G., niemal cudem odratowanego przed śmiercią od siekier.

Jako oskarżyciele posiłkowi w legnickim procesie występują dwaj poszkodowani przez nich złotoryjanie: Dawid B. oraz pracownik piekarni jego ojca Rafał K. Sąd planował, że na dzisiejszym posiedzeniu odbierze ich zeznania. Trzygodzinnej rozprawy nie wystarczyło jednak nawet na pełne przesłuchanie jednego z nich. Obrońcy oskarżonych kilkukrotnie próbowali powstrzymać tę czynność. Uparcie domagali się odroczenia rozprawy do czasu przesłania ze Złotoryi kopii protokołów z zeznań i wyjaśnień składanych przed tamtejszym sądem.

- Pan mecenas ewidentnie  chce storpedować to postępowanie. Sąd będzie to miał na uwadze – upomniał w końcu jednego z nich sędzia Jacek Seweryn.

Dawid B. przez kilkanaście miesięcy pracował dla Wojciecha S. Prowadził dla niego salony gier na terenie Złotoryi, Legnicy, Jawora i Bolesławca. Ale różne okoliczności – kwestie finansowe, interwencje służby celnej i Policji, podpalenia – zniechęciły go do kontynuowania współpracy. Odkąd na początku 2015 roku oznajmił Wojciechowi S., że się wycofuje, wrocławianin próbował siłą wyłudzać od niego pieniądze i zmuszać do zarządzania kasynami. Wielokrotnie w większej grupie mężczyzn najeżdżał Złotoryję, zastraszał Dawida B., rodzinę piekarza i pracowników piekarni.

Zeznawał Rafał K, który pomagał Dawidowi B. w pilnowaniu salonów z automatami. Opowiadał jak pod pretekstem dostarczenia faktur za energię elektryczną Wojciech S. zwabił go do jednego z kasyn w Legnicy. W środku na złotoryjanina czekało jeszcze około dziesięciu, raczej dobrze zbudowanych, mężczyzn. Chcieli wyciągnąć informację, gdzie ukrywa się przed nimi Dawid B. Dwóch przytrzymało Rafała K. za ręce, a Wojciech S. zarekwirował jego telefony komórkowe, w nadziei, że znajdzie tam jakiś ślad poszukiwanego mężczyzny. Potem wsadzili Rafała K. do swojego BMW  i jeździli z nim po Złotoryi, strasząc i bijąc. Bił Łukasz Cz. Najpierw w toalecie sklepu firmowego B. dał Rafałowi K. pięścią w twarz, aż porwany zalał się krwią. Potem okładał go w samochodzie po głowie.

- Powiedziałem, żeby tego nie robił, bo mam epilepsję. Odpowiedział: To dobrze. Szybciej zdechniesz – zeznawał Rafał K.

Łukasz Cz. chwalił się, że wziął sekator. Straszył Rafała K., że będzie mu po kolei obcinał palce, aż w końcu się usłyszą adres kryjówki Dawida. Kazał pokazać dłoń i wybrać, od którego zaczną cięcie.

Groźba nie poskutkowała, więc Łukasz Cz. spróbował czego innego. Nad złotoryjskim zalewem ciągnął Rafała K. za ubranie do rzeki i zapowiadał, że go utopi. Porwany wyrwał się. Wtedy Łukasz Cz trzykrotnie kopnął go w nogę, aż coś strzeliło w kolanie Rafała K. i złotoryjanin upadł na ziemię. Noga spuchła, mężczyzna nie mógł się podnieść, prosił Łukasza Cz. o pomoc, ale tamten tylko się śmiał.

Wojciech S. nie brał udziału w tych torturach. W czasie, kiedy Łukasz Cz. znęcał się nad porwanym, rozmawiał przy furtce domu piekarza z ojcem Dawida B. Rafał K. nie słyszał też, by wrocławianin kazał go bić swoim ludziom.

Porwanego odwieziono w końcu do centrum Złotoryi, skąd pokuśtykał do domu.

Sąd nie zdążał dokończyć przesłuchania Rafała K. Zrobi to na następnej rozprawie, 4 kwietnia.

FOT. PIOTR KANIKOWSKi

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 2722 dni temu dnia 02/02/2017
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Luty 2, 2017 @ 4:12 pm
  • W dziale: wiadomości

1 komentarz

  1. Ico pisze:

    Czy ma być nam żal Dawida B. i jego kolegów?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

vampire-5530776_1280

Amant z Ameryki rozpłynął się we mgle z 25 tys. zł

Read More →