Jan F. – rok temu uniewinniony – wrócił na ławę oskarżonych. Sądem Okręgowy w Legnicy raz jeszcze bada, czy faktycznie nie przekroczył granic obrony koniecznej w grudniu 2017 roku, gdy pod garażami przy ul. Sudeckiej śmiertelnie pobił Sławomira Nowicznonka.
Nocą z 3 na 4 grudnia w garażu Patryka S. grupa znajomych piła piwo. Napatoczył się Sławomir Nowiczonek. Rzekomo był pijany i nachalny. Bełkocząc coś niezrozumiale próbował wejść do środka. Został dwa razy pogoniony. Za trzecim razem wrócił z dwoma cegłówkami (lub kostkami brukowymi). Niósł je uniesione na wysokości głowy, co obrona i sądy interpretowały dotąd jako próbę zamachu. Zbliżał się z nimi do Jana F., który – ostrzeżony krzykiem – obrócił się i uderzając czołem w twarz Sławomira Nowiczonka powalił go na ziemię. Pokrzywdzony upadł na plecy, uderzył tyłem głowy w betonowe podłoże i stracił przytomność, a kilka godzin później zmarł w szpitalu.
Rok temu Sąd Okręgowy w Legnicy uniewinnił Jana F., uznając, że oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej, ale w grudniu 2022 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zgodził się z argumentacją prokuratury oraz oskarżycieli pomocniczych, że można mieć co do tego wątpliwości. Wyrok z pierwszej instancji został uchylony, a Sąd Okręgowy w Legnicy zobowiązany do dokładniejszego zbadania sprawy. Zastrzeżenia dotyczą przede wszystkim zachowania Jana F. po powaleniu Sławomira Nowicznonka na ziemię, gdy oskarżonemu ewidentnie nic już nie groziło. W aktach są bowiem zeznania naocznych świadków – uczestników libacji – że Jan F. kopał leżącego bez przytomności mężczyznę, Patryk S. oblał go piwem i obrabował z telefonu komórkowego, a Patryk F. wyjął ze spodni ofiary portfel.
Sąd pracuje w pięcioosobowym składzie (2 sędziów plus 3 ławników) pod przewodnictwem sędziego Bartłomieja Tretera, przewodniczącego III Wydziału Karnego. Na pierwszą rozprawę wezwani zostali jako świadkowie bezpośredni świadkowie zajścia, uczestnicy libacji przy ul. Sudeckiej – ale nie wszyscy odebrali wezwanie i stawili się w sądzie. Obrona złożyła wniosek o wyłączenie jawności procesu ze względu na dobro oskarżonego i jego rodziny, ale sąd się na to nie zgodził, podając m.in. potrzebę transparentności oraz zainteresowanie opinii publicznej sprawą jako argumenty za prowadzeniem rozpraw przy otwartych drzwiach.
Trzej świadkowie, którzy złożyli dzisiaj zeznania, zgodnie utrzymywali, że Jan F. nie kopał nieprzytomnego, powalonego na ziemię Sławomira Nowiczonka. Wypierali się zeznań złożonych bezpośrednio po zbrodni. Sąd odczytywał z akt wszystkie zeznania, jakie złożyli w postępowaniu przygotowawczym i przed sądem.
W 2017 roku Patryk F. zeznawał, że widział jak oskarżony trzy razy z dużą siłą kopnął swą ofiarę w okolice brzucha i miednicy. Samanta A. po zatrzymaniu opowiadała, że Jan F. stojąc nad Nowiczonkiem “wykonywał nogami nerwowe ruchy”, co mogło oznaczać kopanie. Dzisiaj w sądzie przekonywali, że kłamali pod presją policjantów.
- Policjant wpierał mi, że skopaliśmy tego mężczyznę i że skakaliśmy po nim – mówił trzeci z przesłuchanych na rozprawie świadków, Paweł K.
Ciąg dalszy procesu w lipcu.