Ze względu na chorobę oskarżonego przed Sądem Okręgowym w Legnicy nie ruszył proces małżeństwa drobiarzy z Lisowic, którym prokuratura zarzuca przetrzymywanie na fermie przez 23 lata Rosjanina Mikołaja Jerofiejewa, zmuszanie go do niewolniczej pracy i nieludzie traktowanie. – Szkoda – mówi pokrzywdzony mężczyzna, bo był psychicznie gotów do konfrontacji z Janem i Alicją Ś.
Obrona przedłożyła zaświadczenie lekarskie wystawione przez lekarza sądowego, z którego wynika, że stan zdrowia Jana Ś. nie pozwala mu uczestniczyć w rozprawie. Sędzia Kazimierz Leżak musiał w tej sytuacji wyznaczyć nowy termin na odczytanie aktu oskarżenia. Jesli nie pojawią się inne przeszkody, dojdzie do tego 16 listopada. Sąd zamierza ponadto wystąpić do oskarżonego i jego szpitala o dokumentację medyczną, by biegły z zakresu medycyny ocenił, jak długo może trwać ta niedyspozycja. Niewykluczone, że sprawa Jana Ś. zostanie wyłączona i zawieszona, a sąd zajmie się ustaleniem ewentualnej winy jego żony.
Mikołaj Jerofiejew był dzisiaj w sądzie ze swoim pełnomocnikiem, radcą prawnym Oskarem Filipowskim. Przyszedł gotów do złożenia zeznań. Widać, że ten proces jest dla niego emocjonalnie bardzo wyczerpujący. Jak mówił na sali, nie chciałby widzieć Jana i Alicji Ś. na oczy.
- Dlaczego? Niech pan sobie sam odpowie – dodaje na korytarzu, gdzie rozmawiamy przez chwilę.
Akt oskarżenia, przygotowany przez Prokuraturę Rejonową w Legnicy, zarzuca Janowi i Alicji Ś., że przez 23 lata na swojej fermie drobiu przetrzymywali Rosjanina. Wykorzystując jego krytyczne położenie (był w Polsce nielegalnie i bał się deportacji do Rosji) oraz stan bezradności, zmuszali go do wielogodznnej pracy bez wynagrodzenia. Zabrali mu dokumenty. Z ustaleń śledztwa wynika, że Mikołaj Jerofiejew był bity i poniżany, głodzony, traktowany w sposób urągający ludzkiej godności. Odzyskał wolność dzięki pomocy dobrych ludzi. Bezinteresowanie otoczyli go opieką i pomocą.
Prokuratura zgłosiła do przesłuchania przed sądem 12 świadków. Mec. Marcin Harasimowicz, który broni drobiarzy, już dziś zapowiada, że będzie wnioskował o przesłuchanie kolejnych 6 lub 7 osób. Kluczową rolę w strategii obrony ma odegrać dziennikarz Radia Wrocław, który twierdzi, że 14 lat temu spotkał Mikołaja Jerofiejewa w Raszówce koło Legnicy i wspólnie z mieszkańcami wsi starał się mu pomóc w zalegalizowaniu pobytu w Polsce. Według niego, Rosjanin nie sprawiał wówczas wrażenia człowieka zniewolonego. Pomagał okolicznej ludności w drobnych pracach polowych, rąbaniu drewna itd. Dziennikarz nagrał reportaż. Czy możliwe, że rozmawiał z innym człowiekiem, bo przecież – jak ustaliła prokuratura – Mikołaj Jerofiejew był już wówczas więźniem Jana i Alicji Ś.? Mecenas Harasimowicz będzie wnioskował o sporządzenie opinii fonoskopijnej, która być może da odpowiedź na to pytanie.
Za handel ludźmi grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności. Mikołaj Jerofiejew zamierza też dochodzić w osobnym postępowaniu odszkodowania za swoje krzywdy.
Mikołaj Jerofiejew ma problemy z posługiwaniem sę językiem rosyjskim. Za to czyta i isze po polsku. Dobrze mówi o polsku, choć ze wschodnim akcentem, wszystko rozumie. Chce zostać w Polsce, pomimo doznanych krzywd. Złożył dokumenty o przyznanie polskiego obywatelstwa. Są z tym problemy, bo strona rosyjska nie potrafi lub nie chce potwierdzić jego tożsamości. Pełnomocnicy Rosjanina próbują dokonać legalizacji jego statusu na tzw. pobyt tolerowany, który nie wymaga posiadania dowodu tożsamości. Trwa też oczekiwanie na decyzję prezydenta w sprawie nadania Mikołajowi Jerofiejewowi polskiego obywatelstwa.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI