Na jakie działania Komendy Powiatowej Policji w Polkowicach może liczyć obywatel, który czuje się nękany i od miesięcy żyje w poczuciu zagrożenia? To jedno z pytań, jakie postawiliśmy młodszemu aspirantowi Przemysławowi Rybikowskiemu, oficerowi prasowemu polkowickiej policji w związku z serią bandyckich ataków na Roberta Harenzę, dziennikarza portalu FaktyChocanow.pl.
Wracamy do sprawy sprzed tygodnia. Napisaliśmy wówczas o niezależnym lokalnym dziennikarzu, który od miesięcy jest zastraszany przez nieznanych sprawców. Agresja ze strony bandytów eskaluje. Zaczynali od przysyłania Harenzie w listach klepsydr zawiadamiających o jego śmierci (kwiecień 2020). Potem oblali mu drzwi do mieszkania silnie cuchnącą substancją do odstraszania dzików (lipiec 2020). Dwa miesiące później oblali je ponownie tym samym płynem. W październiku rzucali kostką brukową w okna jego mieszkania. A 9 grudnia podpalili mu, demolowany wcześniej, samochód zaparkowany na podwórku. Robert Harenza wiąże wszystkie te ataki ze swą aktywnością na portalu FaktyChocianow.pl, gdzie od 2018 roku publikuje artykuły uderzające w burmistrza Tomasza Kulczyńskiego i Bezpartyjnych Samorządowców. Jego zdaniem, sprawa ma kontekst polityczny. Harenza boi się już nie tylko o siebie i swoją rodzinę, ale też o sąsiadów, którzy mogą ucierpieć, jeśli policja znowu nie ustali sprawców. Nie ufa polkowickiej komendzie, bo jej funkcjonariusze od 8 miesięcy nie potrafią ustalić dręczycieli.
Na nasze pytania oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Chociaowie odpowiada, że sprawę klepsydr z datą śmierci Harenzy i dwukrotnie oblanie drzwi substancją wydzielającą ohydny fetor zakwalifikowano jako wykroczenia z art. 75 par. 2 i art. 107 Kodeksu wykroczeń. - Policjanci przeprowadzili czynności wyjaśniające, które ostatecznie nie doprowadziły do ustalenia sprawcy lub sprawców opisanych czynów – informuje mł. asp. Przemysław Rybikowski. - W sprawie zniszczenia elementów budynku przy ul. Kościuszki w Chocianowie, do którego doszło 3 października 2020 roku, trwa obecnie postępowanie, które ma na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności przedmiotowego zdarzenia.
Po tym, jak 9 grudnia na placu przy ul. Kościuszki w Chocianowie spalił się samochód Harenzów, polkowicka policja również wszczęła postępowanie. Świadkowie twierdzą, że zanim buchnął ogień słyszeli huk jak z petardy, co zdaniem nękanego dziennikarza świadczy o celowym podpaleniu auta. Policja jest ostrożniejsza. - Odpowiedź na pytanie, co było przyczyną zaistnienia pożaru, może dać m.in. opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, który wraz z funkcjonariuszami Grupy Dochodzeniowo-Śledczej Komendy Powiatowej Policji w Polkowicach wykonywał czynności na miejscu zdarzenia – informuje mł. asp. Przemysław Rybikowski.
Na jakie działania Komendy Powiatowej Policji w Polkowicach może liczyć obywatel, który czuje się nękany i od miesięcy żyje w poczuciu zagrożenia? Mł. asp. Przemysław Rybikowki unika odpowiedzi. -Oficer Prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Polkowicach odpowiada na pytania dziennikarzy dotyczące wyłącznie zaistniałych zdarzeń – informuje. I zapewnia: – Każda sprawa z jaką zgłaszają się do policjantów obywatele, jest oceniana i kwalifikowana indywidualnie, a prawa poszczególnych stron postępowania, w tym pokrzywdzonego są szczegółowo zawarte w przepisach Kodeksu postępowania karnego oraz Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia.
Przypadkiem Roberta Harenzy zainteresował się lubiński poseł Piotr Borys (Koalicja Obywatelska). O nękanym dziennikarzu rozmawiał z komendantem policji w Polkowicach mł. inspektorem Waldemarem Cichockim. Zamierza monitorować sytuację w Chocianowie. Deklaruje poselskie wsparcie dla prześladowanego dziennikarza.
FOT. PIXABAY.COM
mysle ze jak juz kiedys nastana normalne czasy to tym prasowcem rowniez nalezy zajac sie…indywidualnie.