- Od tej lalki wszystko się zaczęło – mówi Irena Burzyńska, sadzając na kolanach smukłą damę uszytą z szarych szmatek cztery lata temu. Za namową córki wysłała ją do Bielska Białej na Międzynarodowy Konkurs na Zabawkę Tradycyjną. Szmacianka z Legnicy zajęła drugie miejsce, a pani Irena pomyślała, że może by tak uszyć jeszcze jedną…
Od tej pory spod jej rąk wyszło tyle cudnych lal, że i zliczyć trudno.
Szycie i dzierganie na szydełku zabawek dla dzieci stało się pasją pani Ireny. Pieski, kotki, myszki, małpki, koniki, króliczki…. Część tej szmacianej menażerii można podziwiać na blogu, który prowadzi od ubiegłego roku. Z jej inicjatywy od czterech lat w czytelni na ul. Piastowskiej spotyka się dwudziestoosobowa grupka takich jak ona, legniczanek o złotych rękach. Inspirują się wzajemnie, wymieniają pomysłami i uczą jedna od drugiej nowych technik.
Choć szmaciankami nie bawiła się nigdy, Irena Burzyńska od dziecka czuła inklinację do ręcznych robótek. Prawie całe życie przepracowała w szkole jako nauczycielka nauczania początkowego i już wtedy coś tam po cichutki dziergała na szydełku, coś kleiła, coś szyła, żeby dzieci chętniej się uczyły. Niedawno spotkała ucznia, który wciąż przechowuje jedną z lalek zrobionych przez panią Irenę dla ich klasy.
- Chciałam dać im pamiątkę na koniec roku – uśmiecha się Irena Burzyńska. – Dziś mają po 32 lata.
Na emeryturze zapał do ręcznych robótek nie osłabł. Podsyciła go zdobyta w Bielsku Białej nagroda za zabawkę. Gotowe wzory zabawek można znaleźć w internecie, legniczanka chętnie z nich korzysta, ale najwięcej satysfakcji sprawiają jej własne projekty. Szukając inspiracji poprosiła dzieci o narysowanie zwierzątek, by na ich podstawie szyć przytulanki. Okazało się to nie lada wyzwaniem, ale pierwsza z tej serii zabawek – czarny kocurek według pięknego projektu pięcioletniej Marysi Sroki – jest już gotowy. Irena Burzyńska chce go zgłosić do Kielc, gdzie odbywa się konkurs na zabawkę dla dzieci niewidomych.
- Takich przytulanek będzie więcej – mówi z zapałem Irena Burzyńska. – Zbieram rysunki dzieci i będę szaleć.
Uszyte przez legniczankę zabawki krążą po jej znajomych. Bawią się nimi dzieci w Anglii i w Niemczech. Mają szyk, rzadko spotykany w przytulankach z masowej produkcji, która dominuje w sklepach. Pani Irena obserwuje czasem dzieci, gdy przystępują do zabawy jej szmacianą menażerią. Największym hitem, jaki wyszedł spod jej igły, okazały się zabawne małpki o długich kończynach, które można ze sobą splatać i wiązać.
W bibliotecznym kółku cały czas próbują z koleżankami różnych technik. Jedne robią lalki na szydełku, inne biorą się za frywolitki, filcowanie albo quilling, czyli wyklejanie zabawek i ozdób ze zwiniętych ciasno pasków papieru. Właśnie tę ostatnią technikę zastosowała Irena Burzyńska, przez 23 godziny wyklejając wielkie wielkanocne jajo na wystawę, którą do 22 marca można oglądać w legnickiej palmiarni. Przy pracy z papierem pomaga jej mąż, pan Janusz. Z preczyzją i cierpliwością zwija kolorowe paski i nacina je nożyczkami w taki sposób, że do złudzenia przypominają kwiaty. On również jest człowiekiem z pasją – od 10 lat na wzór japoński przycina, formuje i pielęgnuje miniaturowe drzewka, bonsai. Razem uczestniczą w warsztatach artystycznych Kultura Dojrzałości, które dla legnickich seniorów prowadzą fundacja Sztuka dla Ludzi oraz Galeria Sztuki.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Jestem pod ɡłębokim wrażeniem! Bardzo dziękuję za artykuł!