- Postępowanie jest w toku. Przesłuchujemy nowych świadków – mówi prokurator Tomasz Pisarski, szef Prokuratury Rejonowej w Złotoryi o sprawie łuczniczki z Pielgrzymki. Kobieta twierdzi, że jako szesnastolatka została odurzona i zgwałcona przez trenerów Henryka J. oraz Kazimierza K.
Prokuratura nie zdecydowała się dotąd na postawienie zarzutów żadnemu z mężczyzn – śledztwo toczy się “w sprawie”, nie “przeciwko”. Jak informuje prokurator Tomasz Pisarski przesłuchana została pokrzywdzona łuczniczka. Jak zwykle w tego rodzaju postępowaniach zasięgnięto opinii psychologicznej. Śledczy często zlecają ją, aby upewnić się, że osoba podająca się za ofiarę gwałtu nie wykazuje skłonności do konfabulowania.
- W tym przypadku mamy do czynienia z łańcuszkiem świadków – mówi prokurator rejonowy ze Złotoryi. – Przesłuchiwane w tym charakterze osoby podają wskazują kolejnych świadków, których musimy przesłuchać. Wciąż trwają czynności.
Przypomnijmy, że w marcu br. do Prokuratury Rejonowej w Złotoryi wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez trenerów łucznictwa Henryka J. i Kazimierza K. Zawiadamiająca była wychowanką pierwszego z nich. Jak twierdzi w lipcu 2017 roku jako szesnastoletnia zawodniczka Unii Pielgrzymka uczestniczyła w zawodach łuczniczych w Warszawie. Źle się czuła, więc Henryk J. podał jej tabletkę na ból głowy i colę do popicia. Potem straciła przytomność. Ocknęła się w łóżku. “Czułam wszystko, w dwóch miejscach intymnych naraz. Nawet krzyczeć nie mogłam. Nie mogłam z żadnej strony się załatwić, bo tak wszystko mnie bolało” – opowiadała w reportażu wyemitowanym wiosną przez Polsat. Trenerów przy niej nie było, ale kilka dni później znalazła w swoim telefonie komórkowym trzysekundowy filmik i zdjęcia. Na zdjęciach widać rozebraną i nieprzytomną łuczniczkę i leżącego przy niej w łóżku nagiego Kazimierza K. W pokoju musiał być wówczas ktoś trzeci – ktoś kto zrobił te nagrania. Kobieta uważa, że to trener Henryk J. Rozpoznała jego głos w trzysekundowym filmiku, zrobionym przypadkiem, gdy nieporadnie próbował uruchomić aparat w telefonie.
FOT. MAGAZYN INTERWENCJE POLSAT