Prokuratura Okręgowa w Legnicy posadziła na ławie oskarżonych 15 mężczyzn ze zorganizowanej grupy przestępczej, która przyjeżdżała z Górnego Śląska, aby okradać transporty z miedzią. To ich tropem podążała policyjna awionetka, która rok temu rozbiła się w lesie pod Koźlicami.

Przestępcy byli świetnie zorganizowani. Na kilka dni przed skokiem przyjeżdżali z Mysłakowic i Sosnowca do hoteli w okolicach Lubina. Zaczynali od dyskretnej obserwacji tras, którymi poruszały się transporty z miedzią. Korzystali m.in. z kamery umieszczonej na jednym ze słupów przy torach. Urządzenie łączyło się z telefonem komórkowym i przesyłało zdjęcia przejeżdżających obok pociągów. Na tej podstawie złodzieje ustalali, czy to jest transport, na który czekali.

Po upatrzeniu odpowiedniego pociągu, czterech z nich wskakiwało w biegu na jeden z końcowych wagonów.  Za pomocą szlifierki odcinali ucho drzwi, zdejmowali plombę i chowali się w środku. Gdy skład wjechał w las, wyrzucali z obu stron pociągu miedziane katody. Potem zamykali wagon, zakładali plombę oraz zaginali przecięte ucho tak, by kolejarze jak najpóźniej zorientowali się, że doszło do włamania. Zeskakiwali na ziemię. Wracając wzdłuż torów przykrywali zrzucone katody gałęziami, a na drzewach zostawiali oznaczenia dla kumpli.

Druga czwórka podjeżdżała samochodem dostawczym. Jeden ze złodziei kierował autem, trzech odnajdywało ukryte katody i układało je na pace.

16 stycznia 2014 roku w okolicy Bytomia Odrzańskiego ukradli 16 katod po 120 kilogramów każda (tj. 2 tony miedzi o wartości ponad 42 tys. zł). 1 marca 2014 roku w okolicy Wróblina Głogowskiego  zabrali z pociągu 30 katod o wadze ponad 4 ton i wartości 90 tys. zł. 22 marca 2014 roku w Koźlicach ich łupem padło 8 katod o wadze około 1 tony i wartości prawie 25 tys. zł. To podczas tego trzeciego włamania do lasu spadła awionetka z prowadzącymi obserwację policjantami. Czterech mężczyzn wyrzucających miedź z wagonów zatrzymano na gorącym uczynku. Trzy miesiące później policja miała też już pozostałych członków grupy.

Jej trzon stanowili karani już wcześniej przestępcy i recydywiści z Mysłowic i Sosnowca: 34-letni Szymon K., 27-letni Adrian S., 20-letni Hubert M., 23-letni Mateusz Sz., 36-letni Sławomir P., 28-letni Rafał P. Plus 28-letni Robert Rz. i 40-letni Piotr N., debiutujący w policyjnych kartotekach.

Wśród zatrzymanych byli też paserzy, którzy pomagali ukryć trefny towar, płacili za niego lub poszukiwali nabywców. To 31-letni Tomasz Ch. z Rzeszotar i 29-letni Paweł S. z Bielan koło Wądroża Wielkiego – właściciele punktów skupu złomu.  A ponadto bracia Piotr i Tomasz K. z Kotliny Kłodzkiej, którzy skontaktowali Ślązaków z Pawłem S., oraz zaangażowaniu w ukrywanie łupów Grzegorz Ś, Kamil M. i Dawid C. z Sosnowca.

Według ustaleń prokuratury 5 ton miedzi o wartości ponad 130 tys. zł kupił Paweł S.

Sporo katod (32) trafiło do Tomasza Ch. z Rzeszotar. Po wpadce w Koźlicach Ślązacy odsprzedali mu także niepotrzebnego im już quada z usuniętym numerem VIN, który miał służyć do wywożenia z leśnych ostępów wyrzuconych katod.

- Spośród podejrzanych tylko Piotr K. i Paweł S. nie przyznali się do winy – mówi prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Ich koledzy złożyli wyjaśnienia, wzięli udział w wizjach lokalnych , wskazali miejsce ukrycia plecaka z narzędziami oraz zamontowania kamery do śledzenia pociągów.

Większość członków grupy chce dobrowolnie poddać się karze. Z pięcioma podejrzanymi uzgodniono, że będą to 4 lata pozbawienia wolności lub 4 lata i sześć miesięcy w zawieszeniu na 6 lat próby oraz wysokie grzywny: od 10 do 54 tysięcy złotych. Jeden z mężczyzn wolał karę bezwzględną: 2 lata pozbawienia wolności i 5 tys. zł grzywny. Paserzy umówili się z prokuratorem na wyroki w zawieszeniu, od roku i 8 miesięcy do 2 lat, oraz grzywny w wysokości 1-6 tys. zł.  Jeszcze w lipcu Sąd Okręgowy w Legnicy rozpozna wnioski członków grupy o dobrowolne poddanie się karze.

FOT. KGHM.PL