Pogorzelcy ze Ścinawy wrócili do zgliszczy po pożarze z 15 maja. Młode małżeństwo z dwuletnim dzieckiem żyje bez prądu, wśród okopconych ścian w cuchnącym spalenizną mieszkaniu. Nie stać ich na remont. Obok mieszka para schorowanych siedemdziesięciolatków. Lokatorzy mają pretensje do gminy, że wbrew ich obawom zakwaterowała tu mężczyznę, który zaprószył ogień. I że zostawiła ich z problemem.
W budynku przy ul. Mickiewicza 17 w Ścinawie są cztery mieszkania. Dwa należą do osób prywatnych: starszej pary i młodego małżeństwa z małym dzieckiem. Dwa pozostałe wchodzą w skład zasobów mieszkaniowych gminy jako tzw. lokale socjalne. Z ustaleń Komendy Powiatowej Policji w Lubinie wynika, że ogień został zaprószony przez mężczyznę, który zajmował jeden z gminnych lokali socjalnych, lub jego partnerkę.
- Zakwaterowano go wbrew naszej woli. Obawialiśmy się takiego sąsiada, bo słyszeliśmy, że wcześniej spalił już dwa mieszkania. Chodziliśmy w tej sprawie do burmistrza, pisaliśmy do Zakładu Gospodarki Komunalnej w Ścinawie. Nikt nas nie słuchał – opowiada Barbara Bedarczyk.
- Pierwsza decyzja o przyznaniu lokalu socjalnego w/w lokatorowi (nie był to lokal przy ulicy Mickiewicza w Ścinawie) została podjęta 25.03.1992 r. Ścinawscy urzędnicy oraz pracownicy ZGK nie mają wiedzy, by od tego czasu spalił on inne mieszkanie, żadne takie wydarzenia nie zostały odnotowane w jego aktach – informuje Wiesława Kalinowska, kierownik Referatu Gospodarki Nieruchomościami w Urzędzie Gminy w Ścinawie. – Zazwyczaj zakwaterowanie mieszkaniu socjalnym spotyka się z oporem ze strony pozostałych lokatorów, mieszkańcy budynku przy ulicy Mickiewicza 17 nie złożyli jednak oficjalnego protestu. Należy pamiętać, że do zadań własnych gminy należy również zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych członków wspólnoty samorządowej o niskich dochodach, będących w trudnej sytuacji życiowej, bezdomnych.
Policja nie ma w bazie informacji, czy mężczyzna już wcześniej wywoływał jakieś pożary. Nawet jeśli obawy lokatorów były oparte na plotkach, to co się wydarzyło później, wskazuje, że mieli rację. Asp. sztab. Sylwia Serafin, oficer prasowa KPP w Lubinie, mówi, że pożar domu przy ul. Mickiewicza 17 zaczął się w lokalu socjalnym, od ćmionych przez pijaną parę papierosów. – Postawiliśmy im zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi. Sprawa została już skierowana do sądu – mówi Sylwia Serafin.
Palicie się, uciekajcie!
Lokatorzy pamiętają poranek 15 maja jako horror. Starszych państwa z parteru ewakuowano przez okno. Mieszkającą bezpośrednio nad płonącym lokalem socjalnym rodzinę Bednarczyków strażacy wyprowadzili na podwórko po drabinie. Pani Barbara mówi, że spała, gdy na dole szalał już ogień. Zbudził ją telefon od znajomej: “Palicie się, uciekajcie!”. Straż pożarna ugasiła kamienicę, ale jego skutki trwają do dziś. Ucierpiał cały budynek, od parteru po dach: ściany, stropy, podłogi, sufity, instalacja elektryczna i kanalizacyjna…
Zaraz po pożarze schorowanym staruszkom gmina zaoferowała w ramach pomocy przejściowe lokum na poddaszu, małżeństwu z małym dzieckiem w innym miejscu mieszkanie z toaletą na zewnątrz. Zbigniew Węgrzyn, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej w Ścinawie, mówi: – Tylko takie posiadaliśmy.
W tej sytuacji lokatorzy woleli wrócili do zgliszczy. Od 3 tygodni dorośli i dziecko żyją bez prądu, w przenikającym sprzęty, ubrania i żywność smrodzie pogorzeliska. Mają żal do burmistrza Krystiana Kosztyły.
- Gmina przedstawiła nam kosztorys remontu części wspólnej kamienicy po pożarze. Opiewa na 40 tys. zł, z czego ja jako właścicielka największego mieszkania mam dołożyć 23 tysiące złotych – mówi Barbara Bednarczyk. – Nasza rodzina utrzymuje się z tego, co zarobi mąż. Nie mam pieniędzy. Nie sądzę, aby w innej sytuacji byli nasi siedemdziesięcioletni sąsiedzi, od których żąda się na remont 8,9 tys. zł. Przede wszystkim jednak to nie my wywołaliśmy ten pożar. Zrobił to najemca z gminy. Dlaczego na nas przerzuca się te wydatki?
Gmina liczy procenty
Zbigniew Węgrzyn, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej w Ścinawie, odpowiada, że zgodnie z prawem w kosztach remontu części wspólnej kamienicy powinni partycypować wszyscy właściciele, stosownie do posiadanych udziałów. Ponieważ udział gminy w tej wspólnocie wynosi tylko 22 proc., jej wkład jest najniższy. Prezes twierdzi, że w sprawie spalonej kamienicy przy ul. Mickiewicza i tak robi więcej niż wynika z przepisów. W trybie pilnym ZGK zabezpieczyło część wspólną budynku i wykonało zniszczoną przez ogień kanalizację, aby zapewnić lokatorom jakiekolwiek warunki do życia.
- Zrobiliśmy to na własny koszt. Widzieliśmy, że sytuacja wymaga pilnej reakcji, więc nie oglądając się na zarząd wspólnoty mieskaniowej wyłoniliśmy też rzeczoznawcę, który po oględzinach przygotował opracowanie, co należy zrobić, w jakiej kolejności itd. – mówi Zbigniew Węgrzyn. – Poprosiliśmy elektryka o wycenę, ile kosztowałoby położenie nowej istalacji w części wspólnej. Zrobiliśmy szybki kosztorys także dla innych prac. Oczkiwaliśmy, że także zarząd będzie coś w tym kierunku robił. On jednak przyjął inną zasadę: że jak ktoś zainicjował pożar w mieszkaniu komunalnym, to gmina ma usunąć skutki zniszczeń. W tym jest cały szkopuł. Wszelkie próby rozmowy na ten temat, są ucinane jednym argumentem. Argumentem, że to nasz najemca doprowadził do pożaru.
Gmina Ścinawa wyjaśnia, że wydatkowanie przez nią pieniędzy na remont części wspólnych ponad posiadane udziały (22%), a także remont prywatnych lokali w całej nieruchomości w opisywanej sytuacji jest niezgodne z prawem. Obwinia też zarząd wspólnoty o zaniedbanie kwestii ubezpieczenia kamienicy. Ubezpieczenie wygasło w marcu, półtora miesiąca przed pożarem.
Prezes Zbigniew Węgrzyn deklaruje, że ZGK wystąpi przeciwko sprawcy zaprószenia ognia o naprawienie szkody. Jednak przyznaje, że z wyegzekwowaniem pieniędzy może być problem, bo niefrasobliwy najemca z lokalu socjalnego najprawdopodobniej nie dysponuje żadnym majątkiem.
Zrzutka na dom
W mejlu, jaki przesłaliśmy dziś do Urzędu Miasta w Ścinawie, postawiliśmy szereg pytań. Dostaliśmy odpowiedź na wszystkie, poza jednym, ale chyba najważniejszym. To pytanie, czy w tych okolicznościach burmistrz Ścinawy Krystian Kosztyła poczuwa się do odpowiedzialności za los ofiar pożaru przy ul. Mickiewicza 17.
Lokatorzy spalonego budynku nie liczą już na swoją gminę. Wierzą jednak w dobrych ludzi. Zorganizowali internetowa zbiórkę pieniędzy na remont spalonego w pożarze domu. Piszą: “Sytuacja w jakiej się znalezlismy to nasz dramat życiowy. 15 maja strażacy i policja zrobiła wszystko żeby nas uratować jesteśmy cali i zdrowi. Dziś my dajemy z siebie wszystko by odbudować nasz dom i wrócić do normalności by dalej żyć… Wiadomo podstawą życia i bezpieczeństwa jest dom dlatego prosimy pomóżcie nam go odzyskać… Liczy się każdy gest , każdy grosz. Za każde wsparcie z głębi serca DZIEKUJEMY”.
Lokatorów ze ścinawskich zgliszczy można wesprzeć na portalu Zrzutka.pl. Oto link: https://zrzutka.pl/bt2eta
FOT. BARBARA BEDNARCZYK
Podpisanie uchwały nie ma związku z niewykupieniem polisy….
bardzo bym prosił o systematyczne podawanie skali wplat Pana Redaktor>>ok jest juz dostep do zrzutki
zarząd wspólnoty nie wykupił ubezpieczenia bo Prezes ZGK W ŚCINAWIE podpisywał uchwałę wspólnotowa od grudnia do kwietnia… A po drugie czy to wina tych ludzi że gminny lokator pijak usnol z papierosem i spalił ich dorobek życia. TROCHĘ SERCA
Co miał odpowiedzieć Kosztyła? Gdzieś musi lokować takich lokatorów… Może jednak warto zapytać zarzad wspólnoty, dlaczego nie wykupił ubezpieczenia?
bardzo bym prosił o systematyczne podawanie skali wplat Pana Redaktora.Bylbym bardzo wdzieczny z uwagi na prowadzone badania.