Pracownicy LPGK wciąż natykają się na pozostawione w różnych miejscach Legnicy obce kubły pełne śmieci. To spadek po konkurencji, która powinna je wywieźć przed końcem czerwca, ale uznała, że bardziej opłaca się jej porzucić pojemnik i zostawić kłopot mieszkańcom. LPGK będzie te pojemniki wywozić, składować na składowisku, a należnością obarczać niesolidną konkurencję.
Jaka jest skala problemu?
Zdaniem wiceprezydent Legnicy Jadwigi Zienkiewicz, trudno oszacować, ile pojemników na śmieci porzucono po 1 lipca. Wiadomo natomiast, że około 20 proc. rynku obsługiwały firmy inne niż Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej.
- Objeżdżając miasto z dyrektorem Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej, natrafiłam na 4 wnętrza, gdzie stały przepełnione pojemniki obcej firmy – mówi Jadwiga Zienkiewicz.
Zdaniem prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, powinny zostać uprzątnięte przed końcem czerwca przez firmę, z którymi właściciele budynków mieli podpisane umowy. Gdy tego nie zrobiły, miasto próbowało zmobilizować je do działania ponagleniami. Jedna z nich odpisała, że nie widzi obecnie podstaw prawnych do zabrania śmieci. Ze względu na ryzyko zagrożenia epidemiologicznego, Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej wyręcza konkurencję a potem wystawi jej rachunek.
Jeśli gdzieś został porzucony pojemnik, można to zgłaszać do LPGK lub urzędu miasta.