- Zgłosiłam wolę startu w wyborach do Senatu, ale nadal cały czas w ramach Koalicji Obywatelskiej analizujemy różne warianty – mówi Elżbieta Stępień. Z legnicką posłanką rozmawia Piotr Kanikowski
Mija Pani pierwsza kadencja w Sejmie. Jak się Pani odnalazła na Wiejskiej jako były samorządowiec, społecznik? To doświadczenie, które buduje, czy raczej rozczarowuje?
- Zdecydowanie jest to pozytywne i pełne dobrych rezultatów doświadczenie. Moją 4-letnią służbę w Parlamencie traktuję jako pracę dla społeczeństwa. Często pełną trudnych wyzwań. Podczas pełnienia przez mnie dyżurów w biurze poselskim niejednokrotnie mierzyłam się z ludzką krzywdą i chciałam temu jak najszybciej zaradzić. Ludzie mi zaufali, powierzali swoje problemy, często bardzo osobiste związane ze zdrowiem, skomplikowaną sytuacją rodzinną czy finansową. Inspirowali do kolejnych zakończonych z sukcesem działań. To ogromna satysfakcja, kiedy widzi się rezultaty i skuteczność pomocy obywatelom. Ze względu na moją ścieżkę zawodową, czyli wcześniejszą pracę w branży finansowej, jak i działalność społeczną, rozumiem zarówno punkt widzenia przedsiębiorców, jak i osób najbardziej potrzebujących. Od wielu lat wspieram domy dziecka. Mając tak przekrojową wiedzę chciałam usprawnić system funkcjonowania państwa. I są tego realne rezultaty – co widać w działalności sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej, której jestem wiceprzewodniczącą.
Czym się Pani konkretnie zajmuje w Sejmie?
- W Sejmie przede wszystkim jestem po to, by być głosem i siłą sprawczą moich wyborców. Jestem członkiem 8 komisji i podkomisji oraz 20 zespołów parlamentarnych. Tak jak wspomniałam, od początku pełniłam funkcję wiceprzewodniczącej Komisji Kontroli Państwowej, której podlegają Główny Inspektor Pracy, Najwyższa Izba Kontroli oraz Regionalne Izby Obrachunkowe. Jedną z ważniejszych spraw dla regionu, którą zainicjowałam, było zlecenie analizy oddziaływania arsenu pochodzącego z Huty Miedzi „Legnica” na mieszkańców i środowisko naturalne. Moja aktywność zaskutkowała też kontrolą Polskiego Związku Łuczniczego. Ważne były również badania sytuacji bezdomnych kobiet. Wiele pozytywów przyniosła również praca w Komisji Łączności z Polakami, m.in. nad rozwojem stosunków bilateralnych czy wspieraniem młodych ludzi o polskich korzeniach do odwiedzenia kraju przodków i ewentualnego powrotu.
Które momenty z pracy w Sejmie szczególnie utkwiły Pani w pamięci?
- 16 grudnia 2016 roku. To był dzień, w którym złamano zasady praworządności. Legły wtedy w gruzach wyobrażenia wielu posłów, jak również komentatorów, o uczciwej polityce. To był czarny dzień dla polskiego Parlamentu. Podczas zwołanego w Sali Kolumnowej posiedzenia posłowie PiS-u odrzucili in block wszystkie poprawki opozycji do budżetu na 2017 rok, nie dając opozycji możliwości ich uzasadnienia. Odebrano nam możliwość wypowiedzi, zasady demokratyczne zostały przez rządzących całkowicie zignorowane. PiS przyjął też ustawę dezubekizacyjną, mówiącą o zbiorowej odpowiedzialności wszystkich osób, które w PRL-u podlegały ministerstwu spraw wewnętrznych – krzywdzącą ludzi, bo ignorującą niuanse ich losów, niesprawiedliwą i nieludzką. Byłam jedną z tych osób, których nie wpuszczono na salę. Aby opozycja nie mogła zabrać głosu, ustawiono rząd krzeseł uniemożliwiających przedostanie się do stołu prezydialnego. Kamery zarejestrowały, że zamiast nas, w sali znajdowały się osoby, których nie powinno tam być, np. warszawscy radni.
Poznaliśmy pierwsze pięć nazwisk z listy Koalicji Europejskiej do Sejmu. Nie ma tam Pani. Politycy Platformy wyjaśniają, że zgłosiła Pani akces do Senatu. To prawda?
- Taką decyzję podjęłam, ponieważ uznałam, że Senat da mi więcej możliwości działania, biorąc pod uwagę tematy, którymi się zajmowałam i które chcę kontynuować, m.in. aktywność na rzecz Polonii. Zgłosiłam wolę startu w wyborach do Senatu, ale nadal cały czas w ramach Koalicji Obywatelskiej analizujemy różne warianty.
Była Pani wiceprzewodniczącą Parlamentarnej Grupy Kobiet. A myślę, że jednym z najbardziej znaczących zjawisk ostatnich lat w Polsce jest zwiększona aktywność kobiet, manifestująca się w formie Czarnych Protestów czy Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Czy kobiety, które decydują się walczyć o swoje prawa, mogą o Pani myśleć jako o sojuszniczce?
- Byłam inicjatorką uchwały ustanawiającej rok 2018 Rokiem Praw Kobiet, bo chciałam w ten sposób wywołać dyskusję na temat udziału kobiet w różnych gremiach w setną rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych. Tematów było mnóstwo: udział kobiet w rynku pracy, kwestia awansu zawodowego, pomoc państwa w powrocie z macierzyńskiego… Widzę, jak wiele firm od tego czasu stara się zniwelować różnicę między płacami mężczyzn i kobiet, zmienia strukturę kadry zarządzającej, powierza paniom stanowiska prezesów i dyrektorów. Ale choć mija 101 rok od uzyskania przez polskie kobiety praw wyborczych, wciąż bardzo dużo jest jeszcze do zrobienia. Moja inicjatywa o ustanowieniu Roku Praw Kobiet była jednym z nielicznych pomysłów opozycji w tej kadencji, które pomyślnie przeszły przez głosowanie w Sejmie. To pokazuje, że prawa kobiet są tematem ponad partyjnymi podziałami. Działania z tego obszaru chciałabym kontynuować w Parlamencie. Wraz z zespołem moich doradców cały czas analizujemy kolejne warte zainteresowania rozwiązania wspierające Polki.
W kontekście kobiet pojawia się zwykle temat prawa do aborcji. Co Pani o tym sądzi?
- Jestem zwolenniczką dialogu. Mamy w Polsce obóz konserwatywny, który chciałby całkowicie zakazać aborcji, i środowiska dążące do tego, aby w każdej sytuacji i na każdym etapie ciąży dopuścić jej przerwanie. Podczas Czarnego Protestu broniłam dotychczasowego kompromisu, obawiając się wprawienia wahadła w ruch. Uważam, że im mocniej wychylimy je dziś w jedną stronę – obojętne, w prawo czy w lewo – tym mocniej za kilka lat odbije w drugą. Nie chcę eskalacji ideologicznej wojny, bo przy obecnym układzie mogłaby się dla wielu kobiet zakończyć tragicznie. Ale z drugiej strony, jeśli mówimy o kompromisie, to powinniśmy podkreślać, że ten kompromis musi być bezwzględnie egzekwowany. Kobieta sama powinna dokonać wyboru, czy chce urodzić dziecko obarczone wadą genetyczną. Nie można tej decyzji zostawiać lekarzom ani prawnikom. To jest niedopuszczalne. Rolę państwa widzę w czym innym: w tworzeniu takich warunków, by urodzenie dziecka – zwłaszcza niepełnosprawnego – nie powodowało pogorszenia się standardów bytowych dla jego rodziny. Powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby pomagać najsłabszym. Osoby niepełnosprawne potrzebują wsparcia i rolą państwa jest je wspierać – bo otrzymane pieniądze wydatkują często na swoją rehabilitację albo rozwój, edukację, poszerzanie kompetencji. Należy wsłuchiwać się w głos osób słabszych – co robię i na tej podstawie proponuję kolejne działania, które mają nieść realną pomoc.
Pół roku temu „Super Express” opisał pewien incydent. Starszy pan leżał na chodniku pod sklepem, obok balkonik i zakupy. Przechodnie go mijali. A posłanka Elżbieta Stępień zatrzymała się, sprawdziła co się stało i wezwała karetkę. „Super Express” napisał, że uratowała mu Pani życie. Przypomniał mi się ten tekst, kiedy przeglądałem listę 127 interpelacji złożonych przez Panią w Sejmie, bo świadczą o dużej wrażliwości. W tej kadencji upominała się Pani m.in. o dzieci głuchych i niemych rodziców, kobiety – ofiary przemocy domowej, chorych na cukrzycę i stwardnienie rozsiane, rodziny niepełnosprawnych, seniorów itd. Elżbieta Stępień nie potrafi obojętnie przejść obok nieszczęścia, niezależnie czy jest akurat na ulicy Hutników w Legnicy, czy w Sejmie?
- Tak byłam wychowywana. Moja mama angażowała się w pomoc społeczną. Pomagała starszym samotnym kobietom i często zabierała mnie do pomocy. Jako mała dziewczynka byłam świadkiem tych pięknych, ludzkich gestów mojej mamy. W moim późniejszym życiu tamto doświadczenie z dzieciństwa zamanifestowało się w sposób, który Pan przed chwilą przywołał.
To dobre połączenie: wrażliwość i mandat parlamentarny?
- Myślę, że empatia jest potrzebna wszędzie. Ona zdecydowała, że zaangażowałam się w obronę wielodzietnej rodziny Kopyszczyków, którym groziła deportacja na Ukrainę. Cieszę się, że ich historia zakończyła się szczęśliwie. Sprawuję swój mandat tak, aby być blisko ludzi. 127 interpelacji to rezultat spotkań z nimi. Najwięcej jest spraw związanych z dziećmi, takich jak np. sytuacja na oddziałach położniczych, potrzeba rozszerzenia profilaktyki wcześniaków, kwestie adopcji, oświaty, problemy przemocy w rodzinie. Solidną grupę tematów stanowi opieka zdrowotna. Zajmowałam się m.in. problemami związanymi z funkcjonowaniem jednostek ratownictwa medycznego i kontraktowaniem usług. Walczyłam, by chorym na cukrzycę NFZ refundował koszt pomiaru glikemii metodą niewymagającą nakłuwania. Niedługo w Sejmie organizuję konferencję ekspercką nt. funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. To niezwykle istotny temat dla Polaków. Obecna władza nie ma tu żadnej satysfakcjonującej propozycji. My chcemy poszukać wraz ze specjalistami tych odpowiedzi. Cztery lata temu zapytano mnie, co chciałabym robić jako posłanka. Odpowiedziałam, że chciałabym wsłuchiwać się w głos tych, którzy go na co dzień nie mają – w głos najsłabszych. Starałam się tak właśnie sprawować swój mandat.
Dziękuję za rozmowę.
ma babka klasę, widziałem ja na żywo, życzę powodzenia