Katastrofa w Jeziorze Koskowickim. Wędkarze zbierają z brzegów setki martwych ryb. Od tygodnia obserwowali, jak dusiły się z powodu tzw. przyduchy – niskiego nasycenia wody tlenem. To samo zaczyna się na Jeziorze Tatarak w gminie Miłkowice.
Zjawisko przyduchy na Jeziorze Tatarak wędkarze łączą z odłączeniem od niego cieku Lubiatówka. Wcześniej nie występowało, ale odkąd zrobiono obejście, problem się nasila. Aby ratować ryby, wędkarze udrożnili stare koryto: tlen wraz z wodą z Lubiatówki znów popłynął do jeziora. Czas pokaże, czy to wystarczy.
Sytuacja z Jeziorem Koskowickim jest już przegrana. Od tygodnia przyducha zabija ryby. Dziś wypłynęły na powierzchnię te, które umarły trzy dni temu. Za trzy dni przy brzegach pojawią się te, które padają teraz. – Mamy firmę, która zajmie się utylizacją. Przystąpiliśmy do zbierania martwych ryb – informuje Mariusz Ból z legnickiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego. – Trudno oszacować straty. Na tym etapie możemy mówić o około 20 sumach o długości 1,10-1,60 m, kilkunastu szczupakach. Widzimy na brzegach martwe sandacze i liny, sporo białej ryby. Dobrych kilkaset kilogramów.
- Powołano sztab kryzysowy. Nasi inspektorzy z delegatury w Legnicy są na miejscu – mówi Barbara Lawera, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu.
Zdaniem Krzysztofa Strynkowskiego, przyrodnika i prezesa Fundacji Ochrony Przyrody i Rozwoju Turystyki FOPIT-GOBI z Raczkowej, należy się upewnić, że do przyduchy w Jeziorze Koskowickim nie przyczyniają się jakieś chemiczne substancje wypłukiwane z okolicznych pól. Obserwując problem od lat, Krzysztof Strynkowski zauważył, że przyducha pojawia się zwykle o tej porze po ulewnych deszczach. Być może z deszczówką do akwenu wpływa coś co zanieczyszcza wodę.
Źródło zdjęć: Facebook.pl/ Krzysztof Strynkowski