Sąd Apelacyjny we Wrocławiu rozpatrzył dziś apelację obrońcy Marcina K. z Legnicy, który w 2015 roku zamordował młotkiem czworo starszych ludzi, bo wydawało mu się, że zdradzili naród lub nie dość szanują patriotów. Wydany w pierwszej instancji wyrok podtrzymano w całości. Morderca został skazany na dożywocie, z możliwością ubiegania się o wolność nie wcześniej niż po odsiedzeniu 35 lat.
Obrońca Marcina K. zabiegał w apelacji, by karę dla jego klienta złagodzić do 25 lat pozbawienia wolności, ewentualnie – jeśli dożywocie zostanie podtrzymane – usunąć z wyroku zapis, że Marcin K. będzie mógł się ubiegać o wyjście na wolność dopiero po 35 latach.
- Marcin K. był obecny na rozprawie we Wrocławiu, choć nie chciał w niej uczestniczyć. Został doprowadzony wbrew woli, ponieważ sąd uznał, że ze względu na wagę sprawy obecność oskarżonego będzie konieczna. Marcin K. milczał podczas rozprawy. Zapytany przez sąd, o jaki wyrok wnosi, nie wypowiedział ani słowa – mówi sędzia Witold Franckiewicz, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Wyrok jest prawomocny.
Popełnione przez Marcina K. zbrodnie należą nie tylko do najbrutalniejszych, ale też najbardziej absurdalnych, jakie kiedykolwiek popełniono w Legnicy. Rankiem 1 lutego 2015 roku Marcin K. wszedł z młotkiem do mieszkania na ul. Oświęcimskiej. Jego gospodarze, para osiemdziesięsięciolatków, najprawdopodobniej nie zamknęli drzwi na noc. Mężczyźnie morderca zadał co najmniej 12 ciosów, jego żonie kolejnych 6. W śledztwie Marcin K. opowiadał o tym jako o egzekucji, wyroku za to, że w PRL “byli za komunizmem”. ”Ojciec pokazywał mi okna ich mieszkania. Mówił, że tam mieszkają zdrajcy (…) W dniu rocznicy śmierci mojego taty przyszła mi do głowy myśl, żeby wykonać na nich wyrok.(…) Wybrałem do tego młotek, bo jestem budowlańcem i młotek mi pasuje. “. Nim wyszedł, wziął z kuchni ciastko i zjadł.
27 sierpnia 2015 roku Marcin K. zabił dwoje sześśćdziesięciolatków, którym remontował mieszkanie na ul. Głogowskiej. Gospodyni był dla niego – jak przyznaje – “dobra aż do przesady”: częstowała obiadem, podsuwała słodkie bułki, parzyła kawę. Czasem nawet podrzucała piwo, bo lato było skwarne, a przy robocie pić się chce. Ale któregoś dnia powiedziała coś, co – jak twierdzi Marcin K. – obrażało pamięć jego ojca i innych polskich patriotów. Chwycił za młotek ciesielski i bił ją bez opamiętania, a potem pobiegł do sypialni zabić także jej niepełnosprawnego, unieruchomionego w łóżku męża. U kobiety biegli z zakresu medycyny sądowej doliczyli się co najmniej 31 ciosów różnymi stronami młotka. Dźgał ją też dwunastocentymetrowym nożem do krojenia chleba i deptał. Starszy pan, który nawet nie mógł się bronić, miał na ciele 15 ran od tych samych narzędzi.
Zobacz też: „Patriota z Legnicy zabijał młotkiem zdrajców narodu.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
państwo Denaci to nie są ich nazwiska
walka tego mordercy jest BEZWARTOŚCIOWA, oto dowód:
Anna Katharina Emmerick: „Mój Oblubieniec ukazał mi niesłychany nieład i wewnętrzną nieczystość wszystkich rzeczy oraz wszelkie Swoje działania, zmierzające do przywrócenia stanu początkowego” + „Pierwsza [praindogermańska] mowa ojczysta Adama, Sema i Noego jest inna i tylko w poszczególnych jeszcze narzeczach istnieje. Pierwszymi czystymi [indoiranskimi] córkami tej mowy jest mowa Baktrów, Zendów i święta mowa Indów. W tych językach, słowa można znaleźć dokładnie podobne do dolnoniemieckiego mojego rodzinnego miasta. W tym języku napisana też jest książka, którą w dzisiejszym Ktezyfonie, nad rzeką Tygrys leżącym, widzę.”
A kim byli w przeszłości Denaci ? Tzn czym się zajmowali co robili? Bardzo istotne tylko nikt o tym nie pisze.
DO PAT RIOT. Trochę o tym ostatnio myślałem. Doszedłem do wniosku, że dopóki okoliczności nas nie sprawdzą, każdemu wolno uważać się za patriotę. Dopóki okoliczności nas nie sprawdzą, to nie otoczenie decyduje, kto jest, a kto nie jest patriotą. Marcin K. kochał Polskę i w swoim przekonaniu jest patriotą. Więc zostawiam tytuł jak jest.
Panie redaktorze, proszę poprawić tytuł i zamknąć “patriota” w cudzysłów.