W Legnicy – siedzibie spółki Koleje Dolnośląskie – rozpoczęła się dziś dwudniowa konferencja pod hasłem “Zakup Nowoczesnego taboru Szynowego Elementem Rozwoju Dolnego Śląska”. Przewoźnik chwali się m.in. jedenastoma nowymi pięcioczłonowymi zespołami trakcyjnymi. Według szacunków będą służyć spółce 30 lat przewożąc w tym czasie 26 milionów osób. To więcej niż ludność Australii.
W konferencji uczestniczą przedstawiciele firm zrzeszonych w Polskiej Izbie Producentów Urządzeń i Usług na Rzecz Kolei, transportowcy, samorządowcy. Jerzy Michalak – wicemarszałek Dolnego Śląska, który był jednym z dzisiejszych prelegentów - mówił o potencjale województwa. Pokazywał Dolny Śląsk jako jeden z pięciu najbardziej atrakcyjnych dla migracji regionów Polski – ze stosunkowo niskim bezrobociem, mieszkańcami o wysokich kwalifikacjach zawodowych, dobrze rozwiniętym innowacyjnym przemysłem, wygodną siecią dróg, licznymi szkołami wyższymi, szeregiem zachęt dla inwestorów, dużym lotniskiem, atrakcyjną oferta kulturalną i mnóstwem atrakcji turystycznych. Jednym z atutów Dolnego Śląska jest samorządowa kolej, czyli obchodząca właśnie 10-lecie spółka Koleje Dolnośląskie.
Ten wątek rozwinął na początku konferencji prezes Kolei Dolnośląskich Piotr Rachwalski. Przypomniał, że spółka, którą kieruje, była pierwszą w Polsce. samorządową koleją regionalną tworzoną od podstaw. U początków swej działalności, w 2008 roku, dysponowała zaledwie 5 pociągami. Dziś w jej taborze są 73 jednostki, w tym m.in. 32 elektryczne zespołu trakcyjne i 25 spalinowych zespołów trakcyjnych. W większości to bardzo nowoczesne jednostki, zapewniające komfortową i szybką podróż. W 2009 roku Koleje Dolnośląskie przewoziły 330 tysięcy pasażerów rocznie – dziś 7,31 mln. 25 tysięcy ludzi dziennie. W ciągu 6 lat (2010-2016), gdy w większości regionów kolej notuje regres (od – 3,4 do -32,6 proc.), dynamika zmian przewozów pasażerskich na Dolnym Śląsku jest dodatnia, wynosi aż + 57,1 proc. Dlatego nasze województwo jawi się na tle innych jako zielona wyspa, bo nawet druga w zestawieniu Małopolska może się pochwalić dynamiką na poziomie +18,8 proc. Spółka Koleje Dolnośląskie zatrudnia 675 osób. Jej pociągi docierają do 200 stacji. Buduje przy ul. Pątnowskiej w Legnicy własną halę do przeglądu i napraw taboru. W planach jest postawienie obok drugiej hali, z myjnia automatyczną, stacja paliw i centrum logistycznym.
- Obecnie na węźle wrocławskim jest najwięcej pociągów w historii – twierdzi prezes Piotr Rachwalski.
Kolejowa rewolucja na Dolnym Śląsku byłaby niemożliwa, gdyby nie szereg inwestycji, m.in. przeprowadzona przez PKP Polskie Linie Kolejowe modernizacja magistrali E-30 z Wrocławia do Zgorzelca i Lubania, dzięki czemu pociągi mogą po niej gnać z maksymalną prędkością 160 kilometrów na godzinę. Równie ważna jest polityka Urzędu Marszałkowskiego we Wrocławiu, konsekwentnie wspierającego rozwój samorządowej kolei regionalnej. Tak możliwy stał się zakup 11 pięcioczłonowych zespołów trakcyjnych Impuls 45WE, które właśnie rozpoczynają kursowanie po dolnośląskich liniach. To pierwsze tak komfortowo wyposażone pojazdy w taborze KD: z hotspotami pozwalającymi pasażerom za darmo łączyć się z internetem, gniazdami elektrycznymi przy fotelach, defibrylatorem i automatami biletowymi na pokładzie. Szacuje się, że każdego roku przewiozą ponad 870 tysięcy pasażerów, co w ciągu 30 lat eksploatacji przełoży się na wynik na poziomie 26 milionów osób (to więcej niż wynosi ludność Australii). Koleje Dolnośląskie za 2 lata planują wznowić obecnie zawieszony ruch na linii Legnica-Lubin-Głogów. Obsługa ruchu wewnątrz LGOM na pewno przełoży się na wyniki (potencjał trzech głównych miast na tej trasie to ćwierć miliona osób).
FOT. PIOTR KANIKOWSKI