Weterynarz Jerzy Legień potwierdza: kundelek Dino, który z Franciszkiem Gogółem odbył dwumiesięczną wyprawę dookoła Polski, jest w świetnej kondycji. Pan Franciszek się nie dziwi: – On miał dwa miesiące wakacji. To ja pchałem wózek, na którym jechał – mówi.
Bywało na trasie, że legniczanin opadał z sił i zamiast biec szedł. Śpiący w pchanym przez niego wózku Dino otwierał wówczas oko: “Co tak wolno?!”
Dziś, tydzień po zakończeniu wyprawy dookoła Polski, Franciszek Gogół i wspierająca go ekipa przyjaciół podsumowali całe przedsięwzięcie. Można było obejrzeć pamiątki, które spotkani po drodze ludzie zostawiali legniczanowi: foldery, broszury, obrazki, ryngrafy. I figurki zrobione przez dzieci z Legnicy dla uczczenia wyczynu pana Franka.
- Spotkałem cudownych ludzi – mówi Franciszek Gogół. – Dyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego Chojno nie tylko udzielił mi schronienia, ale też zadbał o eskortę strażników miejskich, którzy bezpiecznie wyprowadzili mnie kilka kilometrów za miasto. A potem dogonił nas i przywiózł napoje. Od prezesa OSP w Nowym Dworze Gdańskim mamy z Dinem zaproszenie do spędzenia 2 tygodni nad morzem. We Fromborku, gdzie zrobiłem sobie dzień odpoczynku, na naszą cześć zorganizowano 20-minutowy koncert organowy w katedrze. Przez całe Międzyzdroje i Gdańsk prowadziły nas policyjne patrole.
Bywało też strasznie. Podczas jednego z postojów Dino stanął oko w oko z wilkiem. Pan Franek spuścił psa ze smyczy, by sobie pobiegał. Nagle w ciemnych zaroślach łypnęły groźne ślepia a kundelek zamarł przerażony. Legniczanin dostrzegł to, szybko wsadził pupila do wózka i ruszył w dalszą drogę. Z oddali widział, jak z lasu wyłania się wilk.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI