Collegium Witelona w Legnicy naprawia dach, wzmacnia stropy i wymienia stolarkę okienną w budynku B – ostatnim niezagospodarowanym fragmencie dziewiętnastowiecznego kompleksu po koszarach grenadierów. Prace zabezpieczą obiekt przed ruiną, ale na przywrócenie go do życia potrzeba ok. 100 milionów złotych.
Takich pieniędzy uczelnia nie ma. Jej władze po cichu liczą na pomoc z zewnątrz, m.in. od Ministerstwa Edukacji i Nauki, które publicznie deklaruje troskę o szkolnictwo medyczne. Collegium Witelona mogłoby zaadaptować budynek B na pracownie do kształcenia kadr dla służby zdrowia. Jak mówi dr Karol Rusin, prorektor do spraw rozwoju, dynamiczny rozwój uczelni sprawił, że w pozostałych obiektach robi się już dla niej za ciasno.
Budynek B – ostatni wciąż niezagospodarowany w kompleksie przy u. Sejmowej – jest ogromny, ma ok. 9 tys. mkw powierzchni. Jak podkreśla dr. Dariusz Wędzina, wykładowca Collegium Witelona, były czasy, gdy kwaterowało tutaj od 1,5 tys. do 2 tys. żołnierzy. Ostatnimi lokatorami budynku byli Rosjanie – w środku wciąż można trafić na pisane cyrylicą hasła (“Чистота – залог здоровья”), zakazy (“Не курить”), tablice naścienne i egzemplarze radzieckiej Prawdy z lat osiemdziesiątych. Ciekawostką są toalety, gdzie potrzeby fizjologiczne załatwiało się w pozycji “na Małysza”.
Budynek powstał jako część koszar pruskich grenadierów. Koszary to największy kompleks tego typu na Dolnym Śląsku. Wybudowano je w latach 1874-1882 na potrzeby Regimentu Grenadierów Króla Wilhelma I. Ich miejsce zajął w latach 30 XX wieku batalion piechoty Wermachu.
Przy budowie wykorzystano cegłę z pobliskiej cegielni Gottfrieda Bienwalda. Za sprawą autorów projektu koszar, budynki nie epatują ornanametami. Elementy dekoracyjne o antycznej prowienencji pojawiają się tu i ówdzie, są jednak dyskretne, stonowane. O urodzie obiektu decydują przede wszystkim czytelne podziały architektoniczne.
- To jest ostatni moment na zabezpieczenie tego pięknego obiektu – mówi dr. Karol Rusin, prorektor Collegium Witelona. – To jest kawałek historii miasta i kawałek historii regionu. Zabezpieczenie pozwoli budynkowi przetrwać kilka lat, ale jeżeli nie znajdą się środki i nikt nam nie pomoże, to być może stracimy tę perełkę.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI