W nocy z niedzieli na poniedziałek od Wilczej Góry samoistnie oderwała się część skał. Przez około 20 minut zboczem w dół kopalni schodziła lawina głazów. Eksploatację złoża wstrzymano a do Złotoryi przyjechali inspektorzy Okręgowego Urzędu Górniczego. Wzmógł się lęk o rezerwat i tzw. bazaltową różę, wyjątkowy skarb.
Wilcza Góra – nieczynny wulkan z unikatowym układem bazaltowych słupów – to jedna z największych atrakcji Złotoryi. Od wschodu wgryzła się w nią kopalnia surowców drogowych, pozostawiając ogryzek wzgórza, niczym dziób ptaka zwieszony nad miastem. Zachodnia część tego garbu to chroniony prawem rezerwat przyrody. Poza nim, bardziej od południa, znajduje się odsłonięta w wyniku działalności kopalni bazaltowa róża, dla której do miasta ściągały kiedyś wycieczki geologów z całego kraju. Specjaliści mówią, że nigdzie historyczna aktywność wulkanu nie była tak złożona i nigdzie nie zostawiła tak fascynujących śladów. Tylko na Wilczej Górze - w żadnym innym miejscu na świecie – można zobaczyć bazalty wciskające się w skały kredowe.
Skały oberwały się po widocznej z miasta północnej stronie Wilczej Góry, gdzie w ostatnich latach francuski koncern Colas prowadził najintensywniejszą eksploatację. Około godz. 3 w nocy z niedzieli na poniedziałek dał się słyszeć głuchy chrzęst schodzącej do kopalni lawiny. Kamienie osuwały się przez około 20 minut. Dwie godziny później znów coś huknęło potężnie. Jakby góra pękła.
Kopalnia wstrzymała eksploatację na Wilczej Górze i powiadomiła Okręgowy Urząd Górniczy we Wrocławiu. Właśnie trwa wizja lokalna. Czekamy na ustalenia inspektorów OUG. Próbujemy też uzyskać od przedstawicieli Colasa informację, czy pojawiło się zagrożenie dla rezerwatu albo róży bazaltowej.
- Nie widzimy tego zagrożenia, bo rezerwat jest od strony zachodniej – powiedział nam nieoficjalnie jeden z nich.
Wczoraj obszedłem wzgórze dookoła. W miejscu, gdzie kiedyś znajdował się południowy filar ochronny rezerwatu wyraźnie widać świeżą wyrwę w skalnej ścianie. Po zboczu kręcili się pracownicy kopalni Colasa, przycinając piłą spalinową drzewa i rozciągając nowe ogrodzenie z drutem kolczastym w miejsce starego, zniszczonego przez lawinę.
Od południa nie widać zniszczeń. Róża bazaltowa z daleka wygląda na nienaruszoną. Zwracają uwagę dwa białe znaczniki w kształcie krzyży. To prawdopodobnie miejsca monitorowane przez naukowców badających, w jaki sposób działalność kopalni wpływa na procesy fizyczne w skałach.
W roku 2015 roku mimo społecznych protestów gmina Złotoryja i Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska pozwoliły Colasowi kontynuować działalność na Wilczej Górze. Kopalnia dostała przedłużenie koncesji na wydobycie bazaltu do 2027 roku. Plany przewidują wybranie cennego kamienia po południowej i – przede wszystkim – północnej części zbocza w taki sposób, aby charakterystyczny garb Wilczej Góry, rezerwat i róża bazaltowa pozostały nienaruszone. Według naukowców z Poltegoru to możliwe, o ile w odpowiedni sposób użyje się ładunków wybuchowych. Po zakończeniu wydobycia koncern zobowiązał się w ramach rekultywacji urządzić w wyrobisku park geologiczny z oczkiem wodnym, lapidarium, punktem widokowym i amfiteatrem.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI, RYC. COLAS.PL
Ale tam rozpiernicz jest jakby jakiś kataklizm przeszedł ;o
Ce chien-loup s’effondre admirablement de plus en plus .
Kopalnia PGP w Wilkowie wygląda całkiem inaczej, na Wilczaku totalny rozpiernicz filary ochronne ile miały mieć ale niech opowiadają że wszystko w porządku jak całkiem pierdyknie pewnie też będą dalej tak mówić liczy się tylko kasa i jeszcze raz kasa tak samo jak mówią o ochronie klimatu a nic nie robią a wręcz przeciwnie jeszcze rozbudowują eletrownie tak jest też w przypadku Wilczaka psute słowa .
wczoraj to zauważyłem, ta ściana Wilczej Góry już jest całkowicie pionowa