Karol Chum zastanawia się, czy o. Józef Szańca – franciszkanin z Legnicy – mógł podsunąć go do molestowania kardynałowi Henrykowi Gulbinowiczowi. Jako piętnastolatek Chum uczył się w Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy. 6 stycznia 1989 roku o. Szańca zadzwonił i poprosił, by wracając z domu we Wrocławiu wstąpił do kurii po ważny list. W kurii chłopca zatrzymano na noc, a potem w łóżku obmacywał go kardynał. – Wszystko zmyślone – zapewnia o. Józef Szańca.
O. Józef Szańca ma 75 lat. Jest dyrektorem Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Legnicy i zastępcą dyrektora wydziału katechetycznego w Legnickiej Kurii Biskupiej. W 1989 roku był rektorem Niższego Seminarium Duchownego w Legnicy. Według dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej w tamtym czasie (1983-1990) był również tajnym współpracownikiem zarejestrowanym przez Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Legnicy pod kryptonimem “Ojciec”.
Człowiek, który rzuca podejrzenia na kardynała Henryka Gulbinowicza i o. Józefa Szańcę, ma 45 lat. Jest gejem, poetą. W roku 1989 miał 15 lat, nazywał się Przemysław Kowalczyk i – jak twierdzi – przez jeden semestr był uczniem Niższego Seminarium Duchownego w Legnicy. Teraz ma nowe imię i nazwisko: Karol Chum.
6 stycznia 1989 roku był u swego ojca we Wrocławiu. Powoli zbierał się na wieczorny pociąg do Legnicy, gdy z seminarium zadzwonił rektor Szańca.
- Telefon odebrał mój ojciec – wspomina Karol Chum. – Rektor poprosił, bym po drodze na dworzec wstąpił do kurii i wziął dla niego list. Myślałem, że to potrwa moment: zapukam, ktoś poda mi list przez bramę, i zdążę na pociąg po dwudziestej pierwszej. Ale zakonnica wpuściła mnie do środka i kazała czekać. Nie wiem, ile czasu minęło, pół godziny, może czterdzieści minut. W końcu powiedziano mi, że list będzie gotowy dopiero rano.
Chłopiec chciał wrócić do domu, ale usłyszał, że prościej będzie, jeśli przenocuje w kurii. Piętnastolatek został zaprowadzony do niewielkiego pokoju z łóżkiem, komodą i nocną lampką. Ktoś miał go obudzić o siódmej rano, gdy list dla o. Szańcy będzie już gotowy. Zje śniadanie i pójdzie na pociąg.
Przemek zdjął ubranie i w samym podkoszulku oraz majtkach położył się na łóżku, szykując się do snu. Był drobny i chudy, wyglądał jak 12-13-letnie dziecko, choć dzień wcześniej obchodził piętnaste urodziny. Paliła się nocna lampka. Było bardzo gorąco, więc leżał odkryty, gdy drzwi się nagle otworzyły i do pokoju bez pukania wszedł ubrany po cywilnemu kardynał Henryk Gulbinowicz. Chłopiec rozpoznał go, choć nigdy wcześniej nie widział hierarchy na żywo.
- Przestraszony i skrępowany okryłem się kołdrą – opowiada Chum. – Kardynał zagadywał do mnie. Wspomniał o liście, że będzie będzie gotowy na rano. Pytał, czy chcę zostać księdzem i jak sobie radzę w seminarium. Cały czas zadając pytania, przysiadł obok mnie na łóżku. Poczułem się zagrożony. “Czy nikt cię nigdy nie dotykał?” – zapytał. “O tak?” – dokończył i włożył rękę pod kołdrę. Wsunął pod majtki sam kciuk i, trzymając dłoń na członku, wykonywał palcem głaszczące ruchy. Ciągle się przy tym uśmiechał i coś do mnie mówił. Po dwóch, trzech, może czterech minutach wyjął rękę. “Nie martw się, w szkole wszystko będzie dobrze. Jesteś ładnym chłopcem” – uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
Rano list już czekał. Przemek wziął go, wrócił do Niższego Seminarium Duchownego w Legnicy i oddał rektorowi. O nocnej przygodzie z nikim w seminarium nie rozmawiał.
- Tylko seminarzysta ze starszego rocznika zadał mi dziwne pytanie, czy byłem u kardynała i czy wszystko było ok. Speszyłem się i chyba nie odpowiedziałem nic – przypomina sobie Karol Chum.
Kilkanaście dni później uciekł z seminarium. Spakował swoje rzeczy i przed zamknięciem drzwi po cichu wymknął się na pociąg. Chciał jechać do Warszawy, odszukać matkę…
Swoją historię opowiedział w 1997 roku – 22 lata temu – dziennikarzowi miesięcznika środowisk LGBT Inaczej, ale tamten tekst przeszedł bez echa. Kilka dni temu napisał o nim SuperExpress. Dzisiaj ukazał się duży tekst w Gazecie Wyborczej. Jego autorka Ewa Wilczyńska przytacza słowa Chuma: “Uważam, że ojciec Szańca miał jakąś umowę z Gulbinowiczem, żeby mu podsyłać chłopców.”
- Cała sytuacja z listem, na który musiałem czekać całą noc, wydaje mi się mocno podejrzana. Jakby ktoś ją zaaranżował – uważa Karol Chum.
- Wszystko zmyślone. Niepojęte – oburza się o. Józef Szańca. – Żaden Przemysław Kowalczyk nie uczył się w Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy. Pięć razy sprawdzałem dokumenty z rocznika 1988/89. Na sto procent nie ma w nich nikogo o takim nazwisku. Absolutnie nie było też takiej praktyki, żeby wysyłać uczniów do kurii po listy. Niesamowite kłamstwo.
Relacji Karola Chuma oficjalnie zaprzecza krakowskie biuro prasowe Prowincji św. Antoniego i bł. Jakuba Strzemię Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (Franciszkanów). O. Jan Maria Szewek, rzecznik prasowy zakonu, przesłał nam oświadczenie:
“W związku z artykułem Gazety Wyborczej zatytułowanym „Były uczeń seminarium duchownego oskarżył kardynała Gulbinowicza o molestowanie” wyższy przełożony o. Józefa, byłego rektora Niższego Seminarium Duchownego w Legnicy, natychmiast po otrzymaniu informacji o publikacji w internecie osobiście skontaktował się z o. Józefem. Oświadczamy, że z rozmowy wynikają jasno dwie rzeczy:
Po pierwsze, imię i nazwisko Przemysław Kowalczyk nie figuruje w żadnych archiwalnych dokumentach szkoły. Kilku upoważnionych pracowników szkoły kilka razy sprawdzało dzienniki i inne dokumenty i nie odnaleźli takiego nazwiska.
Po drugie, o. Józef nigdy nikogo po nic nie wysyłał do kard. H. Gulbinowicza. Ani uczniów, ani dorosłych.”
Karol Chum mówi, że o. Józef Szańca i jego zakon kłamią. Na dowód opowiada szczegółowo o rozmieszczeniu pomieszczeń w seminarium, także za klauzurą. – Nawet jeśli franciszkanie ukrywają dokumenty, nie będę miał problemów z udowodnieniem, że od września do końca stycznia 1989 roku uczyłem się w seminarium. Ślad po tamtym czasie, w postaci zaświadczeń, arkuszy ocen, musiał zachować się w XIV LO we Wrocławiu, gdzie przyjęto mnie po ucieczce z Legnicy, i w moich innych szkołach. Są inni uczniowie i nauczyciele, którzy będą mnie pamiętać – mówi Karol Chum.
Post scriptum: O godz. 17.37 na naszą skrzynkę elektroniczną trafił nowy mejl z Prowincji Franciszkanów w Krakowskie. Nosi tytuł “Sprostowanie – oświadczenie poszerzone o nową wiedzę”.
“W związku z artykułem Gazety Wyborczej zatytułowanym „Były uczeń seminarium duchownego oskarżył kardynała Gulbinowicza o molestowanie” wyższy przełożony o. Józefa, byłego rektora Niższego Seminarium Duchownego w Legnicy, natychmiast po otrzymaniu informacji o publikacji w internecie osobiście skontaktował się z o. Józefem. O godz. 12.31 do mediów zostało przesłane następujące oświadczenie:
„Oświadczamy, że z rozmowy wynikają jasno dwie rzeczy:
Po pierwsze, imię i nazwisko Przemysław Kowalczyk nie figuruje w żadnych archiwalnych dokumentach szkoły. Kilku upoważnionych pracowników szkoły kilka razy sprawdzało dzienniki i inne dokumenty i nie odnaleźli takiego nazwiska.
Po drugie, o. Józef nigdy nikogo po nic nie wysyłał do kard. H. Gulbinowicza. Ani uczniów, ani dorosłych”.Jednak o godz. 16.55 o. Józef zadzwonił do Sekretariatu Prowincji z wiadomością, że odnalazł informację, że Przemysław Kowalczyk był uczniem szkoły od września 1989 r. do 24 stycznia 1990 r. Jednocześnie podtrzymuje wypowiedź, że żaden z jego uczniów nigdy nie był przez niego posyłany do Księdza Kardynała.”
Po sprostowaniu krakowskiej prowincji, Karol Chum oświadcza, że mógł pomylić lata: historia wydarzyła się w styczniu 1990 roku, a nie – jak mu się zdawało – w styczniu 1989 r. Miał więc wówczas 16 (nie 15 lat). Resztę szczegółów (sprawę listu, noc w kurii, odwiedziny kardynała, molestowanie, powrót do seminarium i ucieczkę) potwierdza raz jeszcze.
FOT. KAROL CHUM/ FACEBOOK.PL
spadaj zuchu na choinke albo na jakiegos wielebnego
Bez komentarza! Z debilami się nie rozmawia, zwłaszcza wulgarnymi!
Szambo wybiło fekalia na ten portal i mamy lustratorka….
Przy okazji pozdrowienia dla nauczycieli-pedofili chronionych tęczowymi barwami, bo przecież im można!
i na biadajacych nieustannie calych zastepow idiotow z zadupia koscielnego.
koda, że przy okazji rzuca się kalumnie ta tak poczciwą osobę jak o. Józef.>>.mozna by to polaczyc tez ze szkodą na poczciwego gulbinowicza,dziwisza,petza,glodzia etc i ku..wa mac cala armia poczciwych sku..synow..
lustrator odgrzebał trupa w szafie i próbuje zorganizować kolejną stypę….
Chum to niespełniony artysta, który próbuje w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Jaki artysta taka promocja i promotorzy (lustrator).
Szkoda, że przy okazji rzuca się kalumnie ta tak poczciwą osobę jak o. Józef.
a ja pytanie do ciebie.Czy pamietasz jak podgladalismy dziewczyny w podstawowce jak sie przebieraly do gimnastyki. Byles zielony z podniecenia.
Pytanie z tego miejsca do Karola Chuma: czy pamięta jak podlądał często przebierających się żołnierzy z WKU Legnica przez ich okienko w szatni , króra znajdowała się w piwnicy, a okna wychodziły na podwórko klasztorne. Było to na przełomie roku 1988/1989.