Eksperci wynajęci przez Colas przekonują, że zachowując odpowiednie środki ostrożności kopalnia mogłaby ugryźć jeszcze kawałek Wilczej Góry bez stwarzania jakiegokolwiek zagrożenia dla rezerwatu. Koncern zamierza rozpocząć oficjalne starania o pozwolenie na dalszą eksploatację. Zapowiada jednak, że gdyby miało to wywołać społeczny protest, porzuci swe plany i zakończy działalność w Złotoryi.
Złoże bazaltu na Wilczej Górze się wyczerpuje. Firma Colas może zamknąć kopalnię na wulkanie już w przyszłym roku lub jeśli lokalna społeczność i odpowiednie instytucje pozwolą, podejść z wydobyciem bliżej rezerwatu, co przedłuży jej działalność o osiem lat. Do końca tego roku Jean Renaud Roussel, prezes Colas Polska, musi podjąć decyzję, co dalej.
Francuzom zależy na kamieniu z Wilczej Góry. Mówią, że w Polsce nie ma lepszego bazaltu. W całości trafiał do wytwórni asfaltu Colasa, bo najwyższej jakości kruszywo pozwalało robić najwyższej jakości drogi. Dlatego Jean Renaud Roussel osobiście przyjechał na zwołane z inicjatywy wójt Marii Leśnej spotkanie informacyjne w sprawie przyszłości kopalni i Wilczej Góry.
Jedyny kamień, po który Colas może jeszcze sięgnąć, leży poza granicami obecnego wyrobiska, w strefie ochronnej sąsiadującego z nim rezerwatu. Wymagałoby to zgody gminy, sanepidu, Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, Regionalnej Rady Ochrony Przyrody i innych instytucji, które sprawują pieczę nad tym zakątkiem Dolnego Śląska.
A jest to zakątek absolutnie unikatowy nie tylko ze względu rezerwat, ale też przez fascynujący układ powulkanicznych skał, tzw. bazaltową różę. Według profesora Piotra Migonia, dyrektora Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego ? to jeden z najcenniejszych cudów przyrody nieożywionej w Sudetach.
Od strony wyrobiska górę, rezerwat i różę przed zniszczeniem zabezpiecza filar ochronny, pierwotnie pięćdziesięciometrowy, potem w wyniku rabunkowej, zdaniem przyrodników, eksploatacji zmniejszony w niektórych miejscach nawet do szerokości 10 metrów. Teraz Colas chce jeszcze głębiej wejść w sąsiedztwo rezerwatu.
Plany przewidują wybranie kamienia po południowej i ? przede wszystkim ? północnej części zbocza w taki sposób, aby charakterystyczny garb Wilczej Góry, rezerwat i róża bazaltowa pozostały nienaruszone. Przygotowując tę koncepcję Colas posiłkował się badaniami i wyliczeniami naukowców z wrocławskiego biura Poltegor Instytut. Na zlecenie firmy zeskanowali oni powierzchnię Wilczej Góry i sporządzili model przestrzenny rezerwatu oraz kopalni uwzględniający każdą skalną półkę i każde załamanie w ścianie. Wykonywali próbne strzelania i czujnikami rozmieszczonymi w strefie ochronnej mierzyli sposób rozchodzenia się i poziom drgań sejsmicznych.
- Z badań wyszło, że dotychczasowe roboty strzałowe nie wpływają negatywnie na stateczność wysadu bazaltowego ? twierdzi Arkadiusz Grześkowiak z Poltegoru. Z myślą o rozszerzeniu wydobycia, biuro wytyczyło strefy ograniczające wielkość ładunków strzałowych w marę zbliżania się do rezerwatu. Ich przestrzeganie podczas eksploatacji ma gwarantować, że ani róży, ani Wilczej Górze nic złego się nie stanie. W oparciu o te dane Colas planuje rozpocząć oficjalne starania o pozwolenie na kontynuowanie eksploatacji.
Jednocześnie kusi nową, zdecydowanie atrakcyjniejszą koncepcją rekultywacji wyrobiska. Aktualna przewiduje, że teren kopalni zarośnie drzewami, w zagłębieniach zbierze się woda, i tyle. Według nowej wizji, przedstawianej na jednym oddechu z planami ekspansji w kierunku rezerwatu, pod Wilczą Górą mógłby powstać geopark: rodzaj geologicznego arboretum z przykładami wszystkich skał występujących na Dolnym Śląsku, skalny amfiteatr, wiata z punktem widokowym, z którego można by oglądać bazaltową różę i wszystko co sobie złotoryjanie wymarzą, Ma to być unikatowa, niespotykana nigdzie w Polsce realizacja, którą przyciągnie do Złotoryi wycieczki szkolne i turystów z całego kraju.
Na Krzysztofie Rozpędowskim ze Stowarzyszenia Dobków prezentacja Colasa nie zrobiła oczekiwanego wrażenia.
- Ciągle rozpatrujecie Wilczą Górę jako własność gminy. A tak nie jest ? mówił Rozpędowski. – To jest wartość w skali Dolnego Śląska, dziedzictwo ludzkości, a gminka mała czy powiacik nic tu nie znaczą. Uważam też, że z punktu widzenia turystyki czy edukacji, te 8 czy 15 lat, które każecie czekać nam na geopark, to będą lata stracone. Już teraz jest czas na turystykę rekreacyjną. Jak widziałem na wizualizacji, proponujecie nam w ramach rekultywacji wyrobiska wiatę za 20 tysięcy złotych i przewiezienie ze 40 kamieni. Mnie to nie przekonuje. Jestem pewien, że gdybyście państwo teraz zakończyli działalność i przekazali ten teren gminie Złotoryja, ona napisałaby dobry projekt i bez Colasa świetnie poradziłaby sobie z urządzeniem parku geologicznego w dawnym wyrobisku.
RYC. COLAS POLSKA
Wilcza Góra po zakończeniu eksploatacji i nowy projekt rekultywacji.
RYC. COLAS POLSKA/ PIOTR KANIKOWSKI
Na tym rysunku niebieskim kolorem zaznaczyłem z grubsza fragmenty złoża, które Colas planuje wybrać z terenu przylegającego do rezerwatu.
Post scriptum – nasz komentarz:
Chciałem przypomnieć, że dwanaście lata temu, gdy KGHM przystępował do zalewania zlikwidowanej kopalni Konrad w Iwinach, też miał stosy naukowych ekspertyz, z których wynikało, że podziemnemu źródłu krystalicznie czystej wody nic nie grozi. To miała być bezpieczna dla środowiska operacja. A jednak doszło do katastrofy ekologicznej, bo 830 metrów pod ziemią czysta woda ignorując kalkulacje naukowców wymieszała się ze skażoną, zalewajacą wyrobiska. Miną dziesiątki, może setki lat zanim zanieczyszczone źródło pod Iwinami zdoła się oczyścić.
Skutki katastrofy na Wilczej Górze byłyby nieodwracalne. I w tysiąc lat rozsypane słupy bazaltowej róży nie złożą się z powrotem w kształt, jaki nadała im natura. Cud, którym zachwycają się miłośnicy Sudetów, może zniknąć z powierzchni Ziemi na dobre. Ponieważ mam w świeżej pamięci zdarzenia z Iwin, nie przekonują mnie wyliczenia czy symulacje zaprezentowane przez Colas i Poltegor Instytut. Mimo rozwoju techniki, przyroda cały czas dowodzi, że bywa nieprzewidywalna.
Nie zakładam złej woli inwestora, tak jak nie sądzę, by w 2001 roku KGHM przypuszczał, że zalewając kopalnię może skazić podziemne źródło. Twierdzę tylko, że ryzyko istnieje. Gdyby coś poszło nie tak i na przekór ekspertom z Poltegoru Wilcza Góra się osunęła, Colas mógłby co najwyżej przeprosić. A potem wybrać trochę więcej bazaltu niż zakładał, urzadzić w dziurze po rezerwacie swój geopark i zabrać koparki na jakąś inną górę. Cud, który dziś jest dumą Złotoryi, oglądałoby się wówczas tylko na wielkoformatowych zdjęciach, zapewne doskonale wyeksponowanych w zrekultywowanym wyrobisku.
Ja nie poszedłbym na ten hazard.
Piotr Kanikowski
“Plany przewidują wybranie kamienia po południowej i ? przede wszystkim ? północnej części zbocza w taki sposób, aby charakterystyczny garb Wilczej Góry, rezerwat i róża bazaltowa pozostały nienaruszone.” Ten garb już się sypie widzę z okna i codziennie ubywa martwi mnie że nikt nie może z tym nic zrobić
sLusznie panie Piotrze i Krzysztofie–nie przeliczajmy wszystkiego na pieniądze, które zarobi koncern a nie społeczność lokalna !!!
To nie tak, bo Pan sprowadza wybór do absurdu (niekorzystanie z samolotów), podczas gdy tu alternatywa nie jest wcale absurdalna (albo z chciwości ryzykujemy katastrofę, albo zostawiamy Wilczą Górę w spokoju i szlus, najwyżej trochę niewybranego bazaltu zostanie pod wulkanem, paru ludzi w Colasie zarobi mniej, do gminy wpłyną mniejsze podatki, etc.).
Idąc tokiem myslenia w komentarzu pana redaktora, dane podaja że prędzej zginiemy a aucie jak samolocie, jednak czasem ktoś jednak ginie w samolocie w związku z tym nie należy z niego korzystać. Ryzyko jest wszędzie, nawet sikajć z wiatrem
dadza w łape komu trzeba i po rezerwacie..szkoda