Rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 3 tysiące złotych grzywny oraz sześcioletni zakaz wykonywania funkcji związanych z kontrolą w państwowych i samorządowych jednostkach – taką karę orzekł Sąd Rejonowy w Legnicy wobec 53-letniego Piotra J. Skazany był urzędnikiem Państwowej Inspekcji Pracy. Podczas kontroli w jednym z hoteli zażądał od jego szefa 2 tysięcy złotych łapówki za łagodniejsze potraktowanie.
Latem 2015 roku Piotr J. przeprowadzał kontrolę w legnickim hotelu. Sprawdzał, czy nie zatrudnia się w nim ludzi na czarno i czy właściciel odprowadza składki na ubezpieczenie społeczne. Doszukał się stosunkowo drobnych – zdaniem sądu – uchybień, ale przedstawił je kierownikowi hotelu jako poważne nieprawidłowości. Sugerował, że kara może wynieść nawet kilkanaście tysięcy złotych. Jednocześnie podczas rozmowy w cztery oczy zaproponował, że nie skieruje sprawy do sądu i poprzestanie na 2 tysiącach złotych grzywny, jeśli drugie 2 tysiące dostanie jako łapówkę.
Kierownik hotelu poprosił o dzień do namysłu. Od razu po wyjściu inspektora opowiedział o korupcyjnej propozycji innym pracownikom. Wynajął też licencjonowaną agencję detektywistyczną z Wrocławia, by pomogła mu zebrać dowody na łapownika. Potem zadzwonił do Piotra J. i powiedział, że się zgadza. Umówił się, że przekaże mu kopertę z pieniędzmi na pobliskiej stacji benzynowej.
O umówionej porze inspektor podjechał na stację swoim samochodem. Nawet z niego nie wysiadł – uchylił tylko szybę, by kierownik hotelu mógł wsunąć kopertę przez szparę. Odjechał kawałek i w innym miejscu stacji sprawdził zawartość. “Nie tak się umawialiśmy” – miał od razu zadzwonić do kierownika hotelu.
Za radą prywatnych detektywów, kierownik włożył do koperty nie pieniądze, ale pocięte kawałki papieru.
Zdjęcia, nagranie zrobione przez detektywów oraz nagranie z kamer monitoringu na stacji były – obok zeznań świadków – najważniejszymi dowodami w sprawie.
- Oglądane na monitoringu przekazanie łapówki wyglądało jak gangsterska ustawka – uważa prokurator Mariusz Kluczyński z Prokuratury Rejonowej w Legnicy.
Prokurator Kluczyński przesłuchiwał Piotra J. zaraz po zatrzymaniu. Inspektor przyznawał się wówczas do winy. Mówił “Zaćmiło mnie. Wstyd.”, “Nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego zgodziłem się na przyjęcie kwoty 2 tysięcy złotych. To naprawdę głupota”. Potem zmienił zdanie. Przed sądem obrał inną linię obrony. Już nie zasłaniał się chwilowym zaćmieniem umysłu, ale przekonywał, że kierownik hotelu miał przynieść mu na stację dokumenty, potrzebne do zakończenia kontroli. Sądził, że to one są w kopercie.
Broniący Piotra J. mecenas Marek Matysek w mowie końcowej sugerował, że jego klient mógł paść ofiarą manipulacji kierownika hotelu. Podważał wiarygodność detektywów, którzy nadzorowali operację i zbierali dowody. Pytał, dlaczego hotel nie zwrócił się w tej sprawie do Policji.
- Brak jest podstaw do przyjęcia, że zdarzenie mogło być w jakikolwiek sposób zmanipulowane przez kierownika hotelu – ocenił argumenty obrony sędzia Kazimierz Chłopecki. – Mamy zdjęcia, na których oskarżony przyjmuje kopertę, wierząc, że tam są pieniądze.
Wyrok jest nieprawomocny. Piotr J. zamierza złożyć apelację.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI