- Czy ktoś jeszcze sprząta Legnicę? – pyta radny Paweł Frost. Wzrastająca liczba dzikich wysypisk śmieci i brud na ulicach od przedmieścia po centrum skłoniły go do złożenia u przewodniczącego rady miasta wniosku o debatę na ten temat.
Zgodnie z wnioskiem, debata miała by się odbyć w kwietniu. Ale natychmiast, zdaniem Frosta, jest potrzebna mobilizacja służb odpowiedzialnych za sprzątanie miasta. Wbrew oczekiwaniom, tzw. rewolucja śmieciowa nie powstrzymała tworzenia dzikich wysypisk. Stare wersalki, lodówki, gruz budowlany, zużyte opony i tym podobne materiały są tak jak dawniej wywożone przez mieszkańców i porzucane w ustronnych miejscach. Jak mówi Paweł Frost, to dlatego, że zbiórka odpadów wielkogabarytowych jest organizowana tylko dwa razy do roku a poza tymi akcjami ludzie muszą je sami zawieźć do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów i płacić za podstawienie dodatkowego kontenera na gruz z remontowanych mieszkań.
Sytuacja jest tym bardziej drażliwa, że opłaty za wywóz śmieci znacznie wzrosły w ubiegłym roku.
- Firmy zrobiły przetargi, podpisały umowy, a teraz ociągają się z wywożeniem śmieci – twierdzi Paweł Frost.
Z jego obserwacji wynika, że śmieci walają się nawet po reprezentacyjnym deptaku Legnicy: ul. Najświętszej Marii Panny.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI