Jutro (24 kwietnia) o godz. 16 Miedź będzie podejmować u siebie drugiego beniaminka, GKS Tychy. Legniczanom ostatnio nie wiodło się na boisku. Ani piłkarze, ani trener Bogusław Baniak nie traktują środowego spotkania jako przełomowego. – Ale chcemy udowodnić na własnym terenie, że jeszcze się liczymy w walce o ekstraklasę – mówi szkoleniowiec Miedzi.
W rundzie jesiennej Miedź była sensacją ligi, a wygrane mecze obudziły w kibicach apetyt na błyskawiczny awans do ekstraklasy. Wiosną legnicki zespół nadal gra atrakcyjną, widowiskową piłkę, jest bitny i zbiera dobre recenzje. Ale, niestety, punktów z tego nie ma.
- Balon, który sami napompowaliśmy, pękł w 85. minucie meczu z Sandecją Nowy Sącz, gdy Patryk Tuszyński strzelił nam bramkę – przyznaje trener Bogusław Baniak.
Nadzieja na ekstraklasę stopniała, choć ze słów trenera wynika, że Miedź ani myśli składać broni.
- Nasz cel to zajęcie 6. lub 7. miejsca w lidze - koryguje plany Bogusław Baniak. – Jeśli nie uda się przejść do ekstraklasy w pierwszym roku, zrobimy to w drugim. Na przełomie kwietnia i maja wyjaśni się, o co w tym sezonie Miedź będzie grała.
Środowy mecz ma pokazać, kto z beniaminków jest lepszy: GKS Tychy czy Miedź Legnica.
Rywal, jak mówi trener Baniak, to dobry, “rozgrany” zespół. Niebezpieczny przy stałych fragmentach gry (90 proc. bramek po stałych fragmentach gry).
- Będziemy atakować – zapowiada Bogusław Baniak. Ze względu na błędy popełniane przez Mateusza Banego zastanawia się, czy tym razem nie dać odpocząć temu zdolnemu młodemu zawodnikowi.