8. Bieg Wulkanów wygrał Dominik Komendacki z Głogowa (MDM Drużyna Szpiku KGHM). 13-kilometrową trasę, gęstą od naturalnych i sztucznych przeszkód, pokonał w godzinę 18 minut i 12 sekund. 55 sekund później linię mety przekroczył Bartosz Oniszczuk z Mirska (Twardziele Trójstyku) a jako trzeci przybiegł Michał Sikora z Żelowic (Niemcza 1017).
- Treningi, treningi i jeszcze raz treningi – zdradza swój sposób na sukces Dominik Komendacki. – Pięć lat mi to zajęło. W moim pierwszym Biegu Wulkanów zacząłem od 19. miejsca i stopniowo piąłem się w górę, aż w końcu stanąłem na najwyższym stopniu podium.
Według Dominika Komendackiego cała trasa była trudna. To źle? – Skąd?! Po to tutaj przyjeżdżam. Ma być trudno. Startuję w innych biegach przygodowych, ale złotoryjski jest znacznie bardziej wymagający.
Minus? – Jedyny to nasze przygotowanie – mówi Irmina Stebelska ze Środy Śląskiej. -Oglądając filmiki w internecie nie spodziewaliśmy aż tak trudnej trasy. Zdobycie Wulkanów wydawało się bardzo proste. Bieg zaskoczył nas tym, że wymagał dużej wytrwałości, konsekwencji, samozaparcia. Aczkolwiek za rok znowu tu będziemy, by wystartować w dwóch biegach: na 7 i na 13 kilometrów.
- Są w kraju imprezy bardziej znane, ale w porównaniu z nimi Bieg Wulkanów jest lepiej przygotowany – uważa Kamil Król ze Środy Śląskiej.
- Podejście do zawodnika, atmosfera na trasie, organizacja… Jest dużo lepiej niż na innych biegach. Z przyjemnością wrócimy do Złotoryi – potwierdza Irmina Stebelska.
Za co ludzie kochają Bieg Wulkanów?
- Za Mirka Kopińskiego – odpowiadają jednym chórem (i radośnie piszczą do dyktafonu) fanki organizatora.
- Za błoto. I błoto. I błoto – wylicza Magdalena Ociepa „Megi” ze Świdnicy.
- Za dużą ilość błota i za endorfiny – dodaje Karolina Krawczak (Biegam Bo Lubię) z Głogowa.
- Za energię. Za wyzwania, które możemy pokonywać – mówią Paulina i Aksela z Wojcieszowa. Od trzech lat obecne na każdym Biegu Wulkanów.
- Trudno opisać zmęczenie, jakie dopada człowieka na trasie. Ale jak już się dobiegnie do końca, to jest taka satysfakcja, że dopiero brak słów – twierdzi debiutująca na Biegu Wulkanów Monika z Legnicy. Na trasie towarzyszył jej Marek z Wrocławia.. Stanowili jedną z barwniejszych par tej edycji.
- Dla mnie to był bardzo przyjemny bieg. Jestem tu trzeci raz. Fajnie, że wprowadzili nowe przeszkody – dodaje Marek.
- Najtrudniej było na pierwszym podejściu pod tę dużą ścianę – tam mnie dopadł największy kryzys – wspomina Karolina Krawczyk.
Więc nie wodospad?
- Przy wodospadzie było przyjemnie, orzeźwiająco – mówi.
- Wodospad był ekstra – potwierdza Monika z Legnicy. – W ogóle każda woda przy takim upale sprawiała radość.
Dla Karoliny Krawczyk były to pierwsze letnie Wulkany. W grudniu startowała jednak w zimowym biegu w Grodźcu.
- Wrócę – obiecuje mimo potwornego zmęczenia.
Niektórym problem sprawiały przeszkody, w których trzeba było się wspiąć, podciągnąć, utrzymać na rękach. Z edycji na edycję Mirosław Kopiński dokłada ich coraz więcej. Nowością w tegorocznym biegu były przymocowane pod wiaduktem obręcze, którymi trzeba było przerzucić ciało nad ziemią. Komu brakło silnych rąk lub akrobatycznej zwinności. odpadał i musiał za karę robić pompki.
- Fajne to było – chwali Przemek Górski z Legnicy.
- Ja nie dawałam rady – mówi Paulina.
- Dla nas nie było trudnych przeszkód – twierdzi Diana z Lubina. Koleżanka potakuje.- -Najfajniejsza? Wodospady. Czesto starutjemy w biegach przygodowych, ale rzadko się zdarzają przeszkody naturalne typu wodospad. W Złotoryi jest rzeka i pofaldowany teren, dużo podbiegów. To świetne, bo nie ma monotonii na trasie.
- Zbyt dużo było błota – uważa Paulina z Wojcieszowa.
Co do tej kwestii zdania biegaczy są jednak podzielone. – Jest błoto ale też dużo okazji, by je z siebie zmyć. I jest radość. Rzeka, nawet błotna, orzeźwia – argumentuje Przemek Górski.
- Darmowe SPA – śmieją się Anka, Anka i Magda z CrossFit Świdnica. Deklarują, że nie tylko wrócą do Złotoryi za rok, ale pobiegną też w zimowych Wulkanach na Grodźcu. Tej przyjemności sobie nie odmówią.
W 8. Biegu Wulkanów (na 13 km) wystartowało 414 zawodników. 410 dało radę dotrzeć na metę. Najwytrwalszym zajęło to ponad trzy i pół godziny. Są wielcy.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Świetna relacja, ale chciałam zaznaczyć, że to nie był mój debiut, a już drugie podejście w Biegu Wulkanów