Sąd Okręgowy w Legnicy odrzucił apelacje obu stron, podtrzymując wyrok 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności dla mężczyzny, który dwa lata temu zbryzgał silnie cuchnącym kwasem kwiaciarnię Czesława Pietrewicza. Policji, prokuraturze ani sądowi nie udało się ustalić, kto stał za tym zamachem.
Artur Rz. twierdzi, że w grudniu 2020 r. dostał od nieznanego mężczyzny 2 tysiące złotych i półlitrową butelkę z płynem, który miał rozlać w kwiaciarni przy ul. Wrocławskiej w Legnicy. Zlecenie wykonał kilka dni przed wigilią. Nieznośny smród przeniknął cały lokal, ściany, podłogi, wszystkie sprzęty i wyposażenie. Nie dało się go usunąć bez kosztownego remontu.
Zamachowca ujęto, ale jego zleceniodawców nie udało się ustalić. Nie pomogła wysoka nagroda, którą za ich wydanie wyznaczył Czesław Pietrewicz. Od początku mówi, że wie, z jakiego kręgu się wywodzą, bo nie ma innych wrogów, brakuje mu jednak dowodów. Słyszał pogłoskę, że po zniszczeniu kwiaciarni szukają kogoś, kto podłoży ogień pod jego restaurację „Rybaczówka”, i boi się, że to może być prawda.
Od lat Czesław Pietrewicz pozostaje w silnym konflikcie z grupą mieszkańców wsi Spalona, mających mu za złe utrudnianie dostępu do zbiornika wodnego po żwirowni. Obie strony wyrządzają sobie wzajemnie szereg złośliwości, angażując w spór policję, prokuraturę, sądy.